Mięta do Sojuszu

Oglądałem w czwartek rozmowę dziennikarzy z Grzegorzem Napieralskim i Michałem Kamińskim po rozmowie szefa SLD z prezydentem. Cóż za widok! Napieralski rozpromieniony, tryskający ważnością; wczoraj poczuł do niego miętę marszałek Sejmu w zastępstwie Platformy Obywatelskiej, a oto dziś jeszcze bardziej zakochał się w nim prezydent w imieniu swojego brata i PiS. Wszyscy go uwodzą, rozrywają wręcz. Każdy chce mieć jak największy kawałek Napieralskiego. A ten Kamiński! Mina maryjnie wręcz rozanielona, jakby obok niego nie stał pomiot po PZPR, lecz Jerzy Robert Nowak, a może nawet sam Ojciec Dyrektor! Fajne!
Masz, Platformo, za swoje, bo to jest skutek twojej polityki w sprawie ustawy medialnej. Twojej i twoich działaczy, od początku pracy nad tą ustawą szantażujących SLD, że jeśli nie położą się plackiem przed twoimi pomysłami i posłanką Katarasińską, to będzie oznaczało, że popierają trwanie PiS-owskiej telewizji i PiS-owskiego radia publicznego, rzeczywiście przekształconych w ekspozyturę PiS-owskiego wydziału prasy, radia i telewizji. A Chlebowski nawet wymyślał Sojuszowi od postkomunistów, zaklinając się, że żadnych targów z postkomuną nie będzie.
Znajduję tylko jedno jedyne wytłumaczenie tej na pierwszy rzut oka niezrozumiałej taktyki pseudomoralnego szantażowania SLD zamiast rozmawiania i wypracowywania realnego kompromisu. Może się mylę, ale w tych gestach odrazy przed rozmawianiem z Sojuszem widzę chęć niedostarczenia PiS amunicji w przyszłych wyborach prezydenckich. Jeśli się nie mylę, to mamy tu drastyczny przykład, jak marzeniem o prezydenturze dla Tuska można położyć rządzenie Tuska, jeśli temu marzeniu się je podporządkuje.
Jest czymś zdumiewającym działanie Platformy ignorujące obecną kompozycję polityczną. Jeśli Platforma chce cokolwiek zmienić w kraju, to ma dwa wyjścia. Pierwsze to poddanie się PiS, swojemu śmiertelnemu wrogowi, i z nim robienie polityki. Świetnie do roli takiego kapitulanta nadaje się poseł Gowin i można jeszcze poprosić Rokitę o powrót. Drugie wyjście to realizacja swego programu, korzystając ze wsparcia SLD. Oczywiście coś za coś. To było jaskrawo jasne od momentu, kiedy powstała obecna koalicja. I Platforma powinna zrobić od początku wszystko, żeby ułożyć jak najlepsze stosunki z Sojuszem, wtedy jeszcze pod kierownictwem Wojciecha Olejniczaka, łatwiejszego do współpracy niż obecny „Zapatero mniejszy”. Nie zrobiono w tej sprawie nic i nadal nic się nie robi. Oglądałem w czwartek w TVN 24 także występ Sławomira Nowaka, szefa gabinetu politycznego premiera, pełen złośliwości pod adresem SLD, włącznie z przylepieniem go do PiS, jakby to czemukolwiek służyło.
Odrzucenie pierwszego weta Kaczyńskiego jest ważne, jako sygnał dla PiS i Pałacu, że nie da się tą drogą łatwo paraliżować rządu, bo o to chodzi PiS i prezydentowi, który jest prezydentem PiS i swojego brata. Tylko tym. O to chodzi, o paraliż – bez względu na merytoryczną treść działań rządu – o masakrę sondażową koalicji, a potem wyborczą i powrót do szaleństw IV RP. Jest oczywiste, że odrzucenie weta nie może się dokonać w oparciu o obecny projekt ustawy medialnej. Nie może więc zostać zrealizowana reforma mediów wedle życzenia samej Platformy. Jeśli czegoś nie można zrobić w całości, to trzeba zmierzać do tego etapami. Lepiej przejść pierwszy etap i poczekać na warunki do zrealizowania następnych, niż położyć wszystko, a potem krzyczeć w mediach, że brzydka opozycja nie pozwoliła. To dotyczy także reformy służby zdrowia, bo i tutaj Platforma działa tak, jakby chciała iść do celu, rozbijając ścianki działowe. A to tylko grozi rozbiciem głowy.

Do końca kadencji „Prezydenta Swojego Brata” zostało 827 dni.

Wydanie: 2008, 30/2008

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy