Tajemnice Starych Kiejkut Kiedy to się zaczęło? Czy wtedy, gdy pod główny budynek zajechał autobus, z którego wysypała się grupa młodych mężczyzn? Autobus był zwykły, PKS, jakich tysiące jeździły po polskich drogach. Z doczepioną – dziś to niemożliwe – pasażerską przyczepką. Kierowca był po cywilnemu, podobnie jak pasażerowie. Piotr Zadolny – to jedno z jego służbowych nazwisk – absolwent pierwszego rocznika Kiejkut, gdy pytam go, czy pamięta ten dzień przyjazdu do szkoły, kiwa głową: „Do Kiejkut zjechaliśmy 6 listopada, po obozie wojskowym w Ciechanowie, który trwał trzy tygodnie. Uczyliśmy się tam musztry, strzelania, regulaminów i innych spraw wojskowych. Byliśmy w różnym wieku. Przyszły komendant Kiejkut miał prawie 30 lat, najmłodszy, Aleks Stępiński, czyli Aleksander Makowski – 22. A jakie było moje pierwsze wrażenie, gdy wysiedliśmy z autobusu? Gdy spojrzałem na ośrodek? Wow! Inny świat! Szwecja? Holandia?”. OKKW w Starych Kiejkutach, czyli Ośrodek Kształcenia Kadr Wywiadu, który właśnie obchodzi półwiecze istnienia, dziś jest legendą. Po raz pierwszy widzowie mogli zobaczyć zdjęcia pokazujące jego budynki w roku 2011, w programie TVP „Szkoła szpiegów – pierwszy nabór”. Było widać, że ta architektura się nie zestarzała, że wciąż prezentuje się lekko i nowocześnie. Campus? Małe miasteczko? Wszystko rozlokowane zostało na ponad 100 ha i podzielone na część A i B. Piotr Pytlakowski w książce „Szkoła szpiegów”, opisując Kiejkuty, cytuje faktycznego twórcę szkoły, gen. Józefa Oska: „Własna studnia głębinowa, własny system kanalizacyjny, przeciwatomowy schron podziemny z olbrzymimi kazamatami, gdzie można, nie wychodząc na powierzchnię, przeżyć wiele miesięcy. Kiejkuty to świetnie przygotowane miejsce do życia dla 500-700 osób. Przewidywano, że na każdym kursie będzie 80 studentów, jak nazywano osoby szkolone. Stała kadra miała liczyć ok. 50 osób. Do tego załoga radiostacji i kompania wojska do całodobowej ochrony, 300 chłopa”. W części A – czytamy dalej – „jeden budynek, nazywany przez Józefa Oska kamieniczką, był przeznaczony dla żołnierzy. Dwie dwupiętrowe kamieniczki dla kadry i studentów. Dla tych ostatnich przygotowano 40 dwuosobowych apartamentów z łazienkami”. Do tego dorzućmy budynek szkolny, w którym były gabinet komendanta, gabinety jego zastępców i kadry, sale wykładowe. Z tyłu pełnowymiarowa sala gimnastyczna. Kolejny budynek to stołówka i kasyno. Chwalono się, że Osek ściągnął do niej szefa kuchni prosto z Grand Hotelu w Warszawie, by studenci mogli poznać smaki z całego świata. Poza tym – znakomicie wyposażona biblioteka. Książki w różnych językach, prosto z księgarń „zgniłego Zachodu”. W następnym budynku mieściły się laboratoria językowe, wyposażone w najnowszy sprzęt, laboratoria techniki operacyjnej, sale chemiczne itd. Potem był ciąg segmentów, w których mieszkała kadra. No i kryty basen z siłownią. A kto chciał, mógł pływać w jeziorze, przy którym stał hangar ze sprzętem żeglarskim. Część B była odgrodzona. Studenci mieli zakaz przechodzenia na tamtą stronę. Tłumaczono im, że to z powodu lasu anten. Za nimi stały dwie wille, w których mieszkali wizytujący ośrodek najważniejsi goście. Miało to sens, chodziło o to, by nie umożliwiać im zbytniego wglądu w pracę szkoły. Jak podawały media, właśnie te wille, już w III RP, użyczono Amerykanom. Projektantom zależało, żeby ośrodek przypominał w jak największym stopniu ośrodki na Zachodzie, by w przyszłości, gdy kursantom przyjdzie działać na tamtym terenie, nie czuli się zaskoczeni czy przytłoczeni. Jak taki ośrodek mógł powstać? Jako pomysłodawcę wszyscy wskazują Franciszka Szlachcica. Na przełomie lat 60. i 70. XX w. był on ważną postacią. Od roku 1962 jako wiceminister spraw wewnętrznych odpowiadał za wywiad. To jego służbowym mercedesem w 1970 r. Stanisław Kania pojechał do Katowic uzgadniać przejęcie władzy przez Edwarda Gierka. Później, w pierwszych latach dekady, Szlachcic był szefem MSW, członkiem Biura Politycznego, sekretarzem KC, numerem 2 w państwie. Był on przy tym nietypowym bezpieczniakiem i nietypowym sekretarzem. Zafascynowany „rewolucją menedżerską” Jamesa Burnhama uważał, że zarówno kapitalizm, jak i socjalizm na taką rewolucję są skazane. Garnął się do ludzi nauki, jako swoich mentorów podawał profesorów Jana Szczepańskiego i Sylwestra Kaliskiego. Interesował go świat, korzystał z zagranicznych zaproszeń, jeździł
Tagi:
ABW, Aleks Stępińsk (Aleksander Makowski), biznes, CBA, Ciechanów, Grand Hotel (Warszawa), Gromosław Czempiński, historia Polski, III RP, James Burnham, Jan Bisztyga, Jóózef Osek, kontrwywiad, Leszek Miller, menedżerowie, Mirosław Milewski, Ośrodek Kształcenia Kadr Wywiadu, Piotr Pytlakowski, Piotr Zadolny, PKS, policja, polska polityka, prawa człowieka, PRL, przedsiębiorcy, relacje Polska-USA, SLD, służby, Stare Kiejkuty, szpiedzy, tajne więzienia CIA, teorie spiskowe, Tortury, TVP, wojsko, wywiad wojskowy










