Psychologia teczek
Kuchnia polska Prof. Leon Kieres, szef Instytutu Pamięci Narodowej, przyznaje, że ma w IPN 80 km bieżących teczek z donosami i nikt ich dotąd nie przejrzał. Tymczasem Roman Giertych domaga się, aby ujawnić je wszystkie, razem z pełnym wykazem pracowników służb bezpieczeństwa w latach 1944-1989. Senator Krzysztof Kozłowski zaś, były minister spraw wewnętrznych, idzie dalej: „Proszę o dodanie do tej listy ludzi, którzy sterowali SB na szczeblu Komitetu Centralnego i Biura Politycznego PZPR, i ludzi, którzy im pomagali”. To poszerzenie potrzebne jest senatorowi nie tylko do tego, aby odtajnić nieźle już znane nazwiska Bolesława Bieruta, Władysława Gomułki, Edwarda Gierka, Stanisława Kani czy Wojciecha Jaruzelskiego, ale po to, żeby na liście dysponentów tajnych służb znalazł się także Maciej Giertych, ojciec Romana, który był członkiem Rady Konsultacyjnej przy gen. Jaruzelskim w czasie stanu wojennego. Mam wiele powodów, aby nie żywić żadnej sympatii do Macieja Giertycha, ale ten akurat wydaje mi się najbardziej bagatelny. Prof. Kieres mimo swoich 80 km teczek chce, aby wychodziły one na światło dzienne „opracowane naukowo”. W Krakowie więc powstało naukowe stowarzyszenie, animowane przez p. Fijasa z Platformy Obywatelskiej, pomagiera Jana Marii Rokity, który pragnie w tej formie dorwać się do teczek, mających ponoć doprowadzić do masakry moralnej w krakowskich kołach naukowych, artystycznych i dziennikarskich, do tej pory identyfikowanych z etosem, a nie z Rokitą. Podobny chwyt pragnie zastosować też w Lublinie poseł Bender, grożąc abp. Życińskiemu ujawnieniem agentów wśród profesorów KUL-u, który znajduje się w obrębie diecezji arcybiskupa. I tak dalej, bez końca, bo to przecież dopiero początek. Teczki latają we wszystkie strony. Do tej pory gromadzone skrupulatnie przez IPN służyły do wykańczania „komuny” i nawet sfałszowana podobno teczka Józefa Oleksego posłużyła sędziemu Nizieńskiemu do obalenia marszałka Sejmu, za co w pięknych słowach („Dziękuję za styl posługi, w którym świadectwo wrażliwego sumienia cenił Pan wyżej niż wszelkie układy polityczne”) dziękował sędziemu tenże abp Życiński. Ale odkąd teczka trafiła w Małgorzatę Niezabitowską, rzeczniczkę rządu premiera Mazowieckiego, nikt już nie może spać spokojnie. „Do akt garnie się wiele osób formalnie spełniających kryteria pokrzywdzonych, lecz miernego formatu”, pisze publicysta „Rzeczypospolitej”, Janusz Majcherek. „W niektórych przypadkach wyraźnie widać, że frustraci i charakteropaci szukają okazji do odegrania się na dawnych kolegach”. Za pomocą teczek wylewają się bowiem nie tylko polska zajadłość, kłótliwość i polskie piekło, ale też rozchybotane polskie poczucie rzeczywistości historycznej. Jak bardzo jest one chwiejne, można co roku się przekonać na warszawskim cmentarzu Powązkowskim w dniu Święta Zmarłych. Oto bowiem obok siebie znajdują się tam dwa płonące setkami zniczów groby – grób płk. Kuklińskiego, jedynego w historii Europy, a może i świata szpiega obcego mocarstwa, leżącego w alei zasłużonych kraju, który szpiegował, i grób Jacka Kuronia, przywódcy opozycji demokratycznej. Palący te świeczki nie widzą między nimi żadnej różnicy. Ten zamęt w głowach jest oczywiście dziełem pedagogiki społecznej i historycznej, uprawianej szczególnie intensywnie w ostatnim 15-leciu, ale nie tylko. Jest on także owocem powikłanej historii naszej części Europy, o czym świadczyć może zarówno „skandal teczkowy” na Litwie, gdzie jedni politycy nowej Litwy demaskują teraz innych jako oficerów KGB, jak i to, co się stało w Czechach, gdzie po odtajnieniu agenturalnych teczek 3,2 tys. osób uznało się za niesłusznie oszkalowanych, z czego 800 już wygrało swoje sprawy przed sądami. Żeby to pojąć, wystarczy przypomnieć sobie po prostu, że zarówno w Czechach, jak i na Litwie, a także w Polsce przez 44 lata panował całkowicie odmienny ustrój polityczny, którego źródłem były zawarte w Teheranie, Jałcie i Poczdamie porozumienia wielkich mocarstw, dokładnie tych samych, które – z wyjątkiem ZSRR – są uważane także dzisiaj za gwarantów ładu światowego. Ten ustrój miał swoje władze, które były uznawane przez społeczność międzynarodową za reprezentację swoich narodów, a ich wewnętrzne sprawy traktowane były jako sprawy wewnętrzne. Otóż wszystko, co się dzieje obecnie dookoła teczek, sprawia wrażenie, jakby przytoczone wyżej oczywistości były czystym urojeniem, reżim istniejący w Polsce był zwyczajną okupacją, a udział w tym









