Historia bez zaciśniętych zębów

Historia bez zaciśniętych zębów

Fot. Karol Porwich/EastNews, Czestochowa 08.01.2022. 14. Patriotyczna Pielgrzymka Kibicow na Jasna Gore. N/z: Prezes IPN dr. Karol Nawrocki i ks. Jaroslaw Nawrocki podczas spotkania w auli Kordeckigo na Jasnej Gorze w ramach pielgrzymki.

W ostatnim 20-leciu to IPN miał decydujący wpływ na kształtowanie narracji historycznej w polskim społeczeństwie Wybitny, choć niestety zapomniany, poznański historyk prof. Jerzy Krasuski zapisał takie oto myśli dotyczące swojego zawodu: „Historiografia jako jedna z nauk społecznych jest w bardzo wysokim stopniu narzędziem walki i oddziaływania politycznego i ideologicznego niezależnie od tego, czy historyk posługuje się tym narzędziem świadomie, czy nieświadomie. Historyk, tak jak każdy człowiek, jest ukształtowany przez swoje środowisko w sensie zarówno wąskim, jak i szerokim. Jest on wytworem klimatu, środowiska geograficznego, rasy, narodu, klasy i warstwy społecznej, kręgu kulturowego, epoki, tradycji, rodziny, szkoły, swojego zawodu – oraz odpowiadającym tym wyznacznikom poglądów religijnych, filozoficznych, politycznych i społecznych. (…) Wśród czynników wpływających na postawę historyka bardzo ważną rolę odgrywa przynależność narodowa. Historiografia jako nauka ukształtowała się w okresie, gdy nacjonalizm, tak jak poprzednio religia, stał się najbardziej uderzającym i najskuteczniejszym orężem oddziaływania ideologicznego. W rezultacie historiografia XIX i XX w. stawiała sobie za cel przede wszystkim podkreślanie wartości i zasług własnego narodu w przeciwstawieniu do innych, gloryfikowanie jego przeszłości – z reguły uważanej za »wspaniałą« – lub rozważanie domniemanych straconych okazji zdobycia jeszcze większej chwały, a uniknięcia załamań i niepowodzeń. Jeśli w epoce feudalnej celem historyka było głównie przedstawienie dziejów dynastii i jej gloryfikacja, to w epoce nacjonalizmu przedmiotem takiego zainteresowania stał się naród albo państwo narodowe (…); dzieje zaś władców, choć opisywane nadal szczegółowo, oceniano z punktu widzenia tego, co powinno być ich służbą dla narodu i państwa”1. Niewielu historyków ma tak uczciwe i obiektywne podejście do swojej profesji jak prof. Krasuski, który udowodnił to swoimi licznymi książkami, w tym zupełnie niespotykaną w polskim piśmiennictwie „Historią Niemiec”. Niespotykaną, bo nie ma w niej śladu urazy czy uprzedzenia wobec narodu niemieckiego, za to celem autora było – jak napisał we wstępie – „aby Czytelnik zrozumiał historyczny dramat tego narodu, którego dzieje nie były pasmem sukcesów, a zakończyły się katastrofą”. Historycy – celebryci „Aby Czytelnik zrozumiał…” – ten postulat towarzyszył poznańskiemu historykowi przez całe naukowe życie. Jakże odmienna to postawa od dominującego dziś podejścia dużej części adeptów muzy Klio, którzy wybierają ten zawód, by coś lub kogoś uczcić, upamiętnić, uhonorować, a z drugiej strony – oskarżyć, zlustrować, pognębić. Dziesiątki, setki studentów i absolwentów wydziałów historycznych poluje na „temat”, który przyniesie im sławę równą tej, jaką zdobyli panowie Cenckiewicz i Gontarczyk, lustrujący prezydenta Wałęsę, albo pan Zychowicz, głoszący nieodzowność sojuszu II Rzeczypospolitej z III Rzeszą. Oczywiście tylko nieliczni staną się historykami celebrytami, ale pokusa jest ogromna. Dlatego profesja historyka już dawno przestała być „zawodem zaufania publicznego”, a sami historycy należą – obok polityków i dziennikarzy – do głównych winowajców zaostrzania konfliktów ideologicznych w naszym i tak mocno skłóconym społeczeństwie. Łatwo wyznaczyć początek tego zaprzęgnięcia historii do polityczno-ideologicznych rydwanów w III RP. Były to pierwsze lata naszego stulecia, gdy z jednej strony wywołała burzę książka Jana Tomasza Grossa o zbrodni w Jedwabnem, a z drugiej – utworzono Instytut Pamięci Narodowej, którego jednym z pierwszych zadań stała się polemika z Grossem. Niedługo potem zaczęto otwierać esbeckie teczki z archiwum IPN, co spowodowało wylanie się ogromnej fali oskarżeń i pomówień wobec ludzi zarówno żyjących, jak i zmarłych. A gdy kierownictwo IPN objął Janusz Kurtyka, doszła do tego kolejna pasja tamtejszych historyków: propagowanie kultu „żołnierzy wyklętych” oraz dekomunizowanie ostatnich materialnych śladów PRL – nazw ulic, pomników, tablic, cmentarzy. Oczywiście w IPN pracuje tylko niewielka część historyków w naszym kraju, lecz roli Instytutu przecenić nie sposób ze względu na środki i możliwości, jakimi dysponuje, a także oddziaływanie na edukację historyczną w szkołach i mediach. Krótko mówiąc, w ostatnim 20-leciu IPN miał decydujący wpływ na kształtowanie narracji historycznej w polskim społeczeństwie. IPN-owska propaganda zaś jest typowym przykładem wykorzystania nauki historycznej do oddziaływania polityczno-ideologicznego, o którym pisał prof. Krasuski. Formy karykaturalne przybrało to pod rządami poprzedniego prezesa IPN, którego jedynym „dorobkiem naukowym” były książeczki dla dzieci

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2022, 2022

Kategorie: Kraj