Prawica nie zastąpi lewicy

Warszawa 10.06.2014 r. prof. dr hab. Miroslaw Karwat - Instytut Nauk Politycznych. Kierownik - Zaklad Filozofii i Teorii Polityki . fot.Krzysztof Zuczkowski
Poza lewicą nikt się nie upomni o świeckość państwa czy państwo sprawiedliwości społecznej Prof. Mirosław Karwat – kierownik Zakładu Filozofii i Teorii Polityki Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego Panie profesorze, zacznijmy od końca: 25 października ani Zjednoczona Lewica, ani partia Razem nie dostają się do Sejmu. Jaka byłaby szansa, że bez reprezentacji parlamentarnej, pieniędzy z budżetu i dostępu do mediów lewica zdoła w kolejnych wyborach przekroczyć próg niezbędny do powrotu do Sejmu? – Mimo wszystko nie jestem aż takim pesymistą. Zakładam – chociaż z dużą dozą ostrożności – że próg dla koalicji zostanie w tych wyborach przekroczony. Ale nawet w tym czarnym scenariuszu widziałbym pozytywny element. Po raz pierwszy od przeszło ćwierćwiecza doszłoby do całkowitego wyłączenia lewicy ze współodpowiedzialności za kolejny okres rządów prawicy: za narastanie niesprawiedliwości i przepastnych nierówności, upośledzenie kolejnych grup społecznych, brak perspektyw dla młodzieży. Rozwiałaby się iluzja, że z punktu widzenia ludzi niezamożnych, zadłużonych, niepewnych pracy, emerytury i dostępu do lekarza wybór między PiS i PO jest rzeczywistym wyborem. Porażka lewicy mogłaby okazać się dla niej ozdrowieńcza. Szok wywołany klęską zmusiłby ją nie tylko do rozliczeń (te są najprostsze), ale przede wszystkim do przemyśleń strategicznych i programowych, do wypracowania skutecznej taktyki walki politycznej. Funkcjonowanie w roli partii pozaparlamentarnej sprzyjałoby pozbyciu się salonowych nawyków, przypomnieniu sobie o dobrych tradycjach i doświadczeniach masowego ruchu robotniczego, socjalistycznego, komunistycznego. Jednak mam nadzieję, że także po przekroczeniu progu wyborczego lewica nie popadnie w samozadowolenie, lecz przeciwnie – zacznie się zastanawiać, co zrobić, by zasięg jej oddziaływania nie kurczył się i nie zawężał do kręgu elit. Sytuacja, gdy lewica jest w parlamencie trzecią lub czwartą partią – zmarginalizowaną lub w najlepszym razie w roli koalicyjnego języczka u wagi – zadowala może zawodowych wielokadencyjnych posłów, lecz nie ich wyborców. Samobójcza licytacja Na portalu Lewica.pl przeczytałem taki post: „Mam nadzieję, że te różne ZLewy szlag przy urnie trafi. Natomiast czteroletnia nieobecność tych »formacji« lewicopodobnych w »demokratycznym« Sejmie pozwoli na wyklucie się normalnej lewicy”. Od co najmniej kilkunastu lat słyszę z rozproszonych środowisk lewicowych, że dopiero na gruzach starej, skompromitowanej lewicy parlamentarnej będzie można zbudować nową i prawdziwą. – Ten pogląd nie jest pozbawiony ziarna racjonalności, jeśli wziąć pod uwagę oportunistyczne grzechy SLD. Pachnie jednak zgubnym sekciarstwem, które towarzyszy lewicy od samych narodzin. Sekciarstwo inicjuje jałową lub samobójczą licytację, kto jest prawdziwą lewicą, a kto nie. Mamy dwie skrajności: z jednej strony oportunizm przedstawicieli lewicy parlamentarnej zadowolonych ze swojej pozycji i przestających widzieć cokolwiek innego poza okienkiem TVN, a z drugiej – megalomanię planktonowych ugrupowań, które przypisują sobie jakąś mesjanistyczną rolę, a im są mniejsze, tym surowsze w ocenach. Od zawsze dylematem lewicy było oscylowanie między ideowością, żarliwością a realizmem w ocenie własnych możliwości i szans historycznych oraz oportunistycznym pragmatyzmem. Środowiska naszej lewicy jakoś nie potrafią znaleźć równowagi – kierują się w stronę albo bezideowości, albo kompletnie jałowej utopijności, pobożnych życzeń. W efekcie lewica przestaje być postrzegana jako siła realnie niosąca zasadniczą zmianę społeczną. To licytowanie się w lewicowości jedynie umacnia dominację prawicy, która z lubością eksponuje i podgrzewa folklorystyczny kociołek lewicy. „Gazeta Wyborcza” zachwalała partię Razem, bo jest w niej „zero złogów postkomunistycznych i pseudolewicowych”, przeciwstawiając ją Zjednoczonej Lewicy, którą nawet w tytułach artykułów nazywa ZLewem. – To świadoma taktyka pogardy i przyszywania łatek, której celem jest dyskredytacja, ośmieszenie i zniechęcenie do głosowania na Zjednoczoną Lewicę. „Gazeta Wyborcza” ma niebotyczne zasługi w walce z lewicą. Ogłosiła, że SLD „mniej wolno”, zainicjowała kampanię „Powstrzymać SLD”, zwieńczyła to aferą Rywina (choć przy tym oberwała rykoszetem). Do jej stałego repertuaru należy przeciwstawianie „dobrej” lewicy (np. Socjaldemokracji Polskiej) lewicy „złej” (SLD), „dobrych” polityków lewicowych „złym”. A ta lewica namaszczona na „dobrą” nie zawsze rozumie, że jest tylko instrumentem dywersji. Nieraz dochodzi do śmieszności. W maju nieprzychylne lewicy media skwapliwie nagłośniły inicjatywę czwórki profesorów, nazwaną Wolność i Równość. W tej „wirówce” uderzała niewspółmierność nachalnej reklamy do reprezentatywności społecznej, ideowej i politycznej tego tworu. Nikogo jakoś
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety









