Człowiek chcący tworzyć rzeczywistość

Człowiek chcący tworzyć rzeczywistość

President Nixon confers Nov. 25, 1972 with Henry A. Kissinger in New York after the presidential adviser returned from a week of secret negotiations in Paris with North Vietnam's Le Duc Tho. The White House announced later that the president was

Kissinger: realista, oportunista, utalentowany sprzedawca? Przed wejściem do gmachu nowojorskiej biblioteki publicznej od późnych godzin popołudniowych pysznił się czerwony dywan. Pod wejścia podjeżdżały kolejne drogie samochody, a z nich wyłaniali się goście. Nierzadko z obstawą. Jedni śpieszyli do środka, nie oglądając się na nic. Drudzy dawali się namówić na zdjęcia lub krótką pogawędkę pod okiem ochroniarzy. Lista nazwisk szybko pozwalała się zorientować, że to wydarzenie dla szczególnego rodzaju celebrytów. Pojawili się urzędujący sekretarz stanu USA Antony Blinken i dyrektor CIA William Burns. Był David Petraeus, głównodowodzący sił koalicji w Iraku i niegdyś również dyrektor CIA. Galę zaszczycił Larry Summers, były sekretarz skarbu w administracji Billa Clintona i jedna z czołowych postaci gabinetu Baracka Obamy. Na miejsce dotarli też znana całemu światu dyplomatka i obrończyni praw człowieka Samantha Power, były prezes Google’a Eric Schmidt i kard. Timothy Dolan, arcybiskup Nowego Jorku. Lista zaproszonych luminarzy godna wręczenia Pokojowej Nagrody Nobla. Nie brakuje szczególnej ironii w tym, że przyjęcie wydano na cześć człowieka, o którym równie często jak „mąż stanu” mówi się „zbrodniarz wojenny”. I to nie wśród wrogów, ale właśnie w USA – jego ojczyźnie z wyboru. Bohaterem wieczoru był Henry Kissinger. Były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta Richarda Nixona, sekretarz stanu i jeden z autorów amerykańskiej polityki zagranicznej XX i XXI w., obchodził 100. urodziny. Powiedzieć, że Kissinger przeżył swoich krytyków, to mało. Kissinger przeżył całe pokolenia swoich krytyków. Za życia stał się legendą, jego wpływ na globalną politykę jest niezmiennie wielki. Podobnie jak wielka jest góra trupów, którą zdaniem osób bardziej krytycznych niż goście bankietu w Nowym Jorku zakończyła się dekada Kissingera za sterami amerykańskiej polityki zagranicznej. On zaś, mimo że teoretycznie jego czas dawno powinien minąć, dalej polaryzuje, budzi ciekawość i podziw wymieszany z pogardą. Czy słusznie? Powiedz mi, co myślisz o Kissingerze… Życiorys i biografia Kissingera są szeroko znane. Nawet jeśli wciąż potrafią być przedmiotem kontrowersji, a dociekliwi dziennikarze (np. Nick Turse czy pokolenie przed nim Christopher Hitchens) wyciągają na światło dzienne ukrywane przez dziesięciolecia fakty. Ale o tym za chwilę. Najpierw kanoniczna wersja biografii. Henry Kissinger urodził się w żydowskiej rodzinie w niemieckim Fürth, a lata jego dojrzewania przypadły na czas rosnącego w siłę nazizmu. Rodzina Kissingerów uciekła z Niemiec późno, ale w porę, by początek II wojny światowej zastał ich w Nowym Jorku, gdzie młody Henry doskonale sobie radził z angielskim i szkołą. W 1943 r. został powołany do wojska, otrzymał amerykańskie obywatelstwo i został wysłany do Europy. Tam młodemu chłopakowi powierzono odpowiedzialne zadanie: w kontrwywiadzie, władzach okupacyjnych i na froncie denazyfikacji. Po powrocie do USA szybko piął się po szczeblach akademickiej kariery. Niewątpliwie pomagały mu w tym intelekt i oczytanie. Szkodził brak śmiałości w mówieniu i nieznośny, zarówno apodyktyczny, jak i interesowny stosunek do relacji międzyludzkich. I podobno oba te aspekty uwidoczniły się już w tamtym czasie. Kissinger naukowiec wspierał politycznie przez większą część lat 60. Nelsona Rockefellera. Gdy jednak dostrzegł swoją szansę u boku demagoga Nixona, nie wahał się dołączyć do obozu polityka, którym wcześniej (a i później) gardził. Tak powstał nierozerwalny, pozornie sprzeczny i dziwaczny, ale przepotężny duet, który w ciągu zaledwie kilku lat zacementował swoje miejsce w historii. I doprowadził do kaskady zupełnie niepotrzebnych okrucieństw oraz rzezi niezliczonych istnień ludzkich – jak szybko przypomną krytycy. To, z czym kojarzy się dziedzictwo polityki zagranicznej Nixona i Kissingera, jest probierzem wrażliwości politycznej. Jeśli ktoś powie, że z odprężeniem w zimnowojennych stosunkach z ZSRR, słynnym spotkaniem z Mao i wznowieniem relacji z ChRL albo zakończeniem wojny w Wietnamie czy wojny Jom Kippur – ten najprawdopodobniej jest konserwatystą. Jeśli stwierdzi, że z nalotami dywanowymi na Kambodżę i Laos, przedłużaniem wojny w Wietnamie, zamachem stanu w Chile, wspieraniem szwadronów śmierci i każdej pomylonej interwencji zbrojnej USA – no cóż, to credo lewicowca. Tylko eskalacja Pół wieku temu Kissinger był na szczycie szczytów – jako najpopularniejszy, najbardziej szanowany i budzący respekt przeciwników dyplomata świata Zachodu. Rozejm

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 35/2023

Kategorie: Świat, Sylwetki