Równanie z wieloma niewiadomymi

Równanie z wieloma niewiadomymi

Kiedyś jeden podróżny ze zdumieniem zobaczył, że w okolicach zajazdu na rozmaitych komórkach i okolicznych drzewach w samym środku narysowanych kredą tarcz tkwią strzały z łuku. Na jego pytanie, któż jest tak perfekcyjnym łucznikiem, dowiedział się, że kilkunastoletni syn karczmarza. – Jak to robisz, że strzelasz z łuku tak perfekcyjnie? – zapytał chłopaka.
– To bardzo proste – odpowiedział wyrostek – najpierw strzelam, później rysuję tarczę. Mniejsza z tym, że anegdota ta dotyczy jednego z największych polskich malarzy, Aleksandra Orłowskiego. Tą samą metodą PiS chce pisać ustawy zgodne z konstytucją. Aby Trybunał Konstytucyjny nie mógł uznać niezgodności niektórych ustaw z konstytucją, zdaniem PiS należy tak ją zmienić, aby nie była sprzeczna z ustawami, jakie PiS (po społu z Platformą) już uchwaliło i jakie miałoby ochotę uchwalić jeszcze w przyszłości.
Uzasadniając w Sejmie projekt zmiany konstytucji autorstwa klubu PiS, Przemysław Gosiewski dowodził, że zmiana konstytucji jest konieczna, ponieważ z konstytucją w obecnym jej kształcie niezgodna jest ustawa obniżająca emerytury byłym funkcjonariuszom SB (a przy okazji także byłym funkcjonariuszom UOP). Bez zmiany konstytucji nie jest możliwe przeprowadzenie lustracji ŕ la PiS i PO ani „dekomunizacja”, o jakiej marzy PiS. Tu z posłem Gosiewskim w pełni się zgadzam. Wspomniane ustawy są z całą pewnością niezgodne z obecnie obowiązującą konstytucją. Mam nadzieję, że Trybunał Konstytucyjny dostrzeże to, co nawet sam poseł Gosiewski dostrzec raczył.
Swoją drogą, odrzucony na szczęście przez Sejm wspomniany wyżej PiS-owski projekt nowelizacji konstytucji stanowił już nie tylko prawnicze, ale nawet cywilizacyjne kuriozum. Nie tylko dzielił Polaków na tych z pełnią praw obywatelskich i tych, którzy tych praw a priori, bez wyroku sądowego mieli być pozbawieni, ale umożliwiał nawet – „w trosce o potencjalne ofiary” – dokonywanie kar mutylacyjnych! Rzeczywiście na tym tle domagający się jedynie kastracji przestępców seksualnych Tusk jawi się jako prawdziwy humanista i liberał.
W ogóle na tle PiS Platforma prezentowała się dotąd jako ostoja zdrowego rozsądku, politycznej poprawności i kultury. Dlatego przeciętny Polak wolał Platformę od PiS i tu tkwi cała tajemnica ciągłej popularności tej najzupełniej bezbarwnej formacji. Krytyka Platformy za jej uległość wobec Episkopatu, za zaściankowość, konserwatyzm obyczajowy, wyrażający się m.in. przez nieprzyjęcie całości Karty praw podstawowych, brak zdecydowania w sprawie in vitro, czy nadmierną ostrożność (by tak najdelikatniej to nazwać) w naprawianiu państwa, dokonywana z lewej strony sceny politycznej, kwitowana była zawsze wyzywaniem krytyków od postkomunistów. Nie wiadomo dlaczego Platforma bała się być mniej „antykomunistyczna” od PiS.
Wszystko zdaje się wskazywać na to, że ten komfortowy czas dla Platformy się kończy. Nadchodzi kryzys z wszystkimi swymi społecznymi konsekwencjami i społeczeństwo może zacząć domagać się czynów, a nie tylko większej niż PiS-owska łagodności obyczajów. Ale co dla Platformy może gorsze, na scenie politycznej zjawia się ktoś trzeci. Piskorski ze swym Stronnictwem Demokratycznym i Olechowskim w tle. Obydwaj ci politycy pokazali już na dzień dobry, że potrafią Platformie patrzeć na ręce i skutecznie recenzować jej poczynania. Tym krytykom nie odszczeknie się prymitywnym epitetem o postkomuchach.
Pojawienie się nowej siły na scenie politycznej może istotnie zmienić układ sił, ale wcale nie musi. Neo-SD Pawła Piskorskiego, a zapewne w przyszłości także komitety wyborcze Andrzeja Olechowskiego (o ile naprawdę poważnie myśli on o kandydowaniu w wyborach prezydenckich) mogą zabrać sporo elektoratu Platformy, trochę SLD, a także głosy tych, którzy dotąd głosowali na centrolewicową drobnicę.
Największym konkurentem nowego ugrupowania będzie niewątpliwie Platforma, obie bowiem partie odwołują się do tego samego elektoratu. Paweł Piskorski wręcz twierdzi, że chce przedstawić ofertę dla ludzi, którzy zawiedli się na Platformie. Trudniejsze pytanie dotyczy relacji nowego ugrupowania z elektoratem centrolewicy i SLD. Będzie to zależało od tego, czy Olechowski z Piskorskim pozyskają do swoich szeregów osoby dla centrolewicowego elektoratu znaczące i czy zdołają dla tych środowisk przygotować atrakcyjną socjalliberalną ofertę programową. Dużo będzie zależało też od tego, czy i w jakim zakresie nowe ugrupowanie potrafi współdziałać z SLD i czy ten ostatni jest do takiego współdziałania gotowy.
Jeśli SLD nie znajdzie kandydata w wyborach prezydenckich spoza swego ścisłego grona (a w grę mogą tu wchodzić praktycznie tylko dwie osoby: Jolanta Kwaśniewska bądź Włodzimierz Cimoszewicz), a będzie chciał przełamać monopol prawicy, być może będzie próbował dogadać się z innym ugrupowaniem dla znalezienia wspólnego kandydata. Kto wchodzi w rachubę? PO i PiS odpadają a priori. Zostaje PSL i SD, o ile to ostatnie w czasie wyłaniania kandydatów zaistnieje w sondażach. Załóżmy, że zaistnieje. Co wtedy? Andrzej Olechowski wspólnym kandydatem SLD i SD na prezydenta? Dziś brzmi to zupełnie egzotycznie i niewiarygodnie, aby nie powiedzieć niedorzecznie. Ale za rok? Kto wie? SLD nie może przecież ryzykować wystawienia kandydata, którego wynik byłby gorszy od tego, który partia osiąga stale w sondażach. Słaby wynik takiego kandydata ciągnąłby partię jeszcze bardziej w dół. W sposób zasadniczy zmieniłaby się sytuacja, gdyby zgodzili się kandydować Jolanta Kwaśniewska lub Włodzimierz Cimoszewicz. Na razie obydwoje mówią stanowczo nie.
Nic na razie nie jest jeszcze przesądzone. Nie można też wykluczyć, że inicjatywa Olechowski-Piskorski stanie się kolejną po Porozumieniu dla Przyszłości Dariusza Rosatiego nieudaną próbą przemodelowania sceny politycznej w Polsce. Na pewno jednak formacji socjalliberalnej, jaką zapewne będzie neo-SD, bliżej będzie do lewicy niż formacji liberalno-konserwatywnej, jaką udaje Platforma.

Wydanie: 2009, 28/2009

Kategorie: Felietony, Jan Widacki
Tagi: Jan Widacki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy