Dziennikarstwo od nowa

Dziennikarstwo od nowa

Nikole Hannah-Jones stands for a portrait at her home in the Brooklyn borough of New York, Tuesday, July 6, 2021. Hannah-Jones says she will not teach at the University of North Carolina at Chapel Hill following an extended fight over tenure. (AP Photo/John Minchillo)

Amerykańskie media muszą ponownie określić swoją misję Choć kontrowersje w świecie mediów za oceanem są codziennością, rzadko kiedy ich żywotność wykracza poza pojedynczy cykl informacyjny. Skandale, kłótnie, niepoprawne politycznie komentarze pojawiają się i szybko znikają. O ile więc nie może dziwić sama dyskusja na temat rasowych aspektów pracy dziennikarskiej czy poruszania tematu rasizmu, wciąż w Stanach Zjednoczonych obecnego wręcz systemowo na wielu płaszczyznach życia, o tyle przedłużanie się tej dyskusji, trwającej ponad dwa lata, to znak, że chodzi o coś więcej niż zwykłą medialną przepychankę. Tak się dzieje w przypadku projektu redakcji „New York Timesa”, zwanego „1619”, poświęconego historii niewolnictwa i wykluczenia na tle rasowym w USA. Tytułowa data to rok, w którym do brzegów ówczesnych brytyjskich kolonii przybił pierwszy statek z niewolnikami z Afryki. W ramach tej inicjatywy „New York Times” opublikował wiele felietonów, reportaży, materiałów multimedialnych, prowadził też podcast i stworzył serię krótkich filmów wideo. Mimo że mowa o jednej z największych i najzasobniejszych redakcji na świecie, nawet jak na „NYT” było to przedsięwzięcie niesamowicie szeroko zakrojone. Nie tylko zresztą ze względu na wyzwania techniczne i logistyczne. „1619” miał tak naprawdę wymiar cywilizacyjny, bo od początku dążył do ustanowienia zmiany pozornie niewyobrażalnej. Stwierdzeniem założycielskim projektu było bowiem zdanie, że Ameryka nie zaczęła się w roku 1776, jak uczy konwencjonalna historia, tylko właśnie w 1619. Innymi słowy, „NYT” chciał powiedzieć czytelnikom, że ich kraj trwa tak długo jak segregacja rasowa na jego terytorium. Koordynatorką „1619” została Nikole Hannah-Jones, o której można powiedzieć, że jest jedną z najbardziej polaryzujących dziennikarek w Stanach. Od zawsze zajmowała się tematami rasowymi, jednak jej zaangażowanie w „1619” przyniosło nie tylko wielką, ogólnokrajową rozpoznawalność, lecz także licznych wrogów. Co ciekawe, ci ostatni pojawili się nie tylko na republikańskiej prawicy. „1619” okazał się bowiem zbiorem niesamowicie bogatych materiałów dziennikarskich, poruszających ważny społecznie temat, aczkolwiek stworzonych pod bardzo konkretną tezę. Tezę, dodajmy, z którą nie zgadzali się nawet przychylni sprawie eksperci zajmujący się tematami rasowymi. Kilka miesięcy po premierze cyklu „New York Timesa” w magazynie „Politico” ukazał się esej, którego autorem była prof. Leslie Harris z Northwestern University, jedna z najlepszych w USA specjalistek od historii niewolnictwa i wykluczenia rasowego. Harris opisała w nim kulisy pracy nad „1619”, bo redakcja „NYT” zaprosiła ją do współpracy w celu weryfikacji faktów i niektórych argumentów zawartych w tekstach. Już we wstępie do pierwszego pojawiło się stwierdzenie, które do dziś wzbudza gigantyczne kontrowersje. Nikole Hannah-Jones napisała bowiem w eseju, że niewolnictwo leży u źródła nie tylko amerykańskiej opowieści narodowej, ale też całej państwowości. Według niej wojna o niepodległość kraju wybuchła dlatego, że mieszkańcy kolonii, przerażeni rozchodzącymi się po całym imperium brytyjskim plotkami o możliwej abolicji, przestraszyli się utraty swoich niewolników. Dlatego chwycili za broń i wybili się na niezależność od korony. Harris nie tylko klasyfikuje to stwierdzenie jako przesadzone, wręcz otwarcie mijające się z prawdą, ale też dodaje, że o błędzie poinformowała redakcję. Mimo to zespół pracujący nad „1619” jej komentarz zignorował. Temperaturę sporu podnosi fakt, że obie kobiety zaangażowane w spór są czarnoskórymi Amerykankami, udzielającymi się w środowiskach postępowych. Harris, pisząc dla „Politico”, niuansowała sprawę, podkreślając, że choć w „1619” są błędy merytoryczne, których dało się uniknąć, projekt ma ogromne znaczenie i jest bardzo potrzebny. Niechcący przyczyniła się jednak do nakręcenia spirali krytyki wobec „NYT”, którego redakcji zarzucono, nie do końca bezpodstawnie, że wyszła z roli dziennikarskiej, zajmując pozycję wręcz polityczną. Długo nic sobie z tych zarzutów w „NYT” nie robiono; projekt był rozwijany – wspólnie z Pulitzer Center powstał nawet sylabus do nauczania historii w szkołach, stawiający sobie za cel odkłamanie narracji o Ameryce jako kraju stworzonym wyłącznie przez białych ludzi. Im więcej jednak było wokół „1619” kontrowersji, tym bardziej rosła presja, by redakcja zajęła stanowisko. Zwłaszcza że napływały kolejne listy otwarte, podpisane przez historyków, choć najczęściej byli to biali, konserwatywni mężczyźni. Odpowiedź była wyważona, aczkolwiek „NYT” musiał się przyznać do nagięcia zasad. Hannah-Jones przeprosiła za nadużycie w informacji o wojnie o niepodległość, obiecując zmianę kontrowersyjnego zdania w książkowej wersji

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 29/2021

Kategorie: Świat