Granica niemożności

Granica niemożności

27.01.2022 Tolcze kolo Kuznicy N/z posterunek przy granicy polsko bialoruskiej Fot. Stefan Maszewski/REPORTER

Stała i liczna obecność na wschodzie Polski to sprawdzian, z którym wojsko radzi sobie z trudem Przez cały miniony tydzień na lotnisku w podrzeszowskiej Jasionce lądowały samoloty z żołnierzami oraz sprzętem US Army. Na Podkarpacie i Lubelszczyznę przerzucono w sumie niemal 5 tys. spadochroniarzy z elitarnej 82. Dywizji Powietrznodesantowej z Fort Bragg w Karolinie Północnej. Wojskowych rozmieszczono w tymczasowych bazach, których lokalizacja – poza halą G2A Arena w Rzeszowie – pozostaje niejawna. Jak wynika z oficjalnych deklaracji Waszyngtonu, relokacja to odpowiedź na agresywną politykę Moskwy wobec Kijowa. Tajemnicą poliszynela jest, że amerykańska obecność w południowo-wschodniej Polsce, wzdłuż granicy z Ukrainą, ma poza demonstracją siły także inny cel. W Pentagonie uznano, że ryzyko rosyjsko-ukraińskiej wojny jest na tyle wysokie, że należy się przygotować na scenariusz ewakuacji obywateli USA i innych państw Zachodu, przebywających na Ukrainie. Samych Amerykanów jest tam obecnie ok. 30 tys., liczbę pozostałych „podopiecznych” szacuje się na ponad 150 tys. Stąd m.in. obecność w Polsce gen. Christophera Donahue, dowódcy 82. DPD, który zasłynął sprawnie przeprowadzoną ewakuacją niemal 120 tys. cywilów z Kabulu. I nawet jeśli w tych działaniach jest więcej paniki niż trzeźwego namysłu, Warszawa otrzymała zza oceanu bardzo wyraźny sygnał: nie wierzymy w wasze możliwości poradzenia sobie z kolejnym przygranicznym kryzysem. Po dziurki w nosie Tym poprzednim jest rzecz jasna napięcie na granicy z Białorusią, gdzie jeszcze kilkanaście tygodni temu mieliśmy do czynienia z silną presją migracyjną, sterowaną przez Aleksandra Łukaszenkę. Uchodźców z Bliskiego Wschodu i Azji znacząco ubyło – liczba prób nielegalnego przekraczania granicy niemal wróciła do przedkryzysowej normy. Trudno powiedzieć, na ile zadecydowała o tym pogoda (która znów łagodnieje…), na ile zaś zabiegi dyplomatyczne Unii Europejskiej i militaryzacja granicy przez Polskę. Faktem jest, że armia utrzymuje na Podlasiu silny kontyngent, złożony z co najmniej 10 tys. żołnierzy, którego wycofanie będzie możliwe późną wiosną, gdy ukończone zostaną prace nad przygranicznym murem. Prawdę powiedziawszy, ujawnione w zeszłym tygodniu zdjęcia gotowych fragmentów zapory brutalnie weryfikują zapowiedzi rządu. Płot, choć solidniejszy od zasieków, wcale nie sprawia wrażenia trudnego do pokonania. Zdaje się zatem, że mimo gigantycznych kosztów (1,6 mld zł!) skończy się „jak zawsze”, co dla wojska będzie oznaczać trwałą i liczną obecność przy granicy. Bo że Łukaszenka odpuści, mundurowi złudzeń nie mają. Tymczasem zwykłe wojsko ma już „granicy” po dziurki w nosie. – Amerykanie zwożą do Polski całe miasteczko dla ewakuowanych – mówi oficer z 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej. – W kilka dni zgromadzili wszystko, co byłoby potrzebne do zakwaterowania co najmniej kilkunastu tysięcy ludzi. My przez pół roku nie zdołaliśmy dowieźć na wschód wystarczającej liczby kontenerów mieszkalnych. Nadal część chłopaków mieszka w ziemiankach – nie kryje smutku mój rozmówca. Jego zdaniem mści się podjęta za Platformy decyzja o zwinięciu dużej części służb tyłowych armii. Aktualnie WP ma tylko dwie brygady logistyczne (w Bydgoszczy i Opolu) – stanowczo za mało jak na przeszło 100-tysięczne wojska operacyjne. Czkawką odbija się również wprowadzona w tym samym czasie pełna profesjonalizacja. „U nas pustki, w jednostce zostały tylko służby dyżurne, matki karmiące i niezbędni oficerowie – pisze mi żołnierka z garnizonu na zachodzie Polski. – Jednocześnie realizowane są szkolenia poligonowe, zawody sportowe, ćwiczenia rezerwy; ktoś to ogarniać musi”. W tym miejscu dodać należy, że obciążeń nie ubywa – 12 lutego br. rozpoczęły się duże ćwiczenia Saber Strike 22, przyśpieszone o kilka tygodni z uwagi na sytuację wokół Ukrainy. Służba dla entuzjastów Przy aktualnej skali operacji angażuje ona większość wojsk lądowych – i ponad jedną czwartą całości sił operacyjnych WP. Gdy 10 tys. wojskowych tkwi na przygranicznych posterunkach, drugie tyle odpoczywa (armia ma bodaj najbardziej propracowniczy system urlopowy w Polsce), a kolejne 10 tys. do misji się przygotowuje (gotowość zwykle oznacza standardową służbę „od do”). Żołnierze jadą na dwutygodniowe tury, bywa, że przedłużane o tydzień. Inny mój rozmówca, spadochroniarz z 6. Brygady Powietrznodesantowej, był na granicy już kilka razy. Ostatnio na przełomie stycznia i lutego. –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2022, 2022

Kategorie: Kraj