Szkoła sama się nie otworzy

Szkoła sama się nie otworzy

Najlepiej, żeby siedzieli w klasie

Szkoła zamyka się zresztą nie tylko od zewnątrz. Kiedyś, za dawnych czasów, harcerze i co ambitniejsi nauczyciele wiedzy o społeczeństwie korzystali np. z techniki zwanej zwiadem społecznym. Grupy harcerzy bądź uczniów odwiedzały miejsca czy instytucje związane z jakimś problemem, zapoznawały się tam z różnymi jego aspektami, po czym wspólnie dzieliły zdobytą wiedzą i planowały jakieś działania. Nawiasem mówiąc, podobnie powinna wyglądać tak werbalnie doceniana przez MEN metoda projektów. Harcerze swoją metodę z trudem ocalili drogą odpowiednich regulacji prawnych. Ze szkołą jest inaczej – i władze oświatowe, i w przypadku nieuniknionych statystycznie nieszczęśliwych zdarzeń organa ścigania wychodzą z założenia, że w każdej chwili i sytuacji uczniowie od wejścia w progi szkoły do wyjścia do domu powinni być pod bezpośrednim nadzorem nauczyciela bądź innego pracownika pedagogicznego. Nawet gdy mają po 17 czy więcej lat. Jeśli nie są, niezależnie od rzeczywistych przyczyn winę za wypadek ponosi szkoła i konkretny nauczyciel sprawujący opiekę nad grupą bądź klasą, a jeśli takiego nie ma, dyrektor.

Jaki wniosek wyciąga z tych sytuacji przeciętny dyrektor szkoły (o zapaleńcach nie mówię, bo za dużo ich nie mamy)? Bardzo prosty – najlepiej, żeby młodzież siedziała w klasach z nauczycielami i realizowała tzw. podstawę programową, nauczyciele zaś sprawdzali skrupulatnie frekwencję i wpisywali tematy. Żadnych wyjść, żadnych gości, choćby nawet Bóg wie jak wybitnych, ani innych „ekstrawagancji”, bo z tego jedynie kłopoty mogą wyniknąć. Poznawać świat można co najwyżej wirtualnie w szkolnej pracowni informatycznej pod czujnym okiem nauczyciela. Uczniowie prawdopodobnie mniej się nauczą i doświadczą, ale o to nigdy żaden urzędnik ani dziennikarz nie zapyta.

Ba, nawet otwarcie szkoły zimą dla zziębniętych uczniów, którzy zostali dowiezieni przez rodziców lub przyjechali pociągiem godzinę przed rozpoczęciem lekcji, może się źle skończyć w trakcie kontroli. No bo jakże to tak – uczniowie tylko z panią woźną? Albo i bez?

Szkoła sama się nie otworzy. Sorry, taki mamy klimat! I przepisy. Bez ich zmiany samo nazwanie obecnego roku szkolnego przez MEN nie będzie się niczym różniło od prób odprawiania czarów.

Autorka jest przewodniczącą Komisji Edukacji i Rodziny Rady m.st. Warszawy. Przedstawione tu opinie prezentują jej osobisty punkt widzenia, a nie rady, której przewodniczy

Foto: Mariusz Grzelak Reporter

Strony: 1 2

Wydanie: 2015, 43/2015

Kategorie: Opinie

Komentarze

  1. Mariusz
    Mariusz 6 stycznia, 2016, 01:41

    Bardzo ciekawy artykuł na temat szkolnictwa. Pozdrawiam

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy