Nomenklatura głuptaków

Nomenklatura głuptaków

Warszawa 16.03.2016 r. Andrzej Celinski fot. Krzysztof Zuczkowski

Polacy są szczególnie podatni na populizm Andrzej Celiński – w PRL był w opozycji, potem w Solidarności, u boku Lecha Wałęsy. W III RP wiceprzewodniczący UD, potem wiceprzewodniczący SLD i minister kultury w rządzie Leszka Millera. Przedstawia się jako emerytowany demokrata. W Polsce jest dyktatura czy demokracja? – Nie ma ani demokracji, ani dyktatury. Jesteśmy w drodze. A dokąd idziemy? – Jeżeli przez demokrację rozumiemy to co normalny Europejczyk, ten zachodni, nie ten gdzieś z okolic Ufy, to demokracji już nie ma… Bo Trybunał Konstytucyjny zablokowany, niesłuchany? – W państwie obywateli władza wykonawcza, rząd i prezydent, ma swoją wielką władzę, ale sprawowana jest ona pod kontrolą – dzień w dzień, a nie tylko w dniu wyborów. My mamy państwo władzy wybranej w wolnych, powszechnych wyborach, ale nie mamy już państwa prawa. W miejsce państwa prawa jest państwo władzy, państwo partii, a w jakiejś mierze państwo wodza. Nie ma jednej demokracji. Są różne demokracje. W Rosji też jest jakaś demokracja. Putin cieszy się poparciem nieporównanie większym niż Kaczyński. I jest prezydentem. Taką drogą idzie Polska… Po II wojnie światowej Europejczycy zrozumieli, że katastrofa Europy pierwszej połowy XX w., dwie wojny, ludobójstwo, autorytaryzmy czerwony i brunatne mają przyczynę w wybujałych nacjonalizmach, które radykalizują się, kiedy są kłopoty. I nie jest to jedynie ruch oddolny, wychodzący z ludu. To politycy w ucieczce przed odpowiedzialnością podgrzewają nacjonalizmy, tworzą nowe linie podziałów, kierują gniew ludu na jakichś wewnętrznych i zewnętrznych wrogów. W polskim piśmiennictwie jest znakomita książka prof. Franciszka Ryszki „Państwo stanu wyjątkowego. Rzecz o systemie państwa i prawa Trzeciej Rzeszy” wydana gdzieś w głębokich latach 60. Jarosław Kaczyński postępuje tak, jakby jej nie znał. Przecież bez specjalnych słuchawek wyostrzających dźwięk codziennie słychać, z jednego właściwie wywierzyska, bulgot złych słów o kolejnych wrogach Polski, o ludziach w skradzionych futrach jeżdżących na rowerach do wegetariańskich restauracji, współsprawców (wraz z prezydentem Rosji) zbrodni smoleńskiej, wzywających wrogów Polski – Unię Europejską i Amerykę – do interwencji, która przywróciłaby im słusznie utraconą władzę. Gdyby to nie była prawda, można by pomyśleć, że to jakiś sen paranoika. Jarosław Kaczyński zna książki prof. Ryszki. – Owszem, jest wykształcony, uczestniczył w konwersatorium wybitnego prawnika, przyjaciela Ryszki. Powinien to wiedzieć. Bywa tak, że charakter zabija wiedzę. Zwłaszcza kiedy człowieka niesie na rękach rozfanatyzowany tłum. Za Kaczyńskim stoją tłumy. I Kościół. Dzisiaj w Polsce bardzo odległy od tego sprzed 40, 30 lat. Wszystkie winy Tuska A co się stało, że Polska tak mocno przesunęła się w prawą stronę? – Przypomina mi się pewne wydarzenie, jeszcze z pierwszej kadencji Donalda Tuska. To było w jakiejś debacie sejmowej, była możliwość mówienia z jednej strony o wielkich problemach narodowych, społecznych, ideologicznych, historycznych, a z drugiej – o wykluczonych. Nie pamiętam dokładnie. Była dobra okazja, aby mówić o prawdziwych zagrożeniach. O skrajnej na warunki europejskie prawicy. Zwróciłem się wprost do Tuska, który siedział w ławach rządowych: „Panie premierze, pańska odpowiedzialność będzie wielka, nie za te sprawy, które dzieją się w tej chwili, ale za te, które nadchodzą. Bo każda władza kiedyś się kończy, pańska również. Jedyną realną alternatywą polityczną, która pana i pańską partię może zastąpić, w wyniku pańskiej polityki będzie PiS Jarosława Kaczyńskiego. I to będzie pańska prawdziwa odpowiedzialność”. I tak się stało… Czy to było nieuchronne? – Platforma była nijaką, typowo polską partią nomadów. Taką mazowiecką, z Kongresówki, z zaboru rosyjskiego. Partią od braku większych ambicji, od kunktatorstwa, od chłopskiej pazerności. Partią ludzi zachwyconych sobą, swoim awansem, niezdających sobie nawet sprawy z ograniczeń włas­nych horyzontów. Im się wszystko należało. Nomenklatura głuptaków… Była jednak partią, której do głowy nie przyszło ograniczanie mechanizmów demokratycznych. Tylko co z tego, skoro użyźniała glebę pod prawicowy populizm. W swojej polityce historycznej, w stosunku do przeszłości, kultury, prawdy historycznej, kapitału i pracy oraz edukacji wiele się nie różniła od PiS. Lustracja i IPN jako korzenie nowej polskiej świadomości. „Żołnierze wyklęci”, gdzie pomieszano takich ludzi jak gen. Fieldorf „Nil”, Kazimierz Moczarski czy rtm. Pilecki z pospolitymi bandytami, których każda wojna rodzi mnóstwo. PiS wytłumaczyło Polakom, zwłaszcza wykluczonym,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2016, 2016

Kategorie: Wywiady