Praca, czyli pasja

Praca, czyli pasja

Warszawa 02.07.2020 r. Agnieszka Grochowska - aktorka.,Image: 543165554, License: Rights-managed, Restrictions: , Model Release: no, Credit line: Krzysztof Zuczkowski / Forum

Przez chwilę spodziewaliśmy się, że pandemia wiele przewartościuje. Wracamy jednak do tego, co było. I to jeszcze mocniej Agnieszka Grochowska – aktorka filmowa i teatralna. Od 13 sierpnia można ją oglądać w filmie „Moja cudowna Wanda” Zdążyła się pani stęsknić za planem filmowym i sceną przez czas pandemii? – Bardzo, choć powrót do teatru po półtora roku przerwy był dla mnie stresującym i, przyznam, dziwnym doświadczeniem. Czułam, jakby od ostatniego razu na scenie minął bliżej nieokreślony, ale bardzo długi czas. Dodatkowo odzwyczailiśmy się od obecności widzów. Ekscytujące i wręcz niewiarygodne było więc to, że będziemy naprawdę dla nich grać. Przestawiliśmy się przez ten czas na inne warunki, przyzwyczailiśmy do noszenia masek. A tu jak dawniej, mamy prawdziwe święto. Niedawno też wróciłam z planu po sześciu tygodniach zdjęć do filmu Anny Kazejak „Fucking Bornholm”, pracuję nad kolejnym scenariuszem. W tygodniu poprzedzającym naszą rozmowę pracowałam już jak przed pandemią – rano miałam zdjęcia, a wieczorami grałam spektakle. Pandemia mocno pokrzyżowała pani plany zawodowe? – W ubiegłym roku spadło mi pięć produkcji. Planowałam zacząć zdjęcia w marcu i miały one potrwać aż do jesieni. Nagle wszystko się zatrzymało. I to naprawdę na długo – na sześć, siedem miesięcy. To było szokujące. Pamiętam, że w styczniu, jeszcze przed pandemią,  pojechałam na Sri Lankę, później w Tatry i pomyślałam: jak to dobrze, że udało mi się odpocząć, bo planów zawodowych będzie za chwilę aż za dużo. Czy przez te siedem miesięcy pojawił się lęk związany z brakiem pracy i dalszymi perspektywami? – Ogromny. Marzec był najgorszy, zwłaszcza pierwsze dwa tygodnie, kiedy w ogóle nie było wiadomo, o co chodzi. Nagle pozamykali nas wszystkich w domach i w zasadzie trudno było stwierdzić, czy mamy do czynienia z jakimś realnym zagrożeniem, bo z jednej strony docierały do nas katastroficzne prognozy, z drugiej zaś w moim otoczeniu nikt wtedy jeszcze nie chorował. Na szczęście nie mam w domu telewizora, docierały do mnie jedynie strzępki relacji. Warszawa stała się nagle wymarłym miastem. Każdy z nas ma jakieś zobowiązania, więc naturalnie miałam w głowie, że tak może wyglądać początek końca. À propos braku telewizora, czytałem, że jest pani osobą bardziej analogową niż cyfrową. Odnajduje się pani w świecie mediów społecznościowych, które dzisiaj są chyba częścią pracy aktora? – Trudno mi porównać moją sytuację z aktorami, którzy dzisiaj zaczynają. Debiutowałam w innym momencie, mogłam zatem zupełnie inaczej tę sytuację poprowadzić. Choć już wtedy byłam radykałem (śmiech). Prowadzę swój profil na Instagramie, ale tylko dlatego, że ktoś podszył się pode mnie i założył fałszywe konto. Absurdalna sytuacja. Uważam jednak, że można być tam takim, jakim się chce. Nie muszę spędzać na Instagramie trzech godzin dziennie i publikować intymnych rzeczy. Mogę być w kontakcie ze swoimi widzami. To dla mnie bardzo interesujące. Myślę, że gorączka relacjonowania swojego życia już się nie zatrzyma. Przez chwilę spodziewaliśmy się, że pandemia wiele przewartościuje. Wracamy jednak do tego, co było. I to jeszcze mocniej. Powiedziała pani kiedyś, że aktorstwo to nie tylko praca, ale też dzika przygoda i rodzaj terapii. – To coś, czego niezmiernie mi przez ten rok brakowało. Nagle, po raz pierwszy od wielu lat, okazało się, że nie mogę pójść do pracy i się wyładować. Zdałam sobie wtedy sprawę, jak wielki ma to wpływ na moje życie. Wcześniej zawsze kilka razy w tygodniu mogłam powrzeszczeć, popłakać, pośmiać się. Scenariusze wplatają się w życie i pewne tematy mogłam dzięki nim przepracować. Zresztą nie chodzi tylko o to, co mam do grania, ale i o środowisko, w jakim przebywam. Moi koledzy i koleżanki po fachu to świetni ludzie, z którymi uwielbiam spędzać czas. Nagle zostałam od swojego świata odcięta, musiałam skonfrontować się ze swoimi emocjami, ale już nie grając. Praca ma wpływ na moje życie i odwrotnie. Zastanawiałam się, jak to jest w przypadku bohaterki filmu „Moja cudowna Wanda”, z czym tam się skonfrontuję. To było coś nowego? – Kiedy usłyszałam, o czym jest film, pomyślałam, że to kolejna historia o uciemiężonej Polce, która wyjeżdża z kraju za pracą. Nie byłam przekonana, do czasu gdy przeczytałam scenariusz. Wspaniały! Wanda wcale nie jest ofiarą. Rozmawiałam kilkakrotnie z mieszkającą w Szwajcarii Bożeną Domańską, która jest pierwowzorem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 33/2021

Kategorie: Kultura