OK, boomer

OK, boomer

O tym, jak bardzo jestem odklejony od współczesności, dowiedziałem się po kilkudziesięciu minutach, które wstrząsnęły światem. Nie, żebym wtedy był pod ziemią albo pogrążony w lekturze lewitował gdzieś ponad powierzchnią, nie drzemałem też w to wtorkowe popołudnie, ba – siedziałem przy laptopie i jak zwykle pracowałem powoli (nie umiem inaczej) nad jakimś drobiazgiem, który przy szczęsnych wiatrach może rozrosnąć się w wiekopomne dzieło. Sięgałem zatem do głębin internetu, aby sprawdzić to i owo, zerknąć na gola, któremu poświęcałem piłkarską ekfrazę, sprawdzić coś w słowniku gwary podhalańskiej lub np. upewnić się co do historycznej ścisłości obowiązku zdawania broni w stanie wojennym. Aż w końcu w ramach pauzy prokrastynacyjnej zajrzałem do wiadomości, które na czerwono alarmowały, że Ziemia przestała się kręcić na około godzinę. Nastąpiła globalna awaria Facebooka, Mety i Instagrama, której nawet nie zauważyłem. Gdybym był młodszy, uznałbym to za powód do hipsterskiej dumy, ale po pięćdziesiątce wcale mi nie jest do śmiechu – kiedy większa część ludzkości cierpi w tej samej chwili katusze, lepiej mieć tego świadomość. Młodsze pokolenia straciły grunt pod nogami, pozbawione podstawowych komunikatorów odczuły to jak totalny blackout i wpadły w panikę, której skali nie potrafię sobie nawet wyobrazić. A to oznacza, że z większością ludzkości (albowiem zdecydowana jej większość jest ode mnie znacznie młodsza) trudno mi się będzie porozumieć. Nie zauważyłeś awarii? OK, boomer. Ale przecież scrolluję sobie Fejsa na kibelku, wysyłam wiadomości częściej przez Messengera niż SMS-em, mam nawet konto na Instagramie i wrzucam na nie czasem jakieś zdjęcia z górskich wędrówek… OK, boomer. Jako tzw. late adopter założyłem sobie nawet konto na modnej platformie Disney+ (OK…), ale nie znalazłem tam dla siebie niczego poza beatlesowskim skarbem Petera Jacksona – wielogodzinnymi materiałami z sesji „Get Back” (…boomer). Cokolwiek powiem na swoje wytłumaczenie, młodsza większość populacji w najlepszym razie obdarzy mnie nieznośnie patronizującym spojrzeniem Paula na George’a, kiedy Harrison proponował swoje kawałki i bardzo łagodnie protestował przeciw dodawaniu do nich „ulepszeń”.  Niegdyś po kłótni z nastoletnią córką, pogniewany na krótko zablokowałem jej konto na FB, myśląc, że to taki odpowiednik „nieodzywania się” obrażonego ojca z naszych analogowych czasów. Gdybym wiedział, jak gwałtownie to przeżyje, w jakiej skali ten gest zostanie odczytany, nigdy bym się na to nie poważył – dla generacji zetek blokada konta to broń atomowa, to gorzej, niż gdybym ją spoliczkował, znieważył, wydziedziczył i bógwico tam jeszcze – córka to tymczasowe cyfrowe odłączenie przeżyła jak ciężką ranę, by nie rzec – śmierć kliniczną. Życie unplugged, poza siecią, jest dla nowych generacji ledwie pozorem istnienia – jak wampiry nie mają swojego odbicia w lustrze, bo nie są żywe, lecz nieumarłe, tak osoby „odłączone”, niepotwierdzające swojej egzystencji na bieżąco poprzez social media, to nie ludzie, lecz upiory (przeszłości). Postuję, więc jestem. Lecz czy ten kategoryczny imperatyw bycia nie jest zwodniczy? Pomnę, jak niegdyś byłem (brany za kogo innego) – tak bardzo byłem, że wydzwaniano do mnie pod byle pretekstem, abym komentował wydarzenia. Były to czasy, w których to górnicy palili opony pod Sejmem, a ja nie zaprzeczałem, że jestem (Ślązakiem), więc mnie dopytywano, co o tym sądzę. Dziś stadko czyży zleciało mi się na świerk pod oknem i piskliwie wyrażało protest przeciw nagłemu ochłodzeniu – żyłem tym bardziej niż protestami rolników i myśliwych. I nikomu nie musiałem odpowiadać na pytania, czy kiedy opony płoną, to już kraj płonie. OK, boomer. OK, leśny dziaders. OK, OK, upiorze.     Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2024, 2024

Kategorie: Felietony, Wojciech Kuczok