Czy polityka historyczna jest Polsce potrzebna? Tak. Czy powinna być ona realizowana jak dotychczas? Nie Polityka historyczna zawsze budziła w Polsce kontrowersje. Odkąd na początku XXI w. w debacie publicznej pojawiły się pytania o to, jak – i czy w ogóle – państwo powinno kształtować narrację historyczną, wciąż odpowiedzi nie są zgodne. Tak to zazwyczaj bywa nad Wisłą, że popadamy z jednej skrajności w drugą. Albo państwo całkowicie pozbawia się wpływu na pamięć zbiorową obywateli, albo próbuje ją odgórnie ustanowić, bez oglądania się na potrzeby i nastroje społeczne. W konsekwencji trudno mówić o jakiejkolwiek stabilności i kontynuacji w tej sferze. Tymczasem pamięć jest jednym z elementów budujących każdą wspólnotę. Odniesienia do wspólnych doświadczeń z przeszłości – nawet jeśli nie były one udziałem nas samych, a jedynie naszych przodków – integrują społeczeństwo i tworzą poczucie jedności wśród jego członków. Warto zaznaczyć, że pamięć zbiorowa, bo o niej mówimy, dotyczy zarówno zapamiętywania, jak i zapominania. Innymi słowy, w kształtowaniu naszej tożsamości równie ważną rolę co wspólne wspomnienia odgrywają wspólne amnezje, dotyczące najczęściej tych wydarzeń i osób, które mogłyby zakwestionować spójną wizję historii. Paradoksalnie w epoce rewolucji technologicznej, aby dowiedzieć się czegoś o sobie, coraz częściej sięgamy do przeszłości. Jeden z najwybitniejszych francuskich historyków, Jacques Le Goff, zauważał, że obecnie „cały świat współczesny produkuje coraz więcej pamięci zbiorowych, a historia jest pisana w znacznie większym stopniu niż kiedyś pod wpływem właśnie tych pamięci zbiorowych”. Nic zatem dziwnego, że pamięć zbiorowa znajduje się w kręgu zainteresowania polityków. Nie tylko w Polsce, lecz i na całym świecie. Współcześnie przyjmuje się, że polityka historyczna jest czymś naturalnym. Czymś, co każda władza może i powinna stosować – zarówno wewnątrz państwa, jak i w relacjach międzynarodowych. Każde państwo ma do dyspozycji co najmniej cztery narzędzia realizowania polityki historycznej. Najważniejszym jest tworzenie przestrzeni symbolicznej, np. poprzez budowanie (lub niszczenie) pomników, ustanawianie świąt narodowych czy wskazywanie sposobów ich wspólnej celebracji. Do tego ostatniego celu państwo wykorzystuje kolejne narzędzie – instytucje pamięci. Są one bezpośrednio odpowiedzialne za kształtowanie pamięci zbiorowej, a należą do nich m.in. muzea, centra kultury, instytuty badawcze, biblioteki itp. Równie istotny jest system szkolnictwa i nauki. Przez tworzenie kanonu lektur, dopuszczanie do obiegu podręczników szkolnych czy fundowanie grantów badawczych państwo sprawuje kontrolę nad dominującą narracją o przeszłości. Wreszcie pamięć zbiorowa jest kształtowana także przez wymiar sprawiedliwości, który może penalizować pewne opinie dotyczące historii, negację Holokaustu. Osiem lat regresu Ten wstęp teoretyczny potrzebny był do oceny dotychczasowej polityki historycznej i wskazania jej ewentualnych modyfikacji. Nie ulega wątpliwości, że minione osiem lat przyniosło regres w sferze kształtowania pamięci. Jest to być może kontrowersyjna teza, gdy weźmie się pod uwagę, ile środków i energii rząd Zjednoczonej Prawicy przeznaczył na różnego rodzaju inicjatywy nakierowane na politykę historyczną. Rekordowy budżet Instytutu Pamięci Narodowej (od 249 mln zł w 2015 r. do ponad 539 mln w roku bieżącym i niemal 649 mln zaplanowanych w budżecie na rok 2024), powołanie nowych instytucji pamięci (to m.in. Instytut Pileckiego, Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Paderewskiego, Instytut Strat Wojennych im. Jana Karskiego), utworzenie nowych muzeów (Muzeum Getta Warszawskiego, Muzeum Polaków Ratujących Żydów, Muzeum Pamięć i Tożsamość im. św. Jana Pawła II) oraz współprowadzenie wielu muzeów regionalnych – lista jest imponująca. Gdy jednak spojrzeć na to, jak powyższe wpłynęło na świadomość społeczną, tj. na nasze rozumienie przeszłości, teza o zmarnowanych ośmiu latach przestaje się wydawać tak zaskakująca. Większość działań podejmowanych przez powyższe instytucje miała ograniczony zakres, nakierowany głównie na jedną grupę odbiorców, o już ukształtowanych poglądach, także na przeszłość. Co więcej, zostały one zaangażowane do codziennej walki politycznej. To prawda, że polityka historyczna realizuje bieżące cele, lecz nie może być używana jedynie do ataku na partie opozycyjne i ich zwolenników. Tymczasem przez ostatnie osiem lat cały aparat państwa został zaangażowany niemal wyłącznie do tego. Za przykład może posłużyć zmiana podstawy programowej historii w ubiegłym roku i wprowadzenie przedmiotu historia i teraźniejszość