Lud boży kontrrewolucyjny

Lud boży kontrrewolucyjny

Nie jestem prorokiem we własnym kraju. Słuchając od czasu do czasu Radia Maryja w jego początkach, wcale nie obawiałem się, że odegra ono znaczącą rolę w polskiej polityce. Podziwiałem nawet ks. Rydzyka za zręczność, z jaką manipulował swoimi słuchaczami, mimo że poza tym wydawał mi się postacią trochę komiczną, jak sprzedawca fałszywych lekarstw w westernie. Co więcej, widziałem nawet pewne uzasadnienie dla reakcyjnego radia dającego satysfakcję psychologiczną tej części społeczeństwa, która była zaszokowana dokonującą się rewolucją postmodernistyczną w obyczajowości. Wolałbym, żeby ta reakcja wychodziła z kręgów bardziej kulturalnych, opierających się na tradycjach oświeceniowych, ale takie kręgi w Polsce mają rozmiary towarzyskie w najlepszym razie i stanowią rodzaj emigracji wewnętrznej. Krótko ujmując rzecz skomplikowaną, ta rewolucja kulturowa (obyczajowa, moralna) polega na wyparciu Marksa przez Freuda, ale Radio Maryja jest albo tak głupie, albo cele ma tak pokrętne, że nie odróżnia tych dwóch proroków i zapewnia swoich odbiorców, że nadal nie masz wroga ponad Marksa. Nieustająco go ekshumuje, żeby z nim nieustająco walczyć, nazywając jego imieniem rewolucję seksualną, ideologiczną walkę płci i co tam jeszcze rewolucja postmodernistyczna niesie. Jednym słowem „precz z komuną”. Tym hasłem wrzeszczą na siebie także obie główne partie postsolidarnościowe. Głoszenie przez księży z tego radia ewangelicznych zasad miłości, miłosierdzia i innych bogobojności oraz razem z nimi fałszywych wiadomości i oszczerstw, wzywanie do karania nie wiadomo za co, przy czym zarówno Ewangelia, jak fałszywe oskarżenia głoszone są z pianą na ustach, wszystko to jest tak przesadne, tak nieprawdopodobne, tak niespotykane, że człowiek nie wie, czy ma się bać, czy śmiać. Humorystyczna strona tego przekazu jest puklerzem chroniącym tych duszpasterzy przed poważną krytyką. Już nikomu nie jest do śmiechu, formacyjna praca tej placówki dała wyniki, które długo będą żyły własnym życiem. Miałem niedawno okazję porozmawiać z paroma stałymi, wierzącymi, oddanymi słuchaczami tego radia, także fanatycznymi zwolennikami partii obecnie rządzącej. Pytam, jaki jest ich stosunek do zmian własnoś­ciowych – prywatyzacji i reprywatyzacji. Prywatyzując, państwo otrzymuje pieniądze, reprywatyzując, traci pieniądze (patrz czartoryska dama z łasiczką). Mieszkający na wsi chłoporobotnik, teraz emeryt, bardzo wygadany przeklina prywatyzację najgorszymi słowami i zionie nienawiścią do Lewandowskiego, który powinien siedzieć, a jeszcze lepiej wisieć, i tego ostatniego sam byłby gotowy dokonać. Jeśli chodzi o reprywatyzację, pogląd ma odmienny, zróżnicowany, zależny od tego, kto reprywatyzuje i na czyją korzyść. Jeśli reprywatyzuje pani Gronkiewicz-Waltz, to jest to tak samo karygodne jak prywatyzacja Lewandowskiego (i Millera – dodaje), ale zasadniczo, co komuna zabrała, powinno być oddane spadkobiercom. Pałace jak najbardziej, ziemia z reformy rolnej również, nie rozumie, dlaczego to oddawanie tak się wlecze. Komuna zniszczyła dworki, to wielka zbrodnia bolszewicka. Dwory były ostoją polskości, kwitło tam życie kulturalne, zbiory sztuki zgromadzone przez wieki. Przerywam deklamację – bo to była deklamacja rzeczy setki razy słyszanej – i dziwię się, że chłop ma takie poglądy. Mówię, że chłopi byli przed wojną przeciwnikami dworów. A nieprawda – odpowiada chłop radiomaryjny – jakby byli przeciwnikami, toby w bitwie warszawskiej (1920) stanęli po stronie bolszewików, a nie zrobili tego. Ja słucham, a on się coraz bardziej rozgrzewa i ciągle wraca do dworków. Żadnego dworku nigdy nie widział i nie wiedział, w jakiej wsi był dworek, ale komunie tych dworków nie daruje. Może bym tego zacietrzewienia małopolskiego chłopa nie zapamiętał, gdyby nie to, że spotkałem się z takim zafascynowaniem dworkami i życiem, podobno pełnym uroku, jakie się w nich toczyło, u prawicowo zaangażowanych studentów. Nie u mnie, lecz u kolegi jeden z nich koniecznie chciał pisać pracę magisterską o dworkach. Można się domyślać, że Radio Maryja prowadziło jakąś przebiegłą edukację, posługując się nostalgią dworkową. Mój rozmówca miał bardzo szerokie zainteresowania historyczne, wiedział bardzo wiele, choć nie ściśle o Grodach Czerwieńskich i o tym, kiedy Wrocław był polski, i wiele innych rzeczy. Dlaczego Churchill razem z ruskimi zamordował gen. Sikorskiego? Ponieważ Sikorski wywodził się z inteligencji i miał szlachetny wygląd, a Churchill pochodził z nizin społecznych… Notuję to, ponieważ nieraz spotykałem się u chłopów zwolenników PiS z pogardliwym stosunkiem do „nizin społecznych”. Sojusz pisowsko-chłopski jest jednym z najdziwniejszych zjawisk w obecnej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2017, 2017

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony