Wzbudzając strach przed LGBT i gender, niektórzy politycy i biskupi powodują u wyborców i wiernych stan zagrożenia, który popycha ich do agresji Prof. Maria Libiszowska-Żółtkowska – socjolożka i badaczka specjalizująca się w socjologii religii, socjologii kultury i socjologii medycyny, profesor zwyczajna Uniwersytetu Warszawskiego Przy okazji Marszu Równości w Białymstoku można było usłyszeć hasła o Bogu i ojczyźnie wywrzaskiwane na jednym wydechu z inwektywami i groźbami pod adresem uczestników marszu. Z drugiej strony w internecie krążyło nagranie białostoczanki tłumaczącej jednemu z narodowców, że Jezus zawsze stawał po stronie słabszych. „Dwie różne Polski”, jak podsumował Dehnel. I dwa różne katolicyzmy. – To, co działo się na białostockim marszu, dowodzi, że dla części Polaków deklaracja przynależności religijnej jest wtórna wobec ich przekonań i światopoglądu. Zarówno narodowcy krzyczący o Bogu, jak i wspomniana kobieta to katolicy. Tylko dla każdego z nich ten termin znaczy co innego. Dla jednych katolicyzm idzie ramię w ramię z tradycją, narodem i polską rodziną, dla drugich – z tolerancją i stawaniem po stronie słabszych. Według badań porównawczych z zeszłego roku, przeprowadzonych przez amerykańską firmę Pew Research Center w 108 państwach, Polska jest liderem pod względem tempa spadku religijności osób do 40. roku życia. Ostatnie badania CBOS robione w ramach projektu „Młodzież” pokazały, że coraz mniejszy procent uczniów szkół ponadgimnazjalnych deklaruje się jako wierzący, coraz mniej też chodzi na religię. Te statystyki mogą zaskakiwać w zestawieniu z nasileniem ataków chociażby na osoby LGBT, zazwyczaj przeprowadzanych pod hasłem „obrony katolickich wartości”. – Niekoniecznie. W powtarzanych co jakiś czas badaniach CBOS na temat religijności Polaków tego rozdźwięku tak bardzo nie widać. Trzeba też pamiętać, że wiara i praktyka religijna są pojęciami względnymi. To, co badani określają jako praktykę, może mieć dla nich samych różne znaczenia. Niektórzy za praktykę uważają coniedzielne chodzenie do kościoła, a innym wystarczy po prostu ślub kościelny. Spektrum postaw religijnych jest bardzo szerokie: od głębokiej religijności wyrażającej się w uczestnictwie w mszach kilka razy w tygodniu do zupełnego odejścia od wiary i religii, które jest postawą wciąż marginalną. Katolik katolikowi nierówny. Można sobie zadać pytanie, czy takie terminy jak katolicyzm czy religijność mają w ogóle znaczenie, skoro każdy ma inny pomysł na to, co powinny oznaczać. – Postępującą tendencją jest nie odchodzenie od wiary czy religijności, ale jej indywidualizacja – coraz częściej dostosowujemy wyznawaną religię do naszych potrzeb, dodając elementy z nią niezwiązane i ucinając te, które nam się nie podobają. Ilustracją tej postawy jest chociażby wzrost liczby unieważnień ślubów kościelnych. Wcześniej powodem unieważnienia małżeństwa mogło być jego nieskonsumowanie, dziś unieważnienie stosunkowo łatwo uzyskać, a niektórzy robią to kilka razy w ciągu życia, nawet jeśli mają dzieci. Innym przykładem może być wiara w reinkarnację, którą zadeklarowało 30% Polaków badanych przez CBOS w 2015 r. A przecież prawie wszyscy to podobno katolicy. Brzmi to trochę tak, jakby religia miała więcej wspólnego z rodzajem terapii niż z Bogiem czy moralnością. – Z jednej strony, religia traktowana jest jako źródło przynależności i poczucia wartości, z drugiej – niedobrze, gdy za dużo wymaga. Stąd tendencja do traktowania jej wybiórczo. Współczesny wierny tworzy rodzaj patchworku religijnych postaw i przekonań, wybierając to, co mu pasuje, i odrzucając to, co mu ciąży. Stąd pewnie postawa wierzącego niepraktykującego – wynalazek pojęciowy, który pozwala korzystać z uroków konformizmu bez wiążącego się z wiarą wysiłku. Trudno całkiem wierzyć i trudno całkiem nie wierzyć. – Odpowiednikiem tego pojęcia w poprzedniej epoce był niewierzący praktykujący, czyli ktoś, kto uczestniczył w rytuałach religijnych np. z przywiązania do tradycji, nie wierząc jednak w ich głębszy sens. To pokazuje zresztą, że czynniki wpływające na postawy religijne są bardzo zróżnicowane i czasem mają niewiele wspólnego z wiarą w konkretne dogmaty. Często słyszy się przecież opinie w rodzaju: „Można nie wierzyć, ale dziecko ochrzcić trzeba”. Dla niektórych wyznawców praktyka religijna jest oznaką przywiązania do tradycji lub do społeczności, a nie własnych przekonań religijnych. Wróćmy do praktyki. Skoro jest ona pojęciem płynnym i rozumianym subiektywnie, to czy za praktykę religijną można uznać










