Bez szans na pojednanie, czyli życzliwy pesymizm

Bez szans na pojednanie, czyli życzliwy pesymizm

07.07.2016 Warszawa . Psycholog Pawel Drozdziak . Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta

Obecny podział społeczny tworzy atmosferę permanentnego skłócenia Paweł Droździak – psychoanalityk, psychoterapeuta Kryzys na polsko-białoruskiej granicy, szokujący wyrok TK Julii Przyłębskiej, protesty przeciw polexitowi, napięcia związane z pandemią, rosnąca polaryzacja polityczna. Czy społeczne hamulce jeszcze działają? – Najtrudniej jest cokolwiek przewidywać w kwestii konkretnych ludzkich zachowań. Natomiast jeśli chodzi o strukturę konfliktu, to on na gruncie kultury nie ma rozwiązania. Według mnie w ogóle nie istnieje żaden sposób jego rozwiązania, będzie więc eskalował. Właściwie do nieskończoności. Nieskończoności? – Tak. Nie mam na myśli nieskończonej eskalacji przemocy fizycznej, mówię o nieustannym rozdźwięku pomiędzy dwiema narracjami. One będą się różnić nawet w zakresie wartości fizycznych. To widać choćby na przykładzie pandemii. Narracje rozjeżdżają się na polu faktów, zagadnień naukowych: chemicznych, fizycznych. Gdzie ulokowane jest jądro konfliktu? – Obserwujemy obecnie ten konflikt na niemal całym obszarze kultury łacińskiej. Było to widać w USA, jest widoczne w Europie. Patrząc okiem psychoanalityka, powiedziałbym, że to różnica pomiędzy ścieżką ojca i ścieżką matki. Pragnienie zidentyfikowania się z męskim obiektem, punktem widzenia zderza się z próbą identyfikacji z obiektem żeńskim. To jeszcze nie jest absolutna tragedia. – Problem w tym, że te postacie w kulturze pozostają w permanentnym konflikcie. Obraz mentalny przeciętnego człowieka przypomina sytuację dziecka, które ma rodziców po rozwodzie. Potomek odbierający absolutnie przeciwstawne narracje rodziców zmuszony jest dokonać jakiegoś wyboru. A gdy to zrobi, musi całkowicie wyprzeć część rzeczywistości. W polskiej polityce jest nieco więcej narracji niż dwie, ale upraszczając: PiS reprezentuje ścieżkę twardego ojca, a strona liberalno-lewicowa empatycznej matki? – Tak, ale warto to jeszcze doprecyzować. Kiedy mówimy Platforma Obywatelska, myślimy o określonej narracji, ale jej już nie ma. Kiedyś była nią agenda neoliberalna. Jest ona w pewien sposób ojcowska, bo niektórych rzeczy wymaga. Jej przedstawiciele głoszą, że jesteś odpowiedzialny za swoje życie, uzyskujesz różne rzeczy poprzez pracę, liczy się wynik itd. W Polsce doszło właściwie do jej wycofania, rozpadła się. W jej miejsce weszła narracja lewicowa z nurtu „przebudzeniowego”. Głosi, że w żaden sposób nie odpowiadasz za swoje życie, to społeczeństwo za nie odpowiada. Nie odpowiadasz za swoje wybory, bo jesteś ofiarą. Mamy więc do czynienia z eskalacją wyścigu o to, kto zajmie dogodniejszą pozycję pokrzywdzonej, a przez to uprzywilejowanej, bo bezradnej, ofiary. Czy sytuacja nie jest jednak bardziej płynna? PiS na gruncie narodowym, obyczajowym, resentymentów rzeczywiście reprezentuje pozycję srogiego, nawet pełnego przemocy ojca. Z drugiej strony, oferując pewien pakiet świadczeń socjalnych, korzysta z matczynego aspektu. – Oczywiście zawiera w sobie pewne elementy obu stron. Tyle że ludzie postrzegający ojca jako złego widzą tylko ten twardy, brutalny element. Obserwują przekupywanie, deprawację wyborców, a nie chęć ich wsparcia. 500+ jest sztandarowym przykładem tego myślenia. Te podziały są zarysowane dosłownie wszędzie. Świetnie je widać z kolei na przykładzie kryzysu uchodźczego. Mamy ścieżkę matki, która chce przygarnąć dziecko. Jej empatia jest nieograniczona, nie może odrzucić żadnego dziecka, chciałaby uratować wszystkie. Całkowicie bezwarunkowo. Z drugiej strony mamy ojca stawiającego granice, co już z samej definicji jest traktowane przez oponentów jako rodzaj przemocy. Każda granica – rozróżnienie, stwierdzenie, że byt jest zróżnicowany, że istnieją dane kategorie – może być przeżywana jako przemoc. Gdy mówimy o granicy – dlaczego większości Polek i Polaków nie porusza widok dzieci z Michałowa, matek z dziećmi w lesie przy polsko-białoruskiej granicy? Sondaż dla OKO.press pokazał, że większość rodaków popiera twardą agendę rządową. – Sytuacja imigracyjna jest kwestią nierozwiązywalnego konfliktu moralnego. Wiemy, że w jakimś sensie za jednym człowiekiem idą kolejni. Każdy, kto był w tzw. kraju Trzeciego Świata i dał żebrakowi lub dziecku jakieś pieniądze, wie, co stanie się za moment. Pojawi się więcej osób z prośbą o pomoc. Ale nie dać? Masz do wyboru: zachować się jak zimny drań lub jak frajer. Polacy wolą być zimnymi draniami? – Nie chcą zachować się jak frajer, wtedy czują się draniami i by sobie z tym poradzić, stosują mechanizmy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 47/2021

Kategorie: Psychologia