Sądny rok Kościoła

Sądny rok Kościoła

18.11.2020 Warszawa Blokada Sejmu przez Strajk Kobiet fot Pawel Wasniowski/REPORTER

W roku 2020 żegnamy Kościół autorytarny, ciasny, zaściankowy. Kościół zamkniętych drzwi Nic nie zapowiadało katastrofy. To miał być kolejny rok, w którym Kościół w Polsce gotów był czerpać pełnymi garściami z układu, jaki zawarł z PiS już pięć lat temu. A układ ten był prosty: proboszczowie, jak kraj długi i szeroki, popierają tzw. dobrą zmianę, głosząc jej chwałę, jednocześnie nie narzucają się zbytnio z niesieniem Dobrej Nowiny, która sprzeciwia się pogardzie i wykluczaniu ludzi – narodowemu sportowi PiS. Biskupi z kolei biorą udział w rozpętywanych przez rząd wojnach kulturowych, dając „bożym wojownikom partyjnym” poczucie, że gdy atakują słabszych, bronią katolickiej wiary i narodowej tradycji przed zalewem lewactwa, gendera i Netfliksa. Ciemna godzina Role zostały precyzyjnie rozpisane. Każdy znał swoją kwestię. Jednak pojawienie się w marcu 2020 r. koronawirusa, który przecież miał nas ominąć szerokim łukiem, wywróciło ten scenariusz do góry nogami. Pandemia nie tylko pokazała kłamstwa i mataczenie rządzących, ale przede wszystkim – z punktu widzenia religijnego – obnażyła nieprzydatność Kościoła. I nie jest to już tylko teza publicystyczna, ale stoją za tym twarde dane, jakie przynoszą badania opinii społecznej. Pierwszy raz od roku 1993 przeważają negatywne opinie o Kościele – wyraża je prawie 50% badanych (CBOS). Do tego musimy dodać, że w ostatnich 20 latach odsetek wiernych uczestniczących w niedzielnych mszach zmalał z 47,5% do 36,9% (za Instytutem Statystyki Kościoła Katolickiego). To nie koniec złych dla Kościoła wiadomości – dzieciaki masowo wypisują się z religii, spada liczba przyjmowanych sakramentów, rośnie liczba apostazji. To wszystko spadło na Kościół niczym grom z jasnego nieba w ostatnich 12 miesiącach. A przecież w trudnych chwilach, jakie sprowadził na nas wszystkich wirus, świątynie powinny przeżywać oblężenie. W takich sytuacjach ludzie przecież szukają słów otuchy, wsparcia, a religia winna się jawić jako bezpieczna przystań. W tych ciemnych godzinach biskupi mieli szansę ponownie zgromadzić ludzi wokół religii miłości i solidarności. Tymczasem okazali się zaledwie nieudolnymi zarządcami kościelnej korporacji. A stało się tak dlatego, że popełnili – jak naliczyłem – pięć grzechów, które ostatecznie sprawiły, że rok 2020 będzie im się kojarzył z pożegnaniem Kościoła, jaki znaliśmy. I nie ze względu na to, że przechodzi on wewnętrzne zmiany pod wpływem refleksji personelu zarządzającego. Po prostu przestaje być ważny nawet dla samych katolików. Sojusz tronu i ołtarza To najbardziej oczywista przewina Kościoła. Jest zrozumiałe, że PiS chce tego sojuszu, gdyż uważa, że Kościół – z całą swoją infrastrukturą parafialną – można przerobić na element machiny propagandowej i politycznej. O ile media rządowe mają prać mózgi, o tyle propisowskie parafie mają prać serca. Jarosław Kaczyński nie dlatego tak pokochał Kościół i jest gotów bronić go bardziej niż Władysław Gomułka PZPR, gdyż tak drogi jest mu katolicyzm. Pamiętamy przecież, że to prezes PiS mówił, widząc konszachty ZChN i biskupów, że „najkrótsza droga do dechrystianizacji Polski prowadzi właśnie przez Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe”, czyli partie katolickie. Kaczyński żywił wtedy jednak przekonanie, że da się w Polsce stworzyć laicką prawicę, która nie byłaby zależna od kleru. Kolejne porażki wyborcze i lata spędzone na ławce rezerwowych uświadomiły mu, że prawica w Polsce może być albo narodowokatolicka, albo nie będzie jej wcale. Dlatego postanowił nie tyle z Kościołem się dogadywać, ile go sobie podporządkować – trzymać na smyczy zarówno finansowej, jak i dyscyplinującej, dzierżąc w ręku teczki SB. Miniony rok pokazał, że dziś to nie tyle Kaczyński potrzebuje Kościoła, ile Kościół potrzebuje prezesa. Im bardziej ten sojusz się zacieśnia, tym bardziej staje się jasne, że upadek polityczny PiS będzie też upadkiem duchowym Kościoła. Protesty, które po wyroku Trybunału Konstytucyjnego Przyłębskiej zaostrzającym prawo antyaborcyjne widzieliśmy także przed świątyniami i na których pojawiały się brutalne hasła przeciw władzy, były po części kierowane przeciw Kościołowi. Obecnie, po przygodach duchowych roku 2020, z całą pewnością możemy powiedzieć, parafrazując słowa prezesa, że najkrótsza droga do dechrystianizacji Polski prowadzi przez PiS. Miniony rok ostatecznie potwierdził więc starą prawdę: Kościół, który bierze ślub z jakąś partią, zostaje po przegranych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2021, 2021

Kategorie: Kraj