Mały rachunek sumienia

Mały rachunek sumienia

Pisze w „Rzeczpospolitej” z 9 stycznia Tomasz Terlikowski: „Starcie, którego niewielkiego fragmentu byliśmy świadkami w paryskiej redakcji (słodkim eufemizmem starcie opisuje wymordowanie bezbronnych ludzi – L.S.), nie jest walką między cywilizacją zachodnią a cywilizacją islamską, ale starciem rozmaitych nihilizmów. Z jednej strony jest nihilizm zachodni, który nie tylko uznaje, że wszystko jest dozwolone, że każde bluźnierstwo, każda nienawiść wobec religii przejdzie i że prawo stanowione może uznać każde stanowisko za uprawnione, z drugiej strony mamy nihilizm islamski, którego zwolennicy uważają, że każde zachowanie jest dopuszczalne, o ile będzie można je usprawiedliwić religijnie”. Nie mam zamiaru wdawać się w moralną ocenę podobnych wywodów wypowiadanych nad kałużą krwi. Została już wydana przez miliony ludzi na nie tylko paryskich ulicach. Warto jednak prześledzić, jak w tekście naszego dyżurnego fundamentalisty ignorancja łączy się z przewrotnym zakłamaniem.
Zacznijmy od drugiego „nihilizmu”, głoszącego, że „każde zachowanie jest dopuszczalne, o ile można je usprawiedliwić religijnie”. Cóż bowiem innego głosi Tomasz Terlikowski właśnie? Bierze w obronę lekarza, który wbrew prawu uniemożliwia kobiecie dokonanie aborcji. Nie protestuje w momencie ataków chrześcijańskich fanatyków na kliniki, w których przerywa się ciąże, aczkolwiek w USA pociągnęły one już za sobą ofiary śmiertelne, ani tym bardziej przeciw niszczeniu i gazowaniu sal kinowych prezentujących filmy niesmakujące bojówkarzom o podobnych do jego poglądach itd. Jaka jest jednak w oczach sprawców prawomocność podobnych wybryków i przestępstw? Ależ właśnie usprawiedliwienie religijne. W oszukańczym poszukiwaniu paraleli stawia Terlikowski znak równości między mordem a „nihilizmem” pierwszym, tym „zachodnim”, w którym „każda nienawiść wobec religii przejdzie”.
Nie wierzę w aż taką ignorancję. Terlikowski świadomie kłamie. Wie doskonale, że w kodeksach karnych wszystkich bodaj krajów zachodnich, z Francją na czele, przewiduje się najsurowsze kary za nawoływanie do nienawiści rasowej, RELIGIJNEJ itd. Nie każde więc stanowisko jest uprawnione. Wręcz przeciwnie, cały aparat porządku publicznego stoi na straży wolności religijnej – katolickiej, protestanckiej, żydowskiej, a także (sic!) islamskiej. Jedną z pierwszych decyzji rządu francuskiego po zamachu na redakcję „Charlie Hebdo” było oddelegowanie sił policyjnych do osłony meczetów, na które targnąć by się mogli ogłupiali rewanżyści.
Co innego z bluźnierstwem. Jest ono w założeniu poniżaniem świętości. Pisał Miguel de Unamuno, którego nikt o lewackość nie posądzi, że „Hiszpanie są najbardziej katolickim narodem na świecie, gdyż ich przekleństwa są zawsze bluźniercze, co znaczy, że nawet w najgorszych momentach odwołują się do wiary”. Miał rację. Tyle że tutaj właśnie jest pies pogrzebany. Plugawić sacrum może ten tylko, kto w nie wierzy. Wtedy niech zdaje rachunek przed swoimi współwyznawcami i kapłanami. Ateista zbluźnić w religijnym sensie tego słowa nie może, gdyż nie przełamuje tabu, które dla niego nie istnieje. Są to już jednak subtelności kanoniczno-filozoficzne. Terlikowski takowymi się nie przejmuje. W tym samym artykule pisze, że nie ma co bronić „ordynarnych bluźnierców” z „Charlie Hebdo”, jeżeli „obok nas giną realni męczennicy, ludzie, którzy rzeczywiście oddają życie za Tego, którego Ewangelia nadała sens i smak Europie”. O ile wiem, za naszych dni tych „realnych męczenników” zabijają ci sami, co redaktorów „Charlie Hebdo”. W dodatku z tych samych powodów – za przeciwne im przekonania. Za to tylko, gdyż ani jedni, ani drudzy spośród ich ofiar nie uciekali się do przemocy i nigdy do niej nie wzywali. Ci sami mordercy unicestwili 11 września kilka tysięcy istnień ludzkich. Byli pomiędzy zabitymi ateiści, antyklerykałowie, wierne Kościołom owieczki, sekciarze, bluźniercy, obrazoburcy, homoseksualiści, mężowie i żony najprzyzwoitszych burżuazyjnych rodzin, a także typki spod wątpliwej gwiazdy. I oto przychodzi pan Tomasz Terlikowski i oznajmia nam, kto jest pośród prochów popiołem „rzeczywistym”, ergo na łzę naszą zasłużył. Solidną przeprowadza selekcję. Jedni, Terlikowskiego wyznania, słusznymi są męczennikami. Drugim zdarzyło się, ot tak, sczeznąć, bo tak im było przypisane. Jeśli chodzi o redaktorów podłego francuskiego tygodnika, mają w gruncie rzeczy to, na co sobie zasłużyli. Jak widać, wiara płomieniem swym gorącym wypala szare komórki.
Pana Tomasza Terlikowskiego nie mam za swojego adwersarza. Nie mam go nawet za kogokolwiek. Po prostu głęboko mu współczuję. Basia mi powiedziała, że pod tym względem jestem bardziej niż on chrześcijański. A może Basia ma rację?

Wydanie: 07/2015, 2015

Kategorie: Ludwik Stomma

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy