„Mrówki” na granicy

„Mrówki” na granicy

W Cieszynie polskim i czeskim już kombinują, jak obejść ewentualną opłatę za przejście granicy

Sobota – w Cieszynie dzień targowy. Mostem Przyjaźni wylewa się ludzka rzeka z Polski, a mostem Wolności wraca do kraju. Do Czech można się dostać na piechotę, samochodem i pociągiem. Tym ostatnim jeździ sporo osób, bo to najszybciej. Około 11 przed południem na granicy po stronie czeskiej tworzy się gigantyczna kolejka pieszych. Trzeba stać około dwóch godzin, aby przekroczyć granicę. Powodem są drobiazgowe kontrole przeprowadzane przez służby celne. Celnicy każdemu sprawdzają paszport i zawartość torby. Szukają materiałów tzw. podwójnego przeznaczenia np. farmaceutyków, materiałów chemicznych, które mogą być użyte do produkcji jakiejkolwiek broni. Ludzie przyjmują to ze zrozumieniem, ale są zmęczeni długim staniem w kolejce. Odzwyczaili się.

1,50 zł za parę butów

Starsza kobieta uczesana w kucyk dyryguje kilkoma mężczyznami. – Idź do Kasi, ona ci zapakuje. Stoi tam, koło kwiaciarni.
Pytam, czy drobny przemyt się opłaca.
– Dziennie mogę wyjść na ok. 30 zł – odpowiada bez skrępowania. – Chodzę z towarem do Czech już od pięciu lat. Jest coraz gorzej, ale coś tam dorobię do emerytury. Jest tu nas zgrana paczka. Gdy stoi kierownik G., lepiej nie chodzić, on wszystko widzi.
Żyją z przenoszenia nie alkoholu, ale butów i odzieży. Wcześnie rano odbierają towar od producenta na targowisku. Przez granicę przechodzą kilka razy dziennie, przenosząc po jednej parze butów i kilka sztuk odzieży. Tuż za szlabanem czeka na nich pośrednik, który pakuje wszystko do samochodu. Mogą tak przenieść ok. 100 par butów dziennie. Dla producenta to czysty zysk. Za buty warte w Polsce ok. 25 zł dostaje od czeskiego odbiorcy jakieś 60 zł. „Mrówka” dostaje z tego 1,50 zł. Zysk jest dzielony na całą grupę. Czasami w drodze powrotnej przynoszą jakiś alkohol, ale nie ryzykują. Wolą ten czysty, choć mrówczy interes.
– Tych butów i ciuchów nie można kupić na targowisku w Czechach, idą gdzieś w głąb kraju, może do Niemiec. Dzisiaj jednak jest okropnie, przeszłam granicę tylko raz, taka straszna kolejka. Na ogół udaje mi się cztery, pięć razy. Nie wiem, jak wyżyję z emerytury, gdy wprowadzą opłatą graniczną…

Przejedź się rikszą

Najczęściej mrówki przenoszą alkohol. Najbardziej się opłaca. Przebitka – ok. 50% w stosunku do cen w polskich monopolach. Noszą na zamówienie melin. Nie ryzykują. Jednorazowo biorą tyle, ile przewidują przepisy. Łatwiej było, gdy istniało tylko jedno przejście. Teraz muszą się nachodzić. Odległość między mostami wynosi ok. 500 m.
Tym, którzy chcą więcej razy przekroczyć granicę i nie marnować czasu na spacery pomiędzy przejściami, pomaga Olek Chromik, właściciel niewielkiej firmy rikszarskiej. Przewóz jednej osoby kosztuje 3 zł, dwóch – złotówkę drożej. Olek skończył genetykę na wydziale biologii w Łodzi. Nie obronił jeszcze pracy magisterskiej, zrobi to zimą, gdy zawiesi działalność firmy. Będąc studentem, dorabiał, jeżdżąc na rikszy. Potem postanowił z tego żyć na granicy. Przez rok jeździł sam, teraz zatrudnia trzy osoby. Riksze zmontował z pomocą ojca.
– Gdy byłem studentem, próbowałem przenosić przez granicę różne rzeczy, ale za bardzo się rzucałem w oczy i nie miałem do tego smykałki (Olek ma blisko dwa metry wzrostu). Wolę wozić ludzi. Dziennie robimy po ok. 30 km między mostami. Nie jestem kapusiem, nie będę pani pokazywał, kto nosi alkohol.
Dowiaduję się jednak, że „mrówkami” są nie tylko mieszkańcy Cieszyna i okolic. Przyjeżdżają tu bezrobotni prawie z całej Polski. Był nawet ktoś z Suwałk. Ci z daleka to najczęściej byli pracownicy PKP mający zniżki na pociąg.
– To ludzie biedni, którzy muszą jakoś sobie radzić, dorobić, utrzymać rodzinę. Niektórych podziwiam. Wśród mrówek niewiele jest osób z tzw. marginesu. Najczęściej ci, którzy stracili pracę nie ze swojej winy i nie mają szans na stałe zatrudnienie.
– Drobni przemytnicy to w sumie zjawisko marginalne – twierdzi naczelnik oddziału celnego, Zbigniew Judka. – Może jest w sumie ze sto osób, takich, które stale się kręcą. Jest też grupa płynna, pojawiająca się raz na jakiś czas. „Mrówki” znają doskonale przepisy i rzadko ryzykują. Najczęściej przenoszą coś dla siebie i znajomych.
Niektórzy piesi są bardzo pomysłowi. Jesienią i zimą noszą specjalnie uszyte gorsety ze schowkami. Niektórzy przyklejają butelki do łydek.
Właśnie pod oknem biura naczelnika słychać brzęk wyciąganych butelek. – Znowu się komuś udało – kwituje naczelnik – My wszystko widzimy, chociaż ludzie tego nie wiedzą.

Zakupy, zakupy

Zaczepiam kilka osób. Nikt nie zgadza się na ujawnienie personaliów. – Po co – pytają – mówimy pani szczerze, ale bez nazwisk.
Starszy pan z córką przyjeżdża do czeskiego Cieszyna z Katowic mniej więcej raz na miesiąc. – Głównie po leki, sporo ich zażywam, a oni uznają polskie recepty. Zaoszczędzam około stu złotych miesięcznie. – Przy okazji kupujemy słodycze dla dzieci, czasami bieliznę – mają tam bardzo dobrą, podobną do Triumpha – dodaje jego córka.
Trzy młode kobiety z ulgą stawiają torby na chodniku. Mąż jednej z nich idzie po samochód. – Nie byłam tu od wielu lat i długo nie przyjadę – mówi atrakcyjna blondynka. – Przyjechałam z siostrami, które często jeżdżą, bo uważają, że opłaca się coś kupować. Dla mnie to strata czasu. Dwie godziny w kolejce. Ale celnik przepuścił mnie z jedną butelką więcej – chwali się. – Jak ktoś ma dekolt do pępka, to trudno nie oczarować celnika – śmieje się jej siostra – Poważnie mówiąc, rzeczywiście kupujemy trochę żywności, miód, Metaxę, piwo. Raczej kupujemy w sklepach, nie na targowisku. Jednak nie wyobrażam sobie, żeby płacić za każde przekraczanie granicy.
Dwie stare kobiety pokazują mi zawartość swoich toreb. Makaron, masełka jednorazówki, koniaczek, soczki, batoniki. Na granicy stały cztery godziny. – Ale zaoszczędziło się parę groszy – cieszą się. Są z Oświęcimia.

Burmistrz do burmistrza

Dni targowe – sobota i środa – to w Cieszynie olbrzymi ruch, duże zyski dla każdego z miast. Czesi kupują u nas wiklinę, bardziej elegancką odzież, buty. Często też towary, za które dostają zwrot podatku VAT – sprzęt AGD i meble. Jedna z pytanych przeze mnie Czeszek przyjeżdża raz w miesiącu po ubranka dla dziewięciomiesięcznego wnuka. – Są u was zdecydowanie tańsze – twierdzi.
Polacy kupują w Cieszynie żywność, alkohol i odzież od stojących rzędami Wietnamczyków. Co miesiąc do kasy miasta wpływa około miliona złotych z targowisk. Nie jest to suma, z utratą której mógłby pogodzić się budżet Cieszyna.
– Mamy nadzieję, że nie dojdzie do żadnych opłat za przekraczanie granicy – mówi burmistrz Cieszyna, Bogdan Ficek. – Sam często przekraczam granicę trzy razy dziennie, aby spotkać się ze starostą czeskiego Cieszyna, gdyż nasze samorządy ściśle współpracują. Oba miasta żyją z targowisk, to co najmniej kilkaset miejsc pracy i spore wpływy.
W Cieszynie bezrobocie sięga 12,3%, a z dziesięciu dużych zakładów siedem ma kłopoty finansowe.
– Gdy zaczynałam pracę w 1969 r., w Cieszynie były 32 duże zakłady. Teraz Termikę, gdzie pracowałam, przerobiono na halę targową – żali się kobieta obsługująca parking przy targowisku – Kilka lat temu uległam wypadkowi. Potrącił mnie pociąg. Mam niewielką rentę, 600 zł, i dwie córki na utrzymaniu. Dobrze, że mogę tu dorabiać. Jeśli wprowadzą opłatę graniczną, nikt nie przyjedzie.
Targowisko w Cieszynie należy do największych w Polsce. Można tu kupić wszystko, zwłaszcza odzież, buty i zabawki. Klientami są najczęściej Czesi. Za budę trzeba płacić 400 zł miesięcznie plus opłata dzienna 26 zł. Na jednym ze straganów właścicielka składa golfy.
– Nie będzie Czechów, nie będzie zarobków – oznajmia.
– Na razie nie wiemy, jak ma wyglądać wprowadzenie opłat i czy w ogóle do nich dojdzie – komentuje rzecznik prasowy urzędu celnego w Cieszynie, Elżbieta Gowin. – Pamiętam, jak ponad 20 lat temu za przekroczenie granicy była stosowana opłata w postaci znaczków, które można było kupić np. w Orbisie, urzędach paszportowych i na granicy. Wycofano się, bo było z tym za wiele ambarasu.
– W ubiegłym roku pytano nas, jakie mamy propozycje, aby zlikwidować problem przemytu alkoholu – przypomina sobie Zbigniew Judka – Zaproponowaliśmy pobieranie opłaty VAT za każdą butelkę w zależności od pojemności. Nie było odpowiedzi na ten projekt. Gdy zaczynałem pracę 30 lat temu, też wymyśliliśmy, aby od każdego podróżującego pobierać 10 groszy, a pieniądze przeznaczyć na modernizację przejścia granicznego. Ale wtedy projekt okazał się nierealny, bo nie było dużego ruchu.
Obecnie przejścia w Cieszynie przekracza rocznie 16 mln osób. Natomiast granicę podlegającą temu urzędowi celnemu (od Pietraszyna do Korbielowa) – 40 mln ludzi.
Wydaje się, że wprowadzenie opłaty może być łatwym zarobkiem.
– Ale co np. z kosztami dokumentów opłaty, obojętnie, czy miałyby to być kwitek, nalepka czy coś innego? – pytają moi rozmówcy. – Trzeba przecież wydrukować. Co z ludźmi, którzy przekraczają granicę, aby zobaczyć się z krewnymi, często im pomóc? Owszem, problem „mrówek” zostałby zlikwidowany, ale w sumie ta liczba przekroczeń jest marginalna w porównaniu z całością ruchu podróżnych.
Zresztą urząd celny dostarcza skarbowi państwa i tak niemałych dochodów. W tym roku do sierpnia, z granicy zawrócono 140 tys. osób, a wraz z nimi do Czech wróciło 358 tys. litrów alkoholu. Wystawiono tysiąc mandatów na łączną kwotę 273 tys. zł i zajęto alkohol o wartości 100 tys. zł.
Osoby żyjące z przenoszenia towarów już zastanawiają się, co zrobić, aby nadal żyć z granicy. Może przemeldują się w okolice Cieszyna? Mieszkańcy przygranicznych miejscowości mogą przekraczać granicę na dowód osobisty (wtedy najprawdopodobniej będą zwolnieni z opłat, ale nie wolno im nic wnosić), a wracać na paszport (wtedy mogą wnosić towary do Polski).
Około godziny 14 kolejka na granicy zmniejsza się, ruch powoli ustaje. Wyrasta za to gigantyczny korek na moście Przyjaźni, którym Czesi wracają do domu.


Mandat za wykroczenie polegające na przewozie niedozwolonej ilości towarów wynosi od 70 do 1400 zł. Celnicy wystawiają go, biorąc pod uwagą ilość przemycanego towaru i kondycję finansową osoby popełniającej wykroczenie – aby mandat był ściągalny i rzeczywiście wpłynął do kasy państwowej.

 

Wydanie: 2001, 43/2001

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy