Berling wymazywany z historii

Berling wymazywany z historii

Gen. Berling zdawał sobie sprawę z tego, że to Stalin będzie rozdawał karty po zakończeniu wojny „Kiedyś, kiedy będą załatwiali moją sprawę historycznie, pamiętaj, że nie byłem świnią”. Te słowa wypowiedział ppłk Zygmunt Berling do Zdzisława Peszkowskiego, przyszłego księdza i kapelana Rodzin Katyńskich, a ówczesnego podchorążego w armii Andersa. Ks. Peszkowski przyznał potem: „Czułem, że jest on (Berling) częścią jakiegoś polskiego etosu rozdarcia”. Postać Berlinga do dziś budzi wiele kontrowersji. Z jednej strony, wiele osób, w tym jego byłych podwładnych, ceni go za to, że wyrwał z łagrów i mrozów Rosji radzieckiej wiele istnień ludzkich. Z drugiej, zarzuca mu się współpracę ze Stalinem, wykorzystanie sprawy Polski do własnej kariery wojskowo-politycznej. Obwiniano go o bycie agentem NKWD i propagowanie komunizmu. Stał się celem ataków przede wszystkim Instytutu Pamięci Narodowej, co skutkuje usunięciem pomników i zmianami nazw ulic. A jaki był naprawdę? Czy był wyrachowanym karierowiczem? A może postacią tragiczną, rozdartą między polityką a tym, co ludzkie i żołnierskie? Wreszcie – czy był komunistą z przekonania, z wyboru czy z konieczności? A może nie był nim wcale? Quo vadis, generale? Berling na pewno był pragmatykiem, co nie wykluczało patriotyzmu. Zdawał sobie sprawę, że alianci są daleko. Pamiętał doskonale wrzesień 1939 r. i to, jak zachowali się wobec Polski. Sam przyznawał, że komunistą nie był i nie będzie, ale wiedział, że Rosja Radziecka jest potężna i to Stalin będzie rozdawał karty po zakończeniu wojny. W miarę upływu czasu sytuacja geopolityczna się zmieniała. Konflikt ZSRR z III Rzeszą otwierał przed Polakami znajdującymi się na terytorium Rosji nowe możliwości wyrwania się z łagrów i z niewoli, ocalenia życia. Także wyzwolenia Polski pod polskim sztandarem, nawet jeśli trzeba by walczyć jako polskie wojsko pod nadzorem Armii Czerwonej. „Polska na lata będzie związana z Rosją, więc dla dobra Polski ta współpraca będzie konieczna”, twierdził Berling. Czy to, że wybrał Rosję zamiast odległej Anglii i Francji, czyni go zdrajcą? Chciał armii polskiej formowanej w Rosji, ale miał inną wizję walki niż Anders. Kierował się nie uwielbieniem dla Stalina, ale myślą, by żołnierze 1. Armii Ludowego Wojska Polskiego mogli wkroczyć na ziemie Polski, manifestując tym samym obecność polskiego oręża. Rozumiał, że żołnierze Andersa, cała polska emigracja wojskowo-polityczna, będą z czasem balastem dla aliantów. To, że Stalin wykorzystywał Berlinga i jego armię do swoich wyrachowanych rozgrywek, jest już inną kwestią. Nie można oskarżać Berlinga o fascynację komunizmem. W lutym 1920 r. awansował do stopnia kapitana. Podczas wojny polsko-bolszewickiej wsławił się jako dowódca V batalionu kieleckiego w obronie Lwowa, za co został uhonorowany Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari. To, że Berlingowi, mimo jego antysowieckiej przeszłości, pozwolono w Rosji na formowanie sił zbrojnych, trzeba uznać za paradoks historii. Łatwo dziś oceniać zachowania takich ludzi jak Berling, zapomina się bowiem, że był to czas, gdy ktoś potrzebny łatwo mógł się zamienić w kogoś skazanego na fizyczny niebyt. Można było np. polecieć do Moskwy i już nie wrócić. Jeden warunek Zygmunt Berling chciał żyć. Czy można mieć mu to za złe? Uniknął losu swoich kolegów i przeżył jako jeniec w Starobielsku, podczas gdy inni spoczęli w masowej mogile w Katyniu. W październiku 1940 r., zaledwie osiem miesięcy przed wybuchem wojny niemiecko-radzieckiej, bolszewicy sprowadzili do specjalnego obozu pod Moskwą, a potem do samej Moskwy, paru polskich oficerów sztabowych, w tym płk. Berlinga, i zaproponowali im przygotowanie armii polskiej do walki przeciwko Niemcom. Berling stawiał jednak bardzo ostro jeden warunek: do tej armii będą mogli wejść wszyscy polscy szeregowi i oficerowie, niezależnie od ich poglądów politycznych. Rozmowa toczyła się z Ławrientijem Berią i jego zastępcą Wsiewołodem Mierkułowem. „Ależ naturalnie – odpowiedzieli. – Polacy wszystkich poglądów politycznych będą mieli prawo wstąpić do tej armii”. „A więc doskonale – odrzekł Berling. – Mamy świetne kadry dla armii w obozach Starobielska i Kozielska”. Wówczas Mierkułowowi wyrwało się: „Nie, ci to nie. Zrobiliśmy z nimi wielką pomyłkę”. (My sdiełali s nimi bolszuju oszybku). Berling mógł łatwo się domyślić, co oznaczała ta „wielka pomyłka”. I że jeśli nie będzie jak najgorliwiej eksponował

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2019, 2019

Kategorie: Historia