Jan Widacki
Ofiary naszej polityki wschodniej
W przeciwieństwie do byłego marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego z PiS nigdy nie twierdziłem, że Aleksander Łukaszenka to „ciepły człowiek”. Przeciwnie, uważałem zawsze, że to satrapa o mentalności komunistycznego sekretarza, a jego reżim jest reliktem z czasów breżniewowskiego ZSRR. Równocześnie Białoruś jest bodaj jedynym państwem przyznającym się do wspólnego z Polską dziedzictwa dawnej wielkiej Rzeczypospolitej i do wspólnych bohaterów narodowych. Na to dziedzictwo dawnej Rzeczypospolitej nakłada się na Białorusi dziedzictwo czasów sowieckich. Jego częścią jest pamięć wojny ojczyźnianej i Armii
Polityka wschodnia
Przed sześcioma laty w Mińsku, z inicjatywy Francji i Niemiec, udało się zamrozić konflikt na Ukrainie Wschodniej. Właśnie – nie rozwiązać, nie zlikwidować, ale jedynie zamrozić. Od tego czasu nie zrobiono nic lub co najwyżej zrobiono bardzo niewiele, by zbliżyć się do rozwiązania problemu. Nie dopilnowano nawet, by ustalenia z Mińska, te zamrażające, zrealizować. Nie pali się do tego ani Rosja, ani Ukraina. Ale tego zamrożonego (choć – jak się okazuje – nie do końca) konfliktu tak po prostu przeczekać się nie da. Z tego musi
Stodoły z kolumnadą
Kryzys polskiego Kościoła jest niestety wielowymiarowy, żeby nie powiedzieć totalny. Dotyczy on także uczelni kościelnych. Miejsca takich księży profesorów jak Tischner, Życiński czy Heller zajmują ludzie tacy jak ks. Oko czy ks. Guz. Gdzie te czasy (lata 80. XX w.), kiedy na konwersatoria z filozofii nauki prowadzone w Papieskiej Akademii Teologicznej przez księży profesorów Hellera i Życińskiego ciągnął cały naukowy Kraków? Gdzie te czasy, gdy Jan Paweł II zapraszał do Castel Gandolfo na letnie seminaria nie tylko wybitnych uczonych w sutannach
Ministrowie spraw zagranicznych
Przeczytałem w ostatnim PRZEGLĄDZIE ranking ministrów spraw zagranicznych. Chciałbym do tego dodać kilka swoich uwag. Subiektywnych rzecz jasna. Z 14 ministrów pierwszych czterech znałem służbowo. Gdy byłem ambasadorem na Litwie, polską dyplomacją kierowali kolejno Krzysztof Skubiszewski, Andrzej Olechowski, Władysław Bartoszewski i Dariusz Rosati. Tu skalę porównawczą mam pełną. Jeśli chodzi o pozostałych, to wprawdzie część z nich znałem osobiście, ale ich działalność mogłem oglądać tylko z zewnątrz. Z „moich” czterech ministrów każdy był inny.
Realna pandemia i pozorne państwo
Do zatrzymania pandemii konieczne są rozliczne ograniczenia narzucone przez rząd, a z drugiej strony potrzebna jest dyscyplina społeczna. Są ludzie z natury odrzucający wszelkie zakazy i obowiązujące w społeczeństwie normy. Dawniej nazywano ich psychopatami. Dziś, aby nikogo nie urazić, mówi się o nich delikatniej: że są „aspołeczni” lub, mocniej, „antyspołeczni”. Stanowią oni, jak wynika z badań, jedynie ok. 7% populacji. Z nimi trudno. Masek nie będą nosić albo będą demonstracyjnie nosić je na brodzie, chyba że sami się wystraszą, że się
Obajtek wszystko może…
Media nie odpuszczają. Dowiadujemy się o kolejnych nieruchomościach prezesa Obajtka, które, gdyby wziąć pod uwagę zmieniających się właścicieli: od Obajtka, który „wszystko może”, do jego brata leśniczego, który może trochę mniej, ale też, jak się okazuje, dość dużo (w krótkim czasie z leśniczego awansować na dyrektora okręgowego Lasów Państwowych mało kto potrafi), i z powrotem do tegoż Obajtka, który może wszystko, wydają się nader ruchliwe. Wędrówki owych bardzo ruchliwych nieruchomości (Obajtek może nawet z nieruchomości zrobić w pewnym
Gwiazdy, eksperci, uczeni
Do kina, a także do teatru chodzę ostatnio, zwłaszcza w pandemii, nie za często, ale staram się śledzić życie filmowe, teatralne i estradowe, choćby za pośrednictwem mediów. Tymczasem ono toczy się widocznie jeszcze w jakimś nieznanym mi, podziemnym nurcie, z którego raz po raz wyskakują na powierzchnię (ściślej na łamy tabloidów, kolorowych czasopism lub internetu) jakieś gwiazdy. Ich sukcesy i artystyczne dokonania na powierzchni pozostają tajemnicą, tkwiąc w nieznanym ogółowi podziemiu. Widać tylko długie nogi i wydatne biusty, a przy z reguły
Kraj pod znakiem szczęśliwej wróżby
Ksenofobii nie wyplenią prokuratura ani sąd. Dla takich postaw nie może być społecznego przyzwolenia. A jest! Jeden z twórców socjologii, Émile Durkheim, twierdził, że z istnienia przestępczości jest przynajmniej taki pożytek, że dzięki niej wiemy, jakie są granice społecznie akceptowanych zachowań. Jeśli wiemy, co jest przestępstwem, tym samym wiemy, co przestępstwem nie jest. Ale odróżnienie przestępstwa od nieprzestępstwa wcale nie musi być łatwe ani oczywiste. W takiej sytuacji to sądy swoim orzecznictwem dokonują oceny, czy czyjeś zachowanie
Chyba jeszcze długo będziemy taplać się w bagnie
Gdyby Rafał Trzaskowski od razu po nieznacznie przegranych wyborach prezydenckich rozkręcił budowę nowego ruchu, dziś bylibyśmy w innym miejscu. Ale nie rozkręcił. Wedle wersji oficjalnej przeszkodziły mu w tym pęknięta rura warszawskiej oczyszczalni ścieków i trudny do opanowania wyciek fekaliów do Wisły. Nie bardzo pojmuję, co ma jedno do drugiego. Osobiście jako prezydent miasta tamował wyciek ścieków? Bał się, że PiS będzie huczało, że tu g… wycieka do Wisły, a prezydent Warszawy zamiast to g… łapać, jakiś ruch polityczny buduje? I tak PiS
Kosiniak-Kamysz i latarnia
Amerykański socjolog Alexander H. Leighton napisał kiedyś, że „polityk może wykorzystywać wiedzę naukową tak jak pijak latarnię – nie po to, żeby się oświecić, ale po to, aby się podeprzeć”. To nader trafne spostrzeżenie upowszechnił w Polsce Stanisław Ossowski w znanej książce „O osobliwościach nauk społecznych”. Jest ono przypominane od czasu do czasu, bo niestety pozostaje aktualne. Od końca absolutyzmu oświeconego zapotrzebowanie na naukę ze strony polityków ogranicza się zwykle do tej drugiej funkcji – podpórki. Wyjątek stanowiły