Myśli urywane

Myśli urywane

Gdzieś trzeba będzie szukać pieniędzy na te wszystkie piątki z plusem Kaczyńskiego. Ale gdzie? W budżecie wojskowym nie, polskie wojsko musi być kosztownie uzbrojone, ponieważ jego zadaniem jest ochrona amerykańskich baz w Polsce.

Polak myśli, że będzie miał u siebie amerykańskich żołnierzy w roli zakładników: gdyby wróg ośmielił się zaatakować Polskę chroniącą Amerykanów, to USA już nie mogłyby się wykręcić od udziału w wojnie może nawet atomowej. Gdyby Amerykanie tego nie zrobili, utraciliby twarz. I na tym strachu Ameryki przed utratą twarzy opiera się bezpieczeństwo Polski. Cośkolwiek wiemy o tym, jak Ameryka ceni sobie zachowanie twarzy.


Cudzoziemcy już dawno zauważyli, że Polacy przesadnie reagują na bodźce – dobre i złe. Byle czym można ich uradować, byle czym rozgniewać i byle czym zasmucić. Europejska tradycja umiaru nigdy tu nie zagościła.


Z Rosji przyszedł marksizm – światopogląd materialistyczny (nie przyszedł, lecz został przywieziony). Z Ameryki przyszedł freudyzm – światopogląd seksualistyczny. Też został narzucony, ale miękką siłą.


W komunizmie-sowietyzmie panował fałsz i maksymalnie był utrudniony dostęp do prawdy. W demokracji dostęp do prawdy jest wolny, a mimo to panuje fałsz. I trudniejszy do zwalczenia niż tamten.


Każdy ustrój ma odpowiednie dla siebie służby (nie)bezpieczeństwa. W Polsce liberalno-demokratycznej taką służbą jest dziennikarstwo śledczo-podsłuchowe. Według światopoglądu dziennikarskiego nie ma społeczeństwa obywatelskiego tam, gdzie nie ma dziennikarstwa śledczego z całą otoczką donosicieli.


Liberalna demokracja panuje, gdy rząd jest proamerykański. Państwo, z którym Ameryka pozostaje we wrogich stosunkach, jest z definicji autorytarne, tyrańskie, a jego prezydent jest bandytą. Przeciw takiemu państwu wytacza się samoloty bombowe i inne uzbrojenie, a niekiedy nawet prawa człowieka. Nasi pobratymcy Serbowie co do jednego podpiszą się pod taką definicją.


Ciągle się mówi populizm i populizm. Co to jest populizm? Na pewnej niedużej konferencji politycznej Stefan Kisielewski – było to ponad 30 lat temu – wyrwał mnie do odpowiedzi, co to jest populizm. Mówiło się wtedy o populiście Ronaldzie Reaganie. Powiedziałem, co przeczytałem w gazetach, czyli prawie nic. Doskonale trafiającą w sedno definicję dał socjolog polityczny Jakub Karpiński: populizm to demokracja bez instytucji. Jakich to instytucji brakuje żółtym kamizelkom czy wyborcom Salviniego i innym takim?

Demokracja, żeby dobrze funkcjonować, musi być zmieszana z oligarchią, już Arystoteles tak twierdził, praktyka potwierdziła jego słowa. Rzecz w tym, aby mieszanina miała dobre proporcje. Tradycyjna oligarchia bogaczy nie jest tak wroga ludziom jak przejmująca władzę na całym Zachodzie oligarchia medialna. Pegida, żółte kamizelki najwięcej złorzeczą ekipom telewizyjnym, bo draństwa popełniane przez finansistów są niewidoczne, a kłamstwa telewizyjne każdy widzi.


Używają byle jakiego terminu „populizm”, bo nie chcą się przyjrzeć, czym są ruchy sprzeciwu w demokracji tzw. (niesłusznie) liberalnej. Od populizmu tylko pół kroku do faszyzmu, a mając faszyzm w kieszeni, rozcinamy wszystkie węzły gordyjskie. Kto pierwszy wyciągnie faszyzm, ten wygrywa.


Nawet gdyby chodziło nie o bilion, lecz o sto dolarów, to ktoś musi rozstrzygnąć, kto komu płaci.

To nie Żydzi postanowili, że Polacy mają zapłacić organizacjom żydowskim 300 mld dol. za mienie utracone w Polsce podczas Holokaustu. (Szafuję sobie liczbami, bo nie jestem wprowadzony w sprawę). Nie urządzajcie protestów przeciw Żydom, bo oni tylko chcą, a Polska też chce bilion od Niemców. Przeciw Amerykanom protestujcie, jak macie nadzieję. Gdyby sprawa była z Żydami, to Polacy mogliby dyskutować, negocjować, w końcu zawrzeć kompromis. Ale sprawę w swoje ręce wzięli Amerykanie, ustawę 447 uchwalił Kongres, a nie Kneset. Z prawem amerykańskim się nie negocjuje, ono prędzej czy później musi być wyegzekwowane. Prawo amerykańskie jest eksterytorialne, stosuje się także do Polski.

W Warszawie przez tydzień, a może dwa miesiące myślano – dajmy na to, że to było myślenie – że nie ma sprawy, ponieważ rząd polski zawarł umowę z rządem Stanów Zjednoczonych w sprawie odszkodowań i nawet wypłacił odszkodowania, ale według premiera Morawieckiego umowa i wypłata były nieważne, ponieważ państwa polskiego wtedy nie było. I oto parę dni temu premier Morawiecki – a mówiąc premier, myślimy prezes – usłyszał echo swoich słów w Ameryce, gdzie oznajmiono, że tak, i owszem, w Polsce nie było państwa, lecz panował bezprawny komunizm.

Jerzy Giedroyc mówił, że nie należy robić żadnej reprywatyzacji, tabliczki z nazwiskami poprzednich właścicieli wystarczą. Przeciw reprywatyzacji występowali inni mądrzy i przewidujący ludzie, jak Krzysztof Teodor Toeplitz, sam wielomilionowy spadkobierca (gdyby chciał) kamienic i terenów, Karol Modzelewski, Andrzej Walicki i inni, ale tych innych nie było wielu, co prawda, bo konformizm polityczny działał despotycznie. Wszystkie rządy prawicowe i lewicowe podniosły tamę dla reprywatyzacji, zaczynając od spłacania Zabużan, gdzie nadużycia były aż śmieszne. Pewien prawnuk ze Lwowa otrzymał od rządu polskiego odszkodowanie za kamienicę, którą jego prababka miała we Lwowie za Franciszka Józefa. Prawda, że wyrok wydał jakiś trybunał europejski. Szczególnie głupio i haniebnie zachowali się liderzy SLD, nie broniąc kolektywnej własności narodowej, które to pojęcie uznał amerykański Senat w swojej ustawie 447.

Wydanie: 2019, 25/2019

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony

Komentarze

  1. Karol
    Karol 17 czerwca, 2019, 22:42

    Populizm ma pole do popisu, gdy nieodpowiedzialne elity polityczne natrafiaja na srednio slabe obywatelskie wyrobienie, niezaleznie od formalnego istnienia wszelkich instytucji.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy