Naszych sterników dotknęła mgła umysłowa

Naszych sterników dotknęła mgła umysłowa

Warszawa, 15.10.2020. Andrzej Zybala - politolog, doktor habilitowany nauk spolecznych.,Image: 567138406, License: Rights-managed, Restrictions: , Model Release: no, Credit line: Krzysztof Zuczkowski / Forum

Strategia lidera PiS kosztuje nas gigantyczną polaryzację i rosnącą demoralizację  Prof. Andrzej Zybała – politolog, kierownik Katedry Polityki Publicznej SGH   Czy pandemia jest sprawą polityczną? Jaka jest polityczna lekcja z pandemii? I jak Polska sobie poradziła? – Kiedy pandemia okazała się potężnym problemem, samo cisnęło się na usta pytanie, czy przeciwdziałanie jej może być skuteczne przy tak skrajnej polaryzacji w polityce i w samym społeczeństwie. A może wobec takiej groźby staniemy jednak razem, a podziały osłabną, zostaną zatarte? Czy klasa polityczna wypracuje jakiś model wspólnych działań, odwołujący się do idei dobra publicznego, większego niż interes własnej formacji? Okazało się, że politycy są niezdolni do takiej reakcji. Działaniom antyepidemicznym towarzyszyło zbijanie kapitału politycznego. Nawet ogłaszaniu różnych antycovidowych zaleceń i decyzji administracyjnych towarzyszył jazgot polityczny, bo chciano sobie nabijać punkty wyborcze. Czy była realna szansa, żeby ten rów zasypać? – Miałem taką nadzieję – niestety, złudną. Po prostu polskiej klasie politycznej brakuje głębszego etosu, wartości, które wyprowadzałyby ją poza doraźne interesy, bieżączkowatość. Okazuje się to niesamowicie głębokie. Można już chyba mówić o otumanieniu, pogrążeniu w tradycyjnych polskich swarach, które zawsze były nośnikiem olbrzymiej destrukcji i w końcu upadku państwa. Jasne, że podziały mają charakter kulturowy, a więc są głębokie, ale musi szwankować coś jeszcze. Obecnie już nawet trudno sobie wyobrazić, co takiego musiałoby się stać, aby wśród zwaśnionych polityków, ale również ich elektoratów, wyłonił się jakiś wspólny mianownik. Wyszło na jaw, jak bardzo prowincjonalne są zarówno klasa polityczna, aparat państwa, jak i społeczeństwo. Nie umieliśmy wspólnie zareagować w sposób cywilizowany, polegając na wiedzy i nauce. W Danii, od kiedy wybuchł covid, wszystkie partie parlamentarne uzgadniają decyzje. Zasadą jest oparcie ich na wiedzy naukowej i eksperckiej. U nas nie udało się na tym polu zbyt dużo osiągnąć. Rządowy zespół ekspertów powstał dopiero jesienią. Nie są znane jego ustalenia. Nie wiadomo, na jakiej podstawie zapadały decyzje o skali lockdownu czy o wycofywaniu się z niego. Nie wykonano wielu badań, które wykonywane były w innych państwach, by precyzyjniej odczytać dynamikę zakażeń. Polegano tylko na najprostszych informacjach o liczbie zakażonych z punktów testowania. Słynna wypowiedź premiera Morawieckiego, że już nie musimy tego wirusa się bać, idźmy głosować? – Tak, to kolejny przykład, kiedy interes partii stanął ponad bezpieczeństwem milionów Polaków. Byle przez pandemię nie utracić władzy. To obrazuje kryzys, w jakim jesteśmy od kilku lat. Głęboki kryzys moralny. To jest zaskakujące? Że nie umieliśmy racjonalnie korzystać z doświadczeń innych i nie jesteśmy zdolni do konsensusu? – Właściwie nie. Od lat tym, co napędza klasę polityczną, są złe emocje wobec innych, a także fantazje. Uznaje ona siebie za wcielenie doskonałości i kompetencji. A de facto pozostaje w swoistym autyzmie, boi się konfrontacji z wiedzą o realnych efektach swoich działań. Zablokowała ewaluację, czyli mechanizm profesjonalnej oceny rezultatów działań i wydanych na taki czy inny problem publicznych pieniędzy. Żyje chorymi wyobrażeniami o potędze. Pasjonuje się swoimi wielkimi, romantycznymi zamierzeniami. Koszty, straty, krzywdy – są bez znaczenia, bo wyjściowa idea była wielka i słuszna. Chcieli dobrze. Lider mocą swoich intencji jest ponad realiami. Aby nie zderzać się z rzeczywistością, politycy rozpętują emocje. Ma to tę zaletę, że nie muszą się silić na wyrafinowane programy, aby zdobywać punkty wyborcze. Wystarczy sprawne podsycanie nienawiści wobec strony przeciwnej. Sprawili, że polski konflikt nabrał wymiaru niemal egzystencjalnego, absolutnego. Zło naprzeciw dobra. Zniszczenie drugiej strony staje się racją stanu. Czy ten obraz jest tak skrajny? – Wydaje się dość skrajny. Obecna ekipa rządząca ma bardzo sprawną machinę marketingu politycznego. Niby rzecz normalna w polityce. Ale niemal wszystkie kluczowe działania muszą przechodzić przez sito krótkoterminowej przydatności politycznej. Rozwiązanie realnych problemów społecznych i ekonomicznych zostało zinstrumentalizowane. Owszem, wezmą się do czegoś, jeśli przyniesie to kapitał polityczny. Nieomal zniknęło poczucie interesu publicznego, długofalowych strategii narodowych. Wprawdzie znacznie zwiększono wydatki społeczne, ale w sposób sprzyjający interesom

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2021, 28/2021

Kategorie: Kraj, Wywiady