Wokół PZPN krążą funkcjonariusze CBA, a prokuratura zaczyna rozgrzebywać dawne sprawy 22 listopada funkcjonariusze Delegatury CBA w Szczecinie, działając na polecenie prokuratury, zatrzymali tuż przed wylotem do Kataru na mecz Polska-Meksyk cztery osoby w związku z podejrzeniem wyrządzenia szkody w majątku Polskiego Związku Piłki Nożnej na kwotę co najmniej 1 mln zł. Zatrzymano byłego członka zarządu PZPN Jakuba T., byłego sekretarza generalnego związku Macieja S. oraz Iwonę T. i Gabrielę M., związane ze spółką współpracującą z PZPN. Sprawa ta ma dłuższą historię. Już we wrześniu 2020 r. centralę PZPN odwiedzili funkcjonariusze CBA, by zabezpieczyć komputery, telefony i dokumenty finansowe. Podobne wizyty miały miejsce w siedzibach okręgowych związku. W marcu ub.r. służby przeszukały dom Jakuba T., postaci nietuzinkowej, był on bowiem nie tylko członkiem władz PZPN, ale też wieloletnim wiceprezesem Cracovii, należącej do wielkiej firmy informatycznej Comarch. W ocenie kompetentnych organów w 2014 r. doszło do nieprawidłowości w związku z umową sponsorską, którą PZPN podpisał ze znanym producentem wody mineralnej. Prokuratura i CBA podejrzewają, że zatrzymani działacze mieli bezpodstawnie uzyskać prowizję. Innymi słowy – działali na szkodę związku. Dziennikarze szybko zwrócili uwagę na fakt, że dodatkowa umowa dotycząca pośrednictwa przy pozyskaniu tak poważnego sponsora jak ów producent wody mineralnej nie mogła zostać zawarta bez wiedzy i akceptacji ścisłego kierownictwa PZPN, na czele którego stał wówczas Zbigniew Boniek. Natomiast 1 grudnia po przylocie z Kataru zatrzymany został Andrzej Placzyński, prezes spółki Sportfive, która przez ostatnie 25 lat ściśle współpracowała ze związkiem w sprawach sponsoringu i sprzedaży praw do transmisji meczów. Wśród działaczy PZPN pojawiło się silne przekonanie, że celem działań prokuratury i CBA są były prezes i związani z nim ludzie. Ale, jak powiadają, „mieć podejrzenia i domysły, a nawet wiedzę o przekrętach – to jedno, a dowieść tego przed sądem – drugie”. Kasa, misiu, kasa Jak wyjaśnia jeden z działaczy PZPN, ta maksyma nieżyjącego już trenera Janusza Wójcika tłumaczy wszystko, co działo się, dzieje i nadal będzie działo w polskim i światowym futbolu. Wydawać by się mogło, że ujawnienie korupcyjnego maratonu z wieloletnim ustawianiem meczów w Ekstraklasie, nazwanego aferą „Fryzjera”, i grad wyroków skazujących, które spadły m.in. na trenera Wójcika („Prezesie, tu nie ma co trenować, tu trzeba dzwonić”) czy byłego znanego sędziego, obserwatora PZPN oraz komentatora Canal+ Sport Wita Ż., przyhamowały rozbuchane apetyty bonzów polskiego futbolu. Otóż nic bardziej mylnego! Sprzedajność w tym środowisku ma się całkiem dobrze. W ciszy dojrzewa kto wie, czy nie kolejna afera, która wstrząśnie polską piłką. Znów chodzi o ustawianie meczów, ale teraz mówi się o tym z angielska match fixing. Na początku listopada br. rzecznik dyscyplinarny PZPN zawiesił dwóch zawodników IV-ligowego Chemika Police i III-ligowej Concordii Elbląg za udział w ustawianiu meczów pod kątem zakładów bukmacherskich. Zorganizowane grupy przestępcze zarabiają na tym procederze krocie. Niemal jednocześnie z posady trenera III-ligowej Cartusii Kartuzy zrezygnował Przemysław Cecherz, zaznaczając: „Jestem człowiekiem, który nigdy nie chce mieć nic wspólnego z nieczystym sportem”. Cartusia jest jednym z klubów podejrzewanych o udział w machlojkach. Ta odsłona korupcyjnego procederu ma dotyczyć klubów grających w III i IV lidze. Nie wiemy jednak, jak daleko sięgają macki organizatorów tego przedsięwzięcia. Ustawianie meczów w Ekstraklasie wydaje się dziś mało prawdopodobne, bo wszyscy patrzą tam zawodnikom, trenerom i działaczom na ręce. Ale niższe ligi nie są pod tak silnym nadzorem. Z pewnością wkrótce dowiemy się więcej. Duża umowa, niewielki kapitał Silne emocje towarzyszą też cichym rozliczeniom tego, co w PZPN jest związane ze sponsoringiem i reklamą. Od 2000 r. rosła systematycznie wartość całego rynku sportowego w Polsce. Szacunki mówią, że jeśli na początku XXI w. firmy wydawały na sponsoring niewiele ponad 100 mln zł rocznie, to w roku 2019 wydatki te przekroczyły 1 mld zł. Przy czym aż 32,3% trafiało do klubów piłkarskich i PZPN. Osobą, która w związku miała wiele do powiedzenia w tych sprawach, był Andrzej Placzyński. Na polskim rynku działa on od 1993 r. Pojawił się jako przedstawiciel niemieckiej spółki UFA Film und Fernseh GmbH, która zajmowała się zakupem i sprzedażą praw do transmisji










