Dokąd zmierza ten świat?

Dokąd zmierza ten świat?

A my udajemy, że ich nie widzimy.

– Właśnie. Taki spisek obojętnych. Znieczulonych… Może jeszcze jeden cytat: „Aby utrzymać styl życia wykluczający innych, albo żeby móc entuzjazmować się tym egoistycznym ideałem, rozwinęła się globalizacja obojętności. (…) Kultura dobrobytu nas znieczula i tracimy spokój, jeśli rynek oferuje coś, czego jeszcze nie kupiliśmy, podczas gdy zrujnowane życie tych wszystkich ludzi z powodu braku szans wydaje nam się zwykłym spektaklem, który nas wcale nie porusza”.

Czujemy się zgorszeni tym, że jacyś inni upominają się o siebie. Co nas tak zepsuło? Państwo dobrobytu? Zwycięski neokonserwatyzm? Media?

– Ironia historii… A może i nie ironia – ale logika drwiąca z naszych wyobrażeń o skutkach naszych poczynań. Nasi przodkowie wypowiedzieli wojnę skrępowaniom woli jednostkowej: przypisaniu do dziedzicznej pozycji społecznej, wszędobylskiej i natrętnej ingerencji państwa w to, co robimy i jak się zachowujemy, wścibskiej kontroli nad sposobem życia, jaki chciałoby się nam samym i wedle własnego uznania wybierać. Wojnę wygrali, w spadku nam przekazali trofeum triumfu – wolność jednostkowego wyboru; ale nam, ich spadkobiercom, przyszło tę wolność realizować w do cna zindywidualizowanym (a raczej zatomizowanym) społeczeństwie, o wątlejących więzach wspólnotowych, wiotczejącej solidarności międzyludzkiej, coraz zajadlejszej konkurencji i narastającej podejrzliwości wzajemnej; dla wielu, dla rosnącej liczby współczesnych, ten triumf zalatuje pyrrusowym zwycięstwem. Jak uparcie powtarzał zmarły niedawno Ulrich Beck, najprzenikliwszy bodaj umysł wśród współczesnych socjologów: to po jednostce, zdanej na prywatne jeno siły i zasoby, oczekuje się dziś znalezienia indywidualnych rozwiązań dla społecznie wytwarzanych problemów; podczas gdy większości z nas – i to niepohamowanie rosnącej liczebnie – spełnienie owych oczekiwań przerasta siły i zasoby pozostające w indywidualnej dyspozycji.

Wolność była potrzebna elitom. Reszcie – mniej. Gdy mówię te słowa, czuję się nieswojo. Jakbym bluźnił…

– Założenie jednostkowej samowystarczalności przedstawiane jako wyzwolenie jednostki było i pozostaje lakierem ideologicznym kryjącym chropawą rzeczywistość zderegulowanego i sprywatyzowanego społeczeństwa, w jakim porzucona, na własne siły skazana jednostka może tylko na siebie liczyć w pojedynku ze społecznie zgotowanym losem. Niektórym spośród nas (coraz mniej licznym, bo wedle najświeższych kalkulacji ograniczonym do 1% ludności) w to graj!

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 09/2015, 2015

Kategorie: Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy