Pocztówka z wyspy bezludnej

Pocztówka z wyspy bezludnej

Powziąłem decyzję o podreperowaniu ducha w miejscu ustronnym. Gotlandia poza sezonem jest takim miejscem, w dodatku oferuje rezydencję dla pisarzy na starym mieście w Visby. Najbardziej słoneczne miejsce w Szwecji powitało mnie gęstą mgłą i odurzającym zapachem wodorostów. Dostał mi się pokój z widokiem na katedrę mariacką na wyciągnięcie ręki, niepokojąco bliską, zdaje mi się, że co i rusz przysuwa się niczym las birnamski. Bije mi dzwon co pół godziny, nauczyłem się zatem nie kłaść przed północą, nim nie zadzwoni po dwunastokroć. Kiedy mgły odpuściły, zobaczyłem w tle pejzaż dwukolorowy, szmaragdowo-szafirowy, niebo styka się z morzem w połowie okna – Patrik, tutejszy gospodarz, mówi, że nie ma na wyspie wielu konkurencyjnych widoków do tego znad mojego biurka. Genius loci tu tak silne, że trzeba uważać, by nie zacząć pisać po szwedzku. Zacząłem zajeżdżać na śmierć tutejszy rower po wertepach, bo malowniczość wokół niezrównana, wszystkie rodzaje bałtyckiego brzegu się przytrafiają, a w głębi lądu pełen katalog lasów, w dodatku tubylcy mają fioła na punkcie tworzenia rezerwatów wszędzie, gdzie choć jedna roślinka niezdeptana. A wszystko dla człowieka: od czerwca zlatuje się tu cały naród na kanikułę; nawet jeśli szumi jakaś niewielka rzeczka, do której przypływają trocie wędrowne, zaraz jest wyłożona podestami

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 15/2022, 2022

Kategorie: Felietony, Wojciech Kuczok