Nawet nie domyślają się państwo, na co jest gotów polityk, by znaleźć się na biorącym miejscu do Parlamentu Europejskiego. Biorące miejsce to określenie ze slangu polityków, które w przypadku mniejszych partii, czyli SLD i PSL, oznacza jedynkę na liście. Pozostałe nazwiska z listy wyborczej to już bardziej dekoracja niż nadzieja na sukces. Chyba że ktoś nazywa się Adam Gierek i wygrywa wybory z drugiego miejsca. W tym roku również wokół jego kandydatury są jakieś przepychanki wynikające z ambicji lokalnych liderów partii. Tym to dziwniejsze, że prof. Gierek jest europosłem znakomitym. Bardzo kompetentnym i pracowitym, a przy tym skromnym człowiekiem. Trzeba również pamiętać, że z uwagi na dość zawiłą ordynację w tych wyborach będzie się liczył dosłownie każdy głos, bo podział mandatów między partie jest proporcjonalny i dochodzi do niego nie na poziomie okręgów, lecz całego kraju.
Zanim partie ogłoszą listy i zanim w końcu lutego ruszy kampania wyborcza, wypadałoby podsumować kończącą się kadencję. Wypadałoby wystąpić przed wyborcami i przedstawić ocenę partyjnej grupy, a także oceny poszczególnych posłów. Jak również przedstawić listę spraw, które udało się europosłom załatwić, poprawić, a choćby tych, które dopiero rozpoczęli. Przydałby się remanent tego, co zostawiają na nową kadencję. Tyle że są to tylko pobożne życzenia.
Bo czy ktoś widział liderów partii prezentujących taki bilans? A może choć próbę oceny własnych europosłów?
Mnie z oczywistych względów interesowałaby ocena polityczna europosłów z grupy Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Unii Pracy. Bo przecież nie wystarczą za ocenę reklamiarskie zabiegi polityków, którzy za pieniądze Parlamentu Europejskiego wykupili banery z ogłoszeniami, że zadanie wykonali. Mylą się im chyba role Klossa i Stirlitza z zawodem polityka. A wyborców mają za dzieci. Ciągle naiwnych i łatwych do oszukania. I to po raz kolejny. Na prośbę wielu czytelników spróbujemy zrobić takie oceny we własnym zakresie. Chętnie też wydrukujemy listy opisujące doświadczenia czytelników z kontaktów z europosłami lewicy. Choć nie tylko z nimi.
Trudno zrozumieć kryteria, jakimi kierują się partie, typując kandydatów na listy wyborcze. Decyzje o tym, kto może startować i na którym miejscu się znajdzie, podejmują bardzo wąskie, gabinetowe grupy. Żadna partia nawet nie udaje, że stosuje jakieś demokratyczne procedury. Zero rzeczywistych konsultacji. Pozory rozmów sondażowych. I butne przekonanie, że lud wyborczy znowu uwierzy i zagłosuje na partyjną listę. Czyli co? Powtórka z historii. Znowu taka sama ekipa, którą już znamy. Pazerni, dorabiający się w błyskawicznym tempie europosłowie. Cwani egoiści niemający nic wspólnego z problemami bytowymi elektoratu lewicowego. Oszuści podpisujący listy obecności dla diety i natychmiast wyjeżdżający do kraju. Podróżnicy kochający egzotyczne zakątki. Ludzie o rozdwojonej jaźni, biorący pieniądze w Brukseli, a siedzący przed kamerami na Wiejskiej? Są też oczywiście inni politycy. Dobrze przygotowani, mądrzy i pracowici. O nich też napiszemy, bo takie egzotyczne w polskiej polityce mniejszości trzeba otoczyć ochroną i opieką.
Tagi:
Jerzy Domański
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy