Festiwaloza

Festiwaloza

fot. Pawe³ Wo³ochowicz

Dla kogo dziś są festiwale? W roku 2022 za jednodniową wejściówkę na festiwale muzyczne płaci się tyle, ile za czterodniowy karnet w 2010 r. Widać, że festiwale zmieniły się z rozrywki masowej w elitarną zabawę. Czy duch wolności znany z legendarnego festiwalu Woodstock upadł? A może od zawsze był mitem? Festiwale po pandemii Polska festiwalami stoi. Stały się one tak nieodłącznym elementem okresu wakacyjnego jak parawany na plaży w Dębkach. Do wyboru jest ponad 20 festiwali trwających najczęściej dwa, a czasami nawet cztery dni. To te najpopularniejsze. Przekrój jest tak duży jak ilość muzyki, którą można znaleźć w serwisach streamingowych. Do najpopularniejszych imprez należą Open’er, OFF Festival, Orange Warsaw Festival, FEST Festival, Tauron Nowa Muzyka czy wreszcie ogromny Pol’and’Rock. Nie ma więc co się dziwić, że polska publiczność była wyjątkowo głodna muzyki po dwóch latach przerwy spowodowanej restrykcjami pandemicznymi. Niestety, fani festiwali płacą w tym roku za bilety jak za zboże. Organizatorzy argumentują, że to koszty, które trzeba ponieść na rzecz odbudowywania się branży muzycznej po COVID-19. Nie da się zaprzeczyć, że rynek muzyczny wiele wycierpiał podczas pandemii. Artyści na całym świecie musieli ograniczyć się do lokalnych występów dla niewielkiej publiczności lub w ogóle zaprzestać jeżdżenia w trasy koncertowe. Wpłynęło to w oczywisty sposób na organizowanie festiwali muzycznych, które w odpowiedzi na ciągle zmieniającą się politykę antycovidową działały albo w formule online, albo były odwoływane, jak choćby gdyński Open’er w 2020 r. czy Orange Warsaw Festival z lat 2020 i 2021. Ten drugi został rok temu odwołany głównie dlatego, że polski rząd nie mógł się zdecydować co do obostrzeń dla koncertów na świeżym powietrzu. Organizatorzy dali sobie spokój, bojąc się, że straty przerosną zyski. Bałagan był taki, że jeszcze w lutym 2022 r. na tzw. koncerty na świeżym powietrzu mogło przyjść 250 osób, podczas gdy widowiska sportowe mogło oglądać 20 tys. widzów. Sprawa trafiła nawet do Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Organizatorzy największych wydarzeń muzycznych argumentują, że część zagranicznych artystów chce teraz między 150% a 200% swoich koncertowych stawek sprzed pandemii. To wygodna wymówka, by podnieść ceny biletów, które w tym roku kosztują średnio 100 zł więcej niż przed pandemią. Festiwalowiczów to nie dziwi, bo przecież każdy chce wyjść na swoje. Prawda jest jednak trochę bardziej złożona. Dlaczego tak drogo? Zagadnienie rosnących cen nie dotyczy ostatnich dwóch lat. Warto się przyjrzeć, ile bilety kosztowały dekadę temu, kiedy festiwale dopiero stawały się w Polsce popularną rozrywką. W ciągu dziesięciu lat wejściówki na tego typu wydarzenia zdrożały przynajmniej dwukrotnie. W 2010 r. czterodniowy karnet na Open’era kosztował 350 zł. W 2022 r. wejście na ten sam festiwal z biletem jednodniowym kosztuje dokładnie tyle samo. Warto podkreślić, że już wtedy na scenach festiwali grały światowe gwiazdy muzyki, więc skok cenowy nie wynika ze skoku jakościowego. W 2014 r. na scenach Orange Warsaw Festival gościli najwięksi światowi artyści i artystki, reprezentujący cały katalog muzycznych gatunków: Florence and the Machine, Kings of Leon czy Snoop Dog. Cena biletów? Karnet na trzy dni – 579 zł, a jednodniowe wejściówki – 229 zł. W tym roku przy równie znanych wykonawcach jednodniowa wejściówka kosztowała 329 zł plus opłaty manipulacyjne, czyli kolejne 40 zł. Łącznie 369 zł za jednodniowy bilet. Opowieści o artystach żądających nawet dwukrotności przedpandemicznych gaż także mają pewne luki. Widać to, gdy sprawdzamy ceny biletów na koncerty pojedynczych wykonawców. Weźmy światowej sławy gitarzystę solowego Joego Satrianiego, który w 2013 r. grał w Parku Sowińskiego na warszawskiej Woli. Cena za bilet wynosiła 140 zł. W 2018 r. Satriani znowu grał w Warszawie, tym razem na Torwarze – bilety kosztowały 159 zł. Gdy gitarzysta wrócił do Polski w tym roku, za wejście na jego majowy koncert trzeba było zapłacić 180 zł. Jak widać, cena w ciągu dziewięciu lat wzrosła, ale nawet po pandemii nie można mówić o jej dwukrotności. Tymczasem skok cen dotyczy właściwie wszystkich najpopularniejszych festiwali w Polsce. Dyskusję

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 34/2022

Kategorie: Kultura