Izraelsko-palestyński konflikt dzieli Europę Kiedy 9 maja na Tel Awiw spadły pierwsze bomby, a w kierunku Gazy wystartowały pierwsze bombowce z Izraela, w Palestynie i innych krajach od co najmniej kilku dni trwały demonstracje przeciw przymusowym eksmisjom Palestyńczyków z ich domów w jerozolimskiej dzielnicy Szajch Dżarrah („Jerozolimska beczka prochu”, PRZEGLĄD nr 21). Palestyńczycy i wspierający ich aktywiści byli już więc gotowi wykrzyczeć to, co myślą nie tylko o eskalacji działań, ale też szerzej – o polityce Izraela i okupacji. W kolejnych dniach wyszli na ulice wielu miast z palestyńskimi flagami w dłoniach, biało-czarnymi kefijami (w Polsce znanymi jako arafatki) na szyjach i z szerokim repertuarem okrzyków i wystąpień próbujących wytłumaczyć sytuację. Aktywiści skrzykiwali się w internecie, a wieści o kolejnych demonstracjach przekazywane były, i wciąż są, między postami i zdjęciami pokazującymi tragiczną sytuację cywilów w Strefie Gazy. Widok zbombardowanych budynków, unoszącego się nad miastem kurzu z eksplozji, a także zdjęcia rannych i zabitych dzieci wyciągnęły z domów ludzi na całym świecie, choć w europejskich mediach zdecydowanie najwięcej uwagi poświęcono tłumom, które w ostatnich dwóch tygodniach wyszły na ulice Madrytu, Paryża, Londynu czy Berlina. Nic dziwnego, bo liczby uczestników demonstracji w sprawie, która większości z nich bezpośrednio nie dotyczy, były imponujące – na każdej manifestacji po kilka tysięcy osób. Fake newsy z turecką interwencją Już 10 maja, w pierwszy dzień operacji, którą izraelskie wojsko rozpoczęło przeciwko Gazie, tysiące osób protestowało w Stambule – Turcy, Syryjczycy i Palestyńczycy zgromadzili się pod izraelskim konsulatem, mimo obowiązujących restrykcji mających ograniczać rozprzestrzenianie się COVID-19. Hasło „Tureccy żołnierze do Gazy!” okazało się jednym z najpopularniejszych, a sam prezydent Recep Tayyip Erdoğan miał dwa dni później w rozmowie z Władimirem Putinem zasugerować, by „międzynarodowe siły porządkowe” udały się do Gazy zapewnić ochronę palestyńskim cywilom. To wpisało się w mocno już rozkręconą spiralę fake newsów i w mediach społecznościowych rozeszła się informacja, że „tureckie wojsko zmierza do Gazy”, także po to, by policzyć się z Izraelem. Szybko się okazało, że żaden turecki żołnierz do Gazy się nie wybiera, ale w kierunku granic 14 maja ruszyli mieszkańcy Jordanii i Libanu. Nic dziwnego, skoro oba kraje zamieszkane są licznie przez Palestyńczyków, a większość Jordańczyków, z królową Ranią na czele, szczyci się palestyńskim pochodzeniem. Jordańczycy wyruszyli więc w zorganizowanym przez grupy plemienne i ugrupowania polityczne marszu, którego trasa została tak zaplanowana, by przebiegać w pobliżu granicy Jordanii z okupowanym przez Izrael Zachodnim Brzegiem. Większa część demonstracji przebiegła pokojowo, ale w okolicy przejścia granicznego na moście Króla Husajna (lub moście Allenby’ego, jak nazywają go Izraelczycy) grupa ok. 500 mężczyzn ruszyła w kierunku granicy. Jordańska policja opanowała jednak sytuację po użyciu gazu łzawiącego i pocisków wystrzelonych w powietrze. Strzały padły też na północnej granicy Izraela, kiedy protestujący Libańczycy próbowali wejść do niewielkiej Metulli. Izraelskie czołgi oddały w ich kierunku strzały ostrzegawcze, raniąc przy tym dwie osoby, z których jedna zmarła w szpitalu. Izraelczycy tłumaczyli później, że protestujący uszkodzili ogrodzenie oddzielające kraje i podłożyli ogień na pobliskim polu. Zresztą ledwie poprzedniego dnia z Libanu w kierunku Izraela poleciały rakiety, co postawiło w stan gotowości Siły Obrony Izraela, a odpowiedzialne za obserwację granicy oddziały UNIFIL zwiększyły intensywność patroli. Gorąco w Berlinie i Londynie Na wielu protestach w Europie wcale nie było spokojniej. Podczas demonstracji w Bonn, Düsseldorfie czy Münsterze zapłonęły izraelskie flagi. W berlińskiej dzielnicy Neukölln 15 maja wznoszący palestyńskie i tureckie flagi demonstranci rzucali w policję kamieniami i butelkami, na co funkcjonariusze odpowiedzieli gazem łzawiącym. Końcowy bilans: rannych zostało 93 policjantów, a 59 protestujących aresztowano. Niektóre synagogi zostały obrzucone kamieniami, na co stanowczo zareagował prezydent Frank-Walter Steinmeier, podkreślając, że w Niemczech nie ma miejsca na antysemityzm, a wykrzykiwane na protestach antysemickie hasła będą ścigane jako przestępstwa kryminalne. Antysemickie hasła dało się także słyszeć w znanym z wielokulturowości Londynie. Doszło tam do kuriozalnej sytuacji, kiedy położoną w centrum miasta Finchley Road, w okolicy, w której mieszka wielu Żydów, przejechał konwój samochodów oblepionych palestyńskimi flagami. Z wystawionych przez okna megafonów dobiegały wulgarne hasła, nawołujące m.in. do „gwałcenia
Tagi:
aktywizm, Arabowie, Autonomia Palestyńska, Bliski Wschód, Europa, Europa Zachodnia, Hamas, Izrael, Jerozolima, konflikt izraelsko-palestyński, ludobójstwo, Maciej Konieczny, Palestyna, Palestyński Islamski Dżihad, protesty, Recep Tayyip Erdoğan, Strefa Gazy, USA, Władimir Putin, wojna, Zachodni Brzeg, zbrodnie, Żydzi










