W pamiętnikach i fabułach XIX-wiecznych (polskich i rosyjskich) dziejących się w sferach zamożnych przeważnie występuje guwernantka, Francuzka, Szwajcarka lub Niemka. Osoby te były wykształcone i byłoby dziwne, gdyby wśród nich nie znalazły się takie, które nie pisałyby pamiętników lub przynajmniej „problemowych” listów do rodziny. Mniejsza o wartość literacką; po tych pismach możemy spodziewać się wartości świadectwa o środowisku, w którym niekiedy spędziły długie lata. Byłoby to spojrzenie z zewnątrz, niezniekształcone polskimi konwenansami, które kierują uwagę tylko na pewne fakty, a inne fakty każą przemilczeć. Być może więksi ode mnie erudyci potwierdziliby stanowczo lub stanowczo zaprzeczyli, że takie pisma ukazały się drukiem, ja znam tylko jedną książkę napisaną przez francuską nauczycielkę domową. I nie byle jaka to była nauczycielka. Henrietta Renan była starszą siostrą sławnego filozofa i historyka Ernesta Renana, autora bestsellera wieku „Życie Jezusa”. Podobno miała znaczny wpływ na brata, współpracowała z nim w sprawach naukowych, a jeśli nie powiemy, że jak równy z równym, to ze względu na ówczesną pozycję społeczną kobiet. Publikowała sporo, ale nic pod swoim nazwiskiem. (Napisała m.in. artykuł o polskiej królowej Jadwidze). Zarabiała na życie nauczycielstwem prywatnym najpierw w Paryżu, a następnie przez kilka lat uczyła i wychowywała – trzeba te rzeczy rozdzielić, zdaje mi się – córki hrabiego Andrzeja Zamoyskiego (tego od Towarzystwa Rolniczego) w Klemensowie. Były to lata 40. XIX w. Zamoyscy najpierw mieszkali w Wiedniu i stamtąd Henrietta Renan odbyła z nimi podróż do Klemensowa. Trzyipółletni pobyt w Polsce był dla niej czasem przygnębienia i, mówiąc dzisiejszym językiem, depresji. Pisze o tym w książce „Souvenirs et Impressions. Pologne – Rome – Allemagne – Syrie”, Paris, 1930. Książkę tę, znając moje zainteresowania, wyszukał w internecie Jarosław Dobrzański. Zdumienie połączone z niemal przerażeniem ogarnęło Henriettę, gdy znaleźli się w polskiej Galicji. W podkrakowskim Podgórzu, czekając na odprawę celną, zatrzymali się w najlepszej oberży, jaka tam istniała. Tak brudnego pomieszczenia nie widziała w swoim życiu. Na zewnątrz nie było lepiej: ze ściśniętym sercem patrzyła na nędzną ludność. Wrażenie stało się jeszcze bardziej przejmujące po wjeździe do Krakowa od strony Kazimierza. Budynki ulicy Szerokiej były równie nędzne jak ludzie zamieszkujący dzielnicę. Henrietta Renan, uczona w starożytnościach żydowskich, nie mogła zrozumieć, jakie nieszczęście historyczne spowodowało, że lud izraelski, niegdyś potężny i górujący, popadł w tak poniżające położenie. W krótkich słowach opisuje sceny poniżenia, które trudno zapomnieć. Francuskie przedmieścia zamieszkiwane przez najskrajniejszą biedotę nie dają wyobrażenia o nędzy dzielnicy żydowskiej w Krakowie. Henrietta, jak później się dowiemy, jest wrażliwa na piękno architektury, jednak wieże kościoła Mariackiego wydają się jej nieszczęśliwie zestawione, o czym marginesowo wspominam, ponieważ jestem tego samego zdania. Ale wracajmy do podróży. Rzeszów – miasteczko brudne, przeraźliwe, okropne, ale i tak jedno z mniej nędznych w Galicji.Następne podróże po Polsce nie łagodzą pierwszych wrażeń. Wcale nas one nie zaskakują, jeśli pamiętamy chociażby podróż Zygmunta Krasińskiego do swoich dóbr na Ukrainie. Karczma, uchodząca za dom noclegowy, była tak brudna, że Krasiński przez całą noc chodził po izbie, aby nawet nie dotknąć pościeli, i niczego do ust nie wziął, tak było wstrętne i cuchnące to, co mu dawano. Jego syn później w podobnych okolicznościach spożył kawałek ryby i zatruł się śmiertelnie. Nocleg w wielkiej stajni razem ze zwierzętami – końmi, krowami, świniami itp. – nie jest najgorszym, co się może przydarzyć w podróży po Polsce. Na zewnątrz podobno było jeszcze więcej robactwa. Hrabia Zamoyski był wielkim panem, jednym z bogatszych w Polsce, ale w podróży musiał demokratycznie jak inni spać na sianie, zaledwie przykrytym zbyt małym prześcieradłem.Największe i najbardziej przygnębiające wrażenie robią opisy życia chłopskiego. Krótkie, ale wymowne. Żyją w chatach bez okien i bez kominów, za legowisko cała, przeważnie liczna, rodzina ma piec. Pańszczyznę są zmuszeni odrabiać cztery lub pięć dni w tygodniu. „Polski chłop jest stworzeniem, które z człowieka ma tylko imię i kształt”. Rodzi się w nędzy, pracuje pod batem, karany kijem i często umiera z głodu. Na próżno pytać go, ile ma lat: 20, 60 – odpowiada „nie wiem”. „Można sobie wyobrazić istotę sprowadzoną
Tagi:
Bronisław Łagowski









