Oddawajcie ulice!

Oddawajcie ulice!

03.02.2018 Szczecin Zmiana nazwy ulicy z Obroncow Stalingradu na ul. Edmunda Baluki Robert Stachnik/REPORTER

Dziś z polityką historyczną prawicy nie walczą wyłącznie ludzie pamiętający Polskę Ludową i związani z lewicą. Do sporu włączyło się młodsze pokolenie Gdy radni Żyrardowa zdecydowali, że przywrócona zostanie dawna ulica Jedności Robotniczej – zamiast nadanej ostatnio nazwy Augusta Fieldorfa „Nila” – ogólnokrajowy spór (czy raczej pyskówka) o tzw. dekomunizację ulic, pomników i placów po okresie pewnego wyciszenia wybuchł na nowo. Prawicowi publicyści rzucili się do udowadniania, że „jedność robotnicza” jest symbolem totalitarnym i komunistycznym – a jeden z tygodników posunął się nawet do stwierdzenia, że równa jest symbolom… hitlerowskim. Jednak ten konflikt, choć stary, nie idzie już tymi samymi koleinami. W ciągu ostatniego roku coraz bardziej stanowczy i lepiej słyszalny jest głos osób i środowisk sprzeciwiających się polityce historycznej prawicy – często młodych, biograficznie zupełnie niezwiązanych z Polską Ludową, działających w społecznościach internetowych i na uczelniach. Spór o politykę historyczną u progu kolejnej kadencji PiS nie jest już tak jednostronny. Spór o politykę historyczną u progu kolejnej kadencji PiS nie jest już tak jednostronny. Co się stało? Jednogłośnie? Pomysłodawcy ustawy i zwolennicy „dekomunizacji” w wykonaniu Instytutu Pamięci Narodowej wychodzili pewnie z założenia, że za przeciwników będą mieć komunistów lub – co bardziej prawdopodobne – potomków i rodziny dawnych towarzyszy. W tę stronę szła zresztą argumentacja historyków związanych z IPN, gdy konfrontowali się z krytykami ustawy. „Oni bronią swoich życiorysów, swoich wyborów, swojego wiązania się z systemem komunistycznym”, mówił Bogusław Tracz z katowickiej delegatury IPN o swoich polemistach. „Młoda nasza wolność i odkrywanie kart historii raz po raz doznaje ataków ze strony żyjących jeszcze wyznawców komunizmu, funkcjonariuszy partii komunistycznej PZPR, a także służby bezpieczeństwa. I, co gorsza, nie brakuje młodych ludzi, którzy komunizmu nie doświadczyli, ale którzy ulegli propagandzie jego propagatorów i kontynuatorów”, kwieciście oburzała się ledwie kilka dni temu małopolska kurator oświaty w liście do nauczycieli. To przekonanie o braku szerokiego sprzeciwu było tym mocniejsze, że gdy Sejm uchwalał ustawę dekomunizacyjną, nie zaoponował dosłownie nikt – 439 głosów za, 1 wstrzymujący się, nikt nie głosował przeciw. Platforma Obywatelska nie miała wówczas odwagi lub chęci przeciwstawić się ustawie – co skądinąd nie uchroniło jej przed atakami rządu i sprzyjających mu mediów. PiS przecież kocha ustawiać sobie za przeciwnika chochoła „komunizmu” i fakt, że cała PO poparła jednogłośnie sejmową większość w sprawie dekomunizacji, wcale nie zapobiegł późniejszemu oskarżaniu jej o „honorowanie zbrodniarzy”. Wreszcie nijaka i robiona zupełnie od niechcenia polityka historyczna obozu liberalnego w Polsce – co doskonale pokazał w książce „Turbopatriotyzm” dr hab. Marcin Napiórkowski – nie była w stanie ani przygotować nikogo do frontalnego zderzenia z państwową propagandą, ani tym bardziej wyedukować szerszej grupy obywateli. Inaczej mówiąc, specjaliści od lepienia orłów z czekolady nie nadają się na wojnę. Jednak sprzeciw wobec „dekomunizacji” w wykonaniu IPN jest. I wbrew wygodnemu ustawianiu sobie przeciwnika przez Telewizję Polską czy polityków Prawa i Sprawiedliwości nie chodzi o starych komunistów ani ich wnuków ostrzeliwujących się z ostatniej reduty. Walec centralizacji jedzie na Śląsk – Nachalne bicie w bęben propagandy budzi sprzeciw, a nie wszyscy się utożsamiają z nacjonalistycznym etosem proponowanym przez władzę w zamian za tych, których pozbawia ona ulic, pomników i placów – mówi Dariusz Zalega, historyk i autor książki „Śląsk zbuntowany” o śląskich ochotnikach walczących przeciwko gen. Franco w hiszpańskiej wojnie domowej. Zalega wskazuje jako przykład próbę dekomunizacji pomnika gen. Jerzego Ziętka, legendarnego wojewody śląskiego, którego na Śląsku pozbawiać honorów „nie chciał chyba nikt”. Słowa historyka ilustruje demonstracja pod pomnikiem Ziętka – nie przeciw pamięci o „Jorgu”, ale za nią. Na wspólnej konferencji wystąpili w tej sprawie śląscy politycy i działacze różnych organizacji, także (lub przede wszystkim) niezwiązani z lewicą. „Stoimy tu w obronie naszego Jorga – Ślązaka, który Ślązakom w trudnych czasach PRL przywrócił godność, a śląskości normalne miejsce w życiu publicznym”, mówił wtedy europoseł Marek Plura, członek grupy Chrześcijańskich Demokratów w Parlamencie Europejskim, a w Polsce członek PO. W obronie pomnika Ziętka wystąpili reprezentanci organizacji śląskich, samorządowcy i wnuk generała oraz były

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 46/2019

Kategorie: Kraj