Kobiety w wywiadzie

Kobiety w wywiadzie

Wywiad w PRL był domeną mężczyzn, kobiety mogły być sekretarkami lub lektorkami języków obcych To jedna z najdziwniejszych rzeczy. W czasach PRL starano się w wywiadzie nie zatrudniać kobiet, dominowało przekonanie, że do tej służby się nie nadają. Mówił o tym zresztą w PRZEGLĄDZIE (nr 52/2022) gen. Gromosław Czempiński, gdy wspominałem 50 lat ośrodka w Kiejkutach. „Jak przyjmowaliśmy do służby ich pierwsze roczniki – byłem przeciw. Byłem uprzedzony co do tego, jak mogą sobie radzić – przyznawał, a był wtedy wicedyrektorem wywiadu ds. operacyjnych, chwilę później szefem UOP. – Wiedziałem, jak my, mężczyźni, potrafimy nimi manipulować. Ale potem zorientowałem się, że one jeszcze lepiej potrafią manipulować mężczyznami! Więc kobiety w wywiadzie – to jest OK. Dzisiaj to standard”. Co warte zauważenia, wywiad cywilny Polski Ludowej pod względem feminizacji przechodził ewolucję. Do lat 50. kobiety były ważną jego częścią, sprawowały funkcje kierownicze, pracowały w jednostkach operacyjnych. Przyjmowano je do służby. Dlaczego tak się działo? Gdy tworzono wywiad, szukano do niego ludzi lojalnych wobec nowego państwa, znających świat i języki obce. Siłą rzeczy sięgano do wąskiego kręgu osób, głównie działaczy ruchu komunistycznego, bardzo często narodowości żydowskiej. Witold Bagieński z IPN, który opisał kobiety działające w wywiadzie, niestety tylko na podstawie teczek osobowych, przytacza historie dwóch funkcjonariuszek, które do służby przyszły grubo po czterdziestce. Kpt. Irena Bielska (Birencwajg) w 1946 r. miała 48 lat. Jej staż partyjny sięgał 1916 r. i członkostwa w SDKPiL. W 1923 r. wyjechała do ZSRR, tam wstąpiła do WKP(b), później pracowała na placówkach zagranicznych ZSRR. Potem była m.in. pomocnikiem prokuratora w Prokuraturze Miejskiej w Moskwie. W 1938 r. aresztowano jej męża, a ją wyrzucono z partii i zesłano do obozu. W 1939 r. została zrehabilitowana i zaczęła pracować w NKWD. Po wojnie wróciła do Polski i na polecenie KC PPR skierowana została do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Uznano, że nadaje się do pracy w wywiadzie, bo zna niemiecki, włoski i francuski. Jeszcze ciekawszy życiorys miała urodzona w roku 1900 Justyna Sierp (Ides Szöke, z d. Rappaport). Do SDKPiL wstąpiła w 1918 r., a później do KPRP. Za działalność komunistyczną została zatrzymana i umieszczona w obozie dla internowanych w krakowskim Dąbiu. Tam w latach 1919-1921 przetrzymywano komunistów, bundowców, żołnierzy rozbitego korpusu Denikina, Ukraińców, w zasadzie wszystkich podejrzanych. Justyna Sierp z obozu uciekła do Niemiec. Tam rozpoczęła pracę dla wywiadu Armii Czerwonej. W latach 30. była łączniczką ścisłego kierownictwa KPP, jak mówiła, „znała wszystkich ludzi, którzy jeździli do Moskwy, trzymała całą kasę i sieć kurierską w swych rękach. Przez jej ręce przechodziła cała korespondencja Politbiura. Załatwiała lokale i paszporty”. Po rozwiązaniu KPP zatrudniła się jako gospodyni u pisarki Anny Seghers, która emigrowała z Niemiec do Paryża. W czasie wojny z kolei była kelnerką w restauracji hotelu w Wersalu. I pracowała dla wywiadu radzieckiego. Do Polski przyjechała w 1947 r., rozpoczęła pracę w wywiadzie i kierowała Referatem Jenieckim Wydziału I (Szkoleniowego). Komórka ta zajmowała się jeńcami niemieckimi w Polsce, poszukiwała wśród nich kandydatów na agentów. Tyle suchy opis wyciągnięty z teczki personalnej. W Archiwum Kobiet znaleźć można wspomnienie o Justynie Sierp, napisane przez jej znajomą, Helenę Marek, i krótką charakterystykę: „Była skromna i akuratna, w mieszkaniu jej zawsze panował porządek. Znała się świetnie na ludziach, potrafiła błyskawicznie ocenić ich zdolności, a także przywary. Miała charakterystyczny sposób prowadzenia rozmowy, dzięki któremu bardzo szybko orientowała się w poglądach rozmówcy, nie zdradzając swoich. Sama była w stosunku do ludzi nieufna. Miała mnóstwo znajomych, ale przyjaźniła się z niewieloma osobami. Miała talent organizatorski, błyskawiczną orientację i niezawodną pamięć i spostrzegawczość”. Z kolei w Wydziale III (kontrwywiadzie) Sekcją Krajów Demokracji Ludowej, a potem Amerykańską kierowała ppor. Wanda Ołdakowska (z d. Edelszejn, nast. Zadrużna i Zadrużna-Wilkoszewska). Jej życie również było materiałem na serial. W 1940 r., miała wtedy niespełna 16 lat, trafiła z rodziną do getta warszawskiego. W 1942 r. uciekła stamtąd z matką i, posługując się sfałszowanymi dokumentami, zalegalizowała pobyt w aryjskiej części Warszawy. W czasie powstania w getcie mieszkanie, które wynajmowały, było kryjówką członków Żydowskiej Organizacji Bojowej (m.in. Icchaka Cukiermana).

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2023, 2023

Kategorie: Historia