Selfie z Petru nie jest dobrym pomysłem

Selfie z Petru nie jest dobrym pomysłem

Warszawa 18.11.2015 r. Gavin Rea - pisarz. fot.Krzysztof Zuczkowski

Jesteśmy w środku populistycznej fali, która niesie zagrożenie autorytarnym kapitalizmem Dr Gavin Rae – socjolog z Katedry Nauk Społecznych Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie. Kiedy uzyskał pan polskie obywatelstwo? – W 2014 r. Czy spodziewał się pan, że to ono, a nie obywatelstwo brytyjskie, może zagwarantować zachowanie obywatelstwa unijnego i związanych z nim praw? – Nie, choć od dawna mówiło się, że Wielka Brytania wyjdzie z Unii Europejskiej. Ale to były jedynie słowa. Po referendum w sprawie Brexitu znajomi Brytyjczycy mieszkający w Polsce poważnie się zastanawiają, co robić. Ja ten problem rozwiązałem, zanim się pojawił. Cieszę się, że mam paszport, który będzie nadal ważny w Unii Europejskiej. Byle nie elity Nie ma pan pretensji do Jeremy’ego Corbyna, lidera Partii Pracy, że w czasie kampanii referendalnej ostro krytykował Unię? – Corbyn nie udawał, jak establishment, że wszystko idzie świetnie, a Unia jest tworem idealnym. Miał rację, zarzucając jej neoliberalny charakter. Mimo to przekonywał, że UE jest Wielkiej Brytanii potrzebna. Robił to na tyle skutecznie, że prawie 70% wyborców Partii Pracy opowiedziało się w referendum za pozostaniem w Unii. Ale ponad 30% głosowało za Brexitem. – Nie można zaklinać rzeczywistości. Część elektoratu Partii Pracy po prostu jest nastawiona do Unii Europejskiej sceptycznie. Na przykład robotnicy bojący się napływu pracowników z innych państw unijnych? – Na pewno tak, ale moim zdaniem głównym motywem głosowania za Brexitem był – podobnie jak w przypadku wyborów prezydenckich w USA – protest przeciwko elitom. Ludzie mają dość, uważają, że syty, skorumpowany i bardzo z siebie zadowolony establishment nic dla nich nie zrobił. Przeciwnie, wieloletnia polityka neoliberalna prowadzona zarówno przez konserwatystów, jak i socjaldemokratów wpłynęła na pogorszenie warunków ich życia. Krach finansowy z 2008 r., który boleśnie uderzył w Wielką Brytanię, wywołał utrzymującą się do dziś frustrację, ułatwiając sukces partiom populistycznym, przede wszystkim Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP). Powtarzały one: imigranci odbierają wam pracę, korzystają z naszej służby zdrowia i świadczeń socjalnych, bez nich mielibyśmy dużo lepiej. Rząd brytyjski przed rozszerzeniem Unii twierdził, że z Polski do pracy przyjedzie 13 tys. osób. Władze okazały się kompletnie nieprzygotowane na napływ tak wielkiej fali imigrantów. Wróg pilnie poszukiwany W wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 r. UKIP zdobyła najwięcej mandatów, wyprzedzając Partię Pracy i konserwatystów. Prawicowy populizm zaatakował Wielką Brytanię jeszcze przed wyborami w Polsce. – W Polsce ten populizm nie dotyczył wyjścia z UE, bo większość Polaków doskonale zdaje sobie sprawę, jak wiele zyskali dzięki członkostwu. Populizm szuka wroga, którego można obarczyć winą za całe zło. W Wielkiej Brytanii za wroga uznano Unię i imigrantów, w Polsce – elity liberalne, komunistów, Żydów, gender, homoseksualistów, ciemne siły stojące za rzekomym zamachem smoleńskim. Dopiero ubiegłoroczny kryzys związany z uchodźcami sprawił, że polska prawica zaczęła straszyć uciekinierami i islamskimi terrorystami. Partia Pracy nie zdołała zapobiec Brexitowi, a polska lewica zdobyciu pełni władzy przez PiS. Neoliberalna globalizacja spotkała się z reakcją w postaci najpierw dżihadu, a potem ofensywy prawicowego populizmu pomieszanego z nacjonalizmem. Lewicę, która dawniej ruszała z posad bryłę świata, wyraźnie opuściły siły. – Jednak na południu Europy – w Grecji, Hiszpanii, Portugalii, we Włoszech – mieliśmy reakcję lewicową, na czele Partii Pracy stoi zdeklarowany socjalista, a w Stanach Zjednoczonych pojawił się poważny lewicowy kandydat na prezydenta – Bernie Sanders. A jednak to nie lewica określa kierunek rozwoju sytuacji w Europie i USA. – Niestety, obawiam się, że jesteśmy dopiero w środku tej populistycznej fali, w przyszłym roku może ona z całą siłą uderzyć we Francję i wedrzeć się do Niemiec. Znaczenie wygranej Donalda Trumpa, która niesie zagrożenie autorytarnym kapitalizmem, wykracza daleko poza granice USA. Przed nim żaden polityk amerykański po zwycięstwie w wyborach prezydenckich nie zapowiedział, że wyrzuci z kraju lub wsadzi do więzienia kilka milionów osób. – To niesamowite, ale wpisuje się w oś głównego sporu, który toczą obecnie skorumpowani neoliberałowie z populistyczną prawicą, przebraną jak Donald Trump za rycerzy walczących z establishmentem. Dla wielu obywateli w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Polsce ten wybór

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2016, 47/2016

Kategorie: Wywiady