Jeżeli krwawi, to na czołówkę

Jeżeli krwawi, to na czołówkę

Dlaczego bezwzględna konfrontacja faktów jest tak lubiana i groźna? Tak bardzo przyzwyczailiśmy się do konfliktu między bohaterem a antybohaterem, że w kwestiach społecznych prawie zawsze konfrontujemy ze sobą przeciwstawne punkty widzenia, nawet wówczas – i to składa się na dramatyzm tej sytuacji – gdy jedno z tych stanowisk jest w sposób oczywisty fałszywe albo staje się niemożliwe do udowodnienia. False Balance to fenomen, który polega na tym, że osoby mające różny poziom wiedzy są cytowane równorzędnie. Na przykład: gdy przeciwwagą dla wypowiedzi poważnego naukowca stają się słowa osoby negującej przemiany klimatyczne lub epidemię COVID-19. Z badań wynika, że odbiorcy takich konfrontacji zapamiętują to, że w określonej kwestii żaden naukowy konsensus nie jest możliwy. Jak wyjaśnia dziennikarka Ingrid Brodnig w swojej książce „Einspruch”: „Jeżeli media kogoś pytają, oddają komuś swój czas, wówczas odbierane jest to jako sygnał, że taka osoba ma coś istotnego do powiedzenia w omawianym temacie”. Ten problem znakomicie ujmuje często cytowana rada wykładowcy dziennikarstwa Jonathana Fostera: „Jeżeli ktoś mówi, że pada deszcz, a ktoś inny, że jest sucho, to waszym zadaniem nie jest cytowanie obu. Waszym zadaniem jest wyjrzeć przez okno i sprawdzić, jak jest naprawdę”. Niezależnie od poruszanego tematu prowokacyjne wypowiedzi cieszą się z reguły większą popularnością niż te, które opowiadają się za zgodą, porozumieniem i racjonalną wymianą poglądów. Bardzo łatwo jest relacjonować jakiś temat w sposób uwypuklający konflikty, mimo że to samo zagadnienie można równie dobrze (a z reguły dużo lepiej) pokazać na przykładzie rzeczowej debaty z obrazowymi historiami. Podczas kampanii wyborczej w 2016 r. w Stanach Zjednoczonych CNN, NBC, CBS oraz MSNBC cytowały wpisy Donalda Trumpa na Twitterze dwukrotnie częściej niż Hillary Clinton. Według innych badań z anglojęzycznego obszaru z 2019 r. komentarze osób negujących zmiany klimatyczne na świecie pojawiały się w mediach częściej niż opinie naukowców. Także w Niemczech ludzie negujący zmiany klimatyczne, mający nietypowe poglądy czy nienawidzący islamu są nieproporcjonalnie często proszeni o wywiady, zajęcie stanowiska w jakiejś sprawie, są portretowani i cytowani. Według Gerharda Vowe’a, naukowca zajmującego się badaniem mediów, partia AfD jest np. częściej obecna w mediach, niż wskazywałby na to „jej demoskopowy potencjał”. Powodem takiej sytuacji, zdaniem Vowe’a, jest to, że w przypadku tej ekstremalnej, prawicowej partii silnie obecne są news factors: „konflikt, dramatyzm, negatywna postawa, zaskoczenie, bliskość”. AfD doskonale wie, jak optymalnie używać owego barometru zainteresowania. Na przykład w jednym z dokumentów stworzonych przez członków tej partii napisano tak: „AfD musi (…) bardzo świadomie i w sposób ukierunkowany ponownie stać się politycznie niepoprawną, używać odpowiedniego do tego słownictwa, a także nie cofać się przed starannie zaplanowanymi prowokacjami”. Jeden z mejli Frauke Petry, byłej przewodniczącej frakcji parlamentarnej tej partii, pokazuje, w jaki sposób politycy ze skrajnej prawicy wykorzystują mechanizmy konstruowania doniesień medialnych: „W systemie mediów ukierunkowanym na konflikty i krótkie informacje wypowiedzi formułowane w sposób zróżnicowany i rzeczowy przestają być uwzględniane. (…) Stąd też, aby być słyszalnym medialnie, niezbędne są wypowiedzi spuentowane i po części prowokacyjne. Dopiero one zwrócą na nas odpowiednią uwagę i umożliwią obecność w mediach, a w konsekwencji zaprezentują nas w sposób fachowy i wyczerpujący”. Jeszcze dosadniej podobną opinię sformułował w 2016 r. jeden z doradców Donalda Trumpa: „Prawdziwą opozycją są media, a poradzić można sobie z nimi tylko poprzez zalanie ich przestrzeni gównem”. (…) * W kilku przypadkach – jak stwierdzili badacze – konflikty i przepełnione nienawiścią debaty powstają dopiero w wyniku nierówno rozdzielanej uwagi w polityce i w mediach. Dziennikarze, publikując prowokacyjne wypowiedzi i odpowiednie na nie reakcje, podgrzewają debaty i radykalizują ich treść. Politolog Natascha Strobl określa tę dynamikę jako maszynkę do produkcji konfliktów: „Z jednej strony znajdują się kalkulujący i ideologicznie zmotywowani politycy, którzy chcą rozpowszechniać swój prawicowy ogląd świata. Po drugiej stoją media, które swój model biznesowy oparły właśnie na takich konfliktogennych wypowiedziach”. Skutek? Publiczny dyskurs przemienia się we wzajemne obrzucanie się błotem. Przykładem tej dynamiki jest debata wokół tzw. nazistowskiego tła wielu ludzi

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2023, 2023

Kategorie: Psychologia