Bezgranicznie

Bezgranicznie

Powiedzieć, że wydarzenia na granicy polsko-białoruskiej rozpalają wyobraźnię, generują spory, wywołują debaty w Polsce – to powiedzieć o wiele za wiele. Garstka się gorączkuje, oburza, próbuje nagłośnić, jeszcze mniejsza grupa realnie pomaga na samej granicy. Większość, jak zawsze, pozostaje niema, niezainteresowana, obojętna albo zgodnie z polityczno-rządowymi przekazami (a te ku zdziwieniu niektórych są za rządów Koalicji Obywatelskiej identyczne jak za PiS) wroga wobec osób przekraczających granice państwa poza formalnymi regułami. Taka to geo-euro-polityka. Zdarza się, że osoby o wolnościowym, wydawałoby się, nastawieniu pytają dramatycznie (najczęściej tylko w mediach społecznościowych): „To jak? Mamy ich wszystkich wpuszczać? Przecież są albo mogą być groźni?”. Zgodnie z wieloma unormowaniami międzynarodowymi, w tym europejskimi, istnieją formalne procedury azylowe, zasady postępowania, ścieżka procedowania spraw osób, które dostały się na teren Rzeczypospolitej Polskiej inaczej niż oficjalnym przejściem granicznym, z wszystkimi niezbędnymi dokumentami. Zasadniczo istota tych reguł jest prosta niebywale: jeśli ktoś poprosi o ochronę międzynarodową, tym samym uruchamia określone przepisami postępowanie. W wyniku tego postępowania uprawnione urzędy powinny podejmować określone decyzje.

Problemem, z którym zmagamy się od początku „kryzysu” na granicy, jest to, że polskie służby (Straż Graniczna, wojsko, policja) od lat łamią i naruszają te zasady, de facto łamią prawo. Najdotkliwszym zachowaniem są pushbacki, czyli wypychanie, wyrzucanie na drugą stronę granicznego płotu zatrzymanych osób, niektórych po kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt razy. Wśród tych osób są dzieci, zdarzały się kobiety w zaawansowanej ciąży. W iluś konkretnych wypadkach polskie sądy wydawały już wyroki, które takie praktyki „obrońców granic” określiły jako ewidentne łamanie prawa. I co? I nic?

Po zmianie władzy praktyka nie zmieniła się, może tylko chwilami ostrze propagandowe działa z inną motoryką. 

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2024, 24/2024

Kategorie: Felietony, Roman Kurkiewicz