Nasza afera rozporkowa

Mamy więc oto naszą własną, polską aferę rozporkową. Wprawdzie jej bohaterowie i bohaterki słabo przypominają protagonistów podobnych afer i skandali na świecie, ale czym chata bogata. Nawet w kiepskiej obsadzie afery seksualne i łóżkowe na szczytach władzy stanowią zawsze nie tylko przedmiot publicznej rozrywki, ale i ciekawy punkt widzenia na epokę, społeczeństwo i jego obyczaje, a także na jego sposób myślenia. Prof. Ludwik Stomma w swojej nie tak dawno wydanej książce „Sławnych Polaków uczucia i śluby” dokonał pasjonującego przeglądu polskich romansów, zdrad, cudzołóstw i amorów od Dobrawy, zwanej także Dąbrówką, żony Mieszka I, poczynając, a na Krzysztofie Kamilu Baczyńskim, poecie, kończąc. Dąbrówka dotarła do świadomości młodzieży szkolnej jako osoba, która wydobyła swego małżonka z mroków pogaństwa, przyczyniając się w ten sposób do chrystianizacji Polski, jednakże kronikarz Kosmas pisał o niej, że „ponieważ była nad miarę bezwstydna, kiedy poślubiła księcia polskiego, będąc już kobietą podeszłego wieku, zdjęła ze swej głowy zawój i nałożyła panieński wianek, co było wielkim głupstwem tej kobiety” i co kronikarz ma jej za złe. Współcześni jednak nie mają za złe rozpusty, rui i poróbstwa dawnym władcom i bohaterom. Przeciwnie, rozkoszują się ich romansami i z lubością dociekają pikantnych szczegółów w ich życiorysach, chociaż wiele z nich odbywało się także w drodze nadużycia władzy, np. monarszej, albo też pod naciskiem, jak w wypadku panów feudalnych wobec ich żeńskich poddanych. Można by nawet uznać, że rozpusta, podobnie jak polowanie, należała poniekąd do obyczajowych obowiązków ludzi władzy i stronienie od niej uważane było za dziwactwo. Konstrukcja ta zawaliła się formalnie w epoce mieszczańskiej, głównie pod wpływem prawa do dziedziczenia fortun, przynależnego jedynie potomkom z prawego łoża, ale przecież wystarczy czytać Balzaka, aby wiedzieć, że posiadanie kochanki lub kochanek należało do stylu bankierów, przemysłowców czy polityków. W tym też momencie pojawia się trwająca do naszych dni hipokryzja, która z jednej strony, zgodnie z nauką Kościoła, chroni cnotę, monogamiczne małżeństwo i świętą rodzinę, z drugiej zaś przymyka oko na ułomności seksualne natury ludzkiej. Stopień tolerancji obyczajowej wydaje się we współczesnym świecie wprost proporcjonalny do stopnia laicyzacji społeczeństw. We Francji, gdzie od ponad stu lat panuje konsekwentne oddzielenie Kościoła od państwa, panuje także równie konsekwentne oddzielenie sfery obyczajowej i seksualnej od sfery publicznej i kiedy np. okazało się, że ukochany przez Francuzów prezydent Mitterrand ma na boku drugą rodzinę i dorosłą już córkę, nikomu nie przyszło do głowy, aby robić mu z tego powodu wymówki. Skandal polityczny wywołała jednak w USA afera rozporkowa prezydenta Clintona z panną Lewinsky, ponieważ ogromna część opinii amerykańskiej należy do fundamentalistycznych grup religijnych, tych, na których opiera się obecnie G.W. Bush. Ludzie ci wybaczają Bushowi młodzieńczy alkoholizm, ale mają zaufanie do jego nieposzlakowanej cnoty małżeńskiej i pewność, że wolał bar niż łóżko. Widziana od tej strony nasza afera rozporkowa, związana z Samoobroną i otoczeniem Andrzeja Leppera, wpadła istotnie jak Piłat w credo. Credo bowiem w jego najbardziej pryncypialnej postaci jest wszak fundamentem IV RP, której Samoobrona jest jednym z budowniczych. Krzyże wiszą w biurach poselskich Samoobrony, nie brakuje ich z pewnością w sypialniach i kawalerkach jej posłów, więc hipokryzja jest wręcz krzycząca, a kłopot z koalicjantami, który mają bracia Kaczyńscy, nie mówiąc o księdzu Rydzyku, oczywisty. Kłopot jest jednak także wewnątrz środowiska Samoobrony. Oto bowiem partia, która swoją karierę zrobiła na hasłach egalitarnych, reprezentująca rzekomo biednych i przegranych, w swoich obyczajach seksualnych – jeśli oczywiście wszystko to, co czyta się na ten temat, jest prawdą – zaprezentowała styl wielkopański i feudalny. Obiektami erotycznych zakusów jej prominentów okazały się osoby podległe, pracownice i panie uzależnione finansowo od swoich użytkowników. W tej też kwestii – na co zwróciła uwagę pani Szczuka – w szczególny, rzekłbym wielkopański, sposób zachowały się żony inkryminowanych polityków, np. pani Łyżwińska. Dała ona wprost do zrozumienia, że przedmiotem pozamałżeńskich stosunków jej męża były panie z osobliwego półświatka, ubiegające się o posady urzędniczki, a więc postacie z innej sfery. Tak z pewnością reagowały na swawole swoich mężów hrabiny albo bankierowe, rozumiejące, że ich pozycji nie zagrażają żadne

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 50/2006

Kategorie: Felietony