Przestrogi Marszałka

Przestrogi Marszałka

Słowa Aleksandra Małachowskiego nie straciły na aktualności Wielu Czytelników „Przeglądu” i książek Marszałka zwróciło się do naszej redakcji o ustanowienie corocznej nagrody im. Aleksandra Małachowskiego. Zespół „Przeglądu” też uważa, że należy uhonorować dorobek i spuściznę tego wielkiego Polaka i patrioty. Chcemy, by nagroda miała charakter otwarty, by sięgała nie tylko do publicystycznej spuścizny Marszałka, lecz także do wartości wyznawanych przez niego całe życie. Chcielibyśmy poznać opinie naszych Czytelników co do idei takiej nagrody, jej charakteru, zasad przyznawania, wyboru laureatów. Będziemy wdzięczni za wszelkie uwagi i propozycje dotyczące tego pomysłu. Bardzo wielu osobom brakuje dziś Aleksandra Małachowskiego, którego pierwsza rocznica śmierci przypada 26 stycznia. Marszałek Małachowski był sumieniem polskiej lewicy. I wyrzutem sumienia innych środowisk. Wraz z jego odejściem opustoszało miejsce po człowieku, który jak mało kto przejmował się losem Polski. Ale zostały jego felietony drukowane na łamach „Przeglądu”, które nic nie straciły ze swej aktualności. A może nawet, nieco przekornie, nabrały jeszcze większego sensu. Mój złośliwy, upiorny chichot 15 kwietnia 2002 r. Kaczorowi, Lepperowi i Rydzykowi ludzie wiedzą, że źle się dzieje w ojczyźnie Polaków, ale jak i co zrobić, żeby nastały wreszcie lepsze czasy, nie mówią konkretnie, bo tego nie wiedzą. Od surowych kar przybędzie najwyżej więźniów w przyciasnych już teraz kryminałach, no i kilka szubienic, za postawienie których Europa nas wykreśli ze swego grona, przeto Kaczorowa koncepcja jest chwytliwa, ale nic z niej nie wynika dla klęski bezrobocia czy spadku PKB. Rydzykowi w ogóle nie mają pomysłu na dramatyczny stan gasnącej gospodarki, wyznawcy Leppera zaś wiedzą, że jak się przepędzi tych, co u władzy królują, to zaraz będzie dobrze. Samo przepędzenie starczy za program społeczny i koncepcję ożywienia gospodarki. Najśmieszniejsze będzie to, że ci wszyscy obecni politycy realizujący z obłędną pasją koncepcje odebrania władzy lewicy zawyją pod ciężką rewolucyjną władzą pana posła Andrzeja Leppera. Renacjonalizacja na horyzoncie 21 października 2002 r. Nasza tak zwana opozycja to przeważnie prawica, która nie może pojąć i wybaczyć narodowi swojej klęski wyborczej, przeto dyszy z nienawiści i płonie chęcią straszliwej zemsty. Prawica nie szuka wspólnego dobra Polaków, szuka i nieraz znajduje okazję do odegrania się, choćby kosztem Polski. Pal ją diabli, niech przepadnie, skoro nie jest nasza. Ślepy jest ten, kto nie widzi, jak bardzo rosną siły populistyczne grające na różnych instrumentach pozyskiwania zwolenników. (…) Postępujące systematycznie wynaradawianie polskiej własności publicznej musi wcześniej czy później zrodzić ruch polityczny mający za program renacjonalizację utraconego majątku. Obym tego nie dożył, obym był złym prorokiem, ale nie wierzę w łatwe przyjęcie przez nasze społeczeństwo zjawiska kosmopolityzacji kraju. Prawdziwi Polacy różnych odmian będą na tym budowali swoje nacjonalistyczne programy polityczne i zagarną pod skrzydła sporą część społeczeństwa upokorzonego wspomnianą kosmopolityzacją stosunków gospodarczych. Oby ten bunt nie wygrał – gdyż grozi to odesłaniem elementarnej demokracji na długie lata do lamusa historii. Ciekawa analogia historyczna 25 listopada 2002 r. Wśród ludzi dążących obecnie do zdobycia maksimum władzy w kraju są jawni zwolennicy ustroju neototalitarnego. Przypomnę ogłoszony w 1997 r. manifest neototalitarny Ludwika Dorna, jednego z ważnych działaczy PiS, obecnie posła na Sejm związanego z aspirującym do władzy w całym kraju Lechem Kaczyńskim. Co proponował wówczas Dorn, czego nigdy nie odwołał? Był to program powierzenia pełni władzy w kraju małej, 400-osobowej „grupie specjalnej” wyposażonej nie tylko w olbrzymie kompetencje służbowe, ale i mającej zapewnioną luksusową egzystencję dla siebie i dla swych rodzin. „To nie chodzi o władze rządowe. Owa „grupa specjalna” ma inne zadania. Oni mają tworzyć wolę polityczną, zapewnić warunki jej realizacji… a także zapewniać MOŻLIWOŚĆ UŻYCIA LEGALNEGO PRZYMUSU… ponadto trzeba zagwarantować dużą dyskrecjonalną władzę KARANIA I NAGRADZANIA DLA DZIERŻYCIELI POZYCJI STRATEGICZNYCH…”. Przytoczyłem tylko kilka zdań z tego przerażającego neototalitarnego programu czołowego polityka PiS na dowód, że nie tylko same trudności z zagospodarowaniem odzyskanej wolności czekają nasze państwo, ale także istnieje konkretny program przywrócenia porządku totalitarnego. Głośno i uparcie ostrzegam 18 maja 2003 r. Czym jest to nowe, które wraca? Nazwałbym to bez ogródek zagrożeniem neototalitarnym. Otóż

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2005, 2005

Kategorie: Obserwacje