Tag "Andrzej Celiński"

Powrót na stronę główną
Opinie

Ćwiczenia z polityki kulturalnej państwa

Biedak kochający książkę – musi mieć do niej dostęp. To jest odpowiedzialność państwa. Specjalnie wówczas, kiedy rządzi lewica O naszej przyszłości zadecydują ludzie – powszechność wiedzy, umiejętności i dobrej energii, pozwalających trafnie odczytywać znaki czasu. Świat zmienia się w tempie człowiekowi dotąd nieznanym. Internet, laser, GPS, atom. Niewyobrażalne bogactwo i beznadziejna bieda. Północ i Południe. Tolerancja, liberalizm kulturowy i świat szarijatu. Nowe relacje pomiędzy kapitałem a pracą. Nigdy wcześniej tak wiele nie zależało od odwagi myślenia, zdolności komunikowania się, umiejętności współpracy, gotowości do tworzenia, ale i przyjmowania nowego. Nasz świat, świat cywilizacji judeochrześcijańskiej, świat europejski i atlantycki, ale i Japonia i inne enklawy przyjmujące, w jakimś stopniu, nasz paradygmat kultury i organizacji życia społecznego, w swojej gospodarce musi pozostać ekskluzywny. Ekskluzywność gospodarki jest imperatywem rozwoju. Oczywiście materialnego rozwoju, ale ten warunkuje wszystko inne, także utrzymanie i rozwój szeregu instytucji i urządzeń społecznych, bez których nie ma Europy. Cenami Chin nie zwyciężymy. Globalizacja i liberalizacja obrotu gospodarczego zmusza nas do nieustannego wysiłku twórczego. Ludzka myśl, kreatywność, odwaga poznawania i trafność interpretacji jest oczywistym warunkiem wszystkiego, co dla nas cenne. Warunkiem sukcesu jest w tym świecie wolność.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Nikt nam prezentów nie da

Tusk z Rokitą i Kaczyńscy gwarantują Polskę, z której młodzież ucieka setkami tysięcy. Do Irlandii dziś. Jutro choćby do Pragi Dzięki koalicyjnej liście LiD wyborcy o wyraziście demokratycznych, lewicowych lub lewicujących poglądach nie utracili swych głosów. Inaczej niż w wyborach parlamentarnych. Ale ani frekwencja nie była zachwycająca, ani wynik bardzo dobry. W rzeczywistości – słabszy niż w ubiegłym roku. Tyle że strategiczny cel PiS i PO, cel Kaczyńskiego i Tuska – eliminacja innych partii, zwłaszcza lewicy – nie został osiągnięty. Dobrze, że tak się stało. Gdyby go zrealizowano, reprezentatywność władzy stałaby się mniejsza. Aż dziw, że Tusk i Rokita, a z nimi ich partia, tego nie rozumieją. Dobrze, że tym razem szefowie partii demokratycznych stanęli na wysokości zadania. Nie zawsze tak było. Kampania wyborcza i budowanie wspólnych list ukazały kruchość demokratycznej alternatywy. Wobec socjal-nacjonalistów i neoliberalnych konserwatystów Lewica i Demokraci nie przedstawili jakieś specjalnie intrygującej wizji przyszłości. Nie dali impulsu dla jakiejś znaczącej debaty. Nawet nie wykazali woli maksymalizacji wyniku poprzez optymalny dobór ludzi. Tydzień temu pokazałem miasta i regiony, gdzie z woli przywódców przegraliśmy. Ciekawe, czy ktoś zapyta liderów – dlaczego? I czy zamierzają coś zmienić? W sobie, nie w innych. Jeśli proces

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Kolejny krok

Obowiązkiem wszystkich partii tworzących Centrolew jest dokonanie analizy decyzji personalnych Nie mam wiary w sobie, że którakolwiek ze współczesnych partii wyzwoli nowe impulsy do rozwoju Polski. Prawo i Sprawiedliwość jest czystym anachronizmem. W Europie i świecie nowych technologii, innowacyjności, zmiany – obnosi się z tradycjonalizmem, idzie do przodu z głową zwróconą w tył, obywateli traktuje jak zbiorowość nasyconą potencjalnymi przestępcami, centralizuje zarządzanie państwem, odbiera ludziom inicjatywę, zniechęca do podejmowania ryzyka, rozbudowuje aparat represji, przeciwstawia się prywatyzacji, promuje klimat podejrzliwości, insynuacji, pomówień. Polityka kadrowa PZPR lat 70. to kaszka z mlekiem wobec polityki kadrowej PiS. Szyderstwo z paczki Moczara – „kto nie z Mieciem, tego zmieciem” – jak ulał pasuje do działań kadrowych obecnej władzy w spółkach skarbu państwa. Ideologia państwowa PiS to współczesna mutacja partii znanych Europie, zdawało się, że na zawsze pogrzebanych. Człowiek dla nich z natury jest zły, państwo zaś dobre, byle tylko jego instytucje obsadzić właściwymi, czyli swoimi ludźmi. Etatyzm, centralizacja, mnożenie służb specjalnych to najbardziej rzucające się w oczy ich cechy. Animowanie wciąż nowych konfliktów, niekończące się zmagania sił dobra z siłami zła

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Zaszczytne ostatnie miejsce

Partie, które dziś dominują – koalicyjne i opozycyjne – nie wyzwolą nowych impulsów dla modernizacji Polski Po raz pierwszy w swoim życiu, przecież nie tak znów krótkim i nie zawsze w przyjaznych okolicznościach, jestem po prostu przygnębiony. Pamiętam dobrze treść książeczki Jana Józefa Lipskiego, eseju „Dwie ojczyzny, dwa patriotyzmy”, niedawno zresztą przypomnianej w „Gazecie Wyborczej”. Pamiętam nadzieję w niej zawartą, przesłanie i smutek. Pamiętam wypowiedź jednego z najwybitniejszych polskich polityków minionego ćwierćwiecza, na pewno ostatniej dekady, który zastanawiał się, czy aby ten niewyobrażalny dla poprzednich kilku pokoleń, dla mojej Mamy, dla mojego Ojca, epokowy sukces Polski nie jest oparty na fundamencie dwóch wielkich kłamstw. Jednym z tych kłamstw miało być to, że w pamiętnym czasie 16 miesięcy pierwszej „Solidarności, w roku 1980 i następnym, udało się jej gremiom kierowniczym, ludziom takim jak Wałęsa, Bujak, Frasyniuk, Borusewicz, Lis, doradcom, intelektualistom, dziennikarzom – przekonać Europę i Świat, że Polska jest taka właśnie jak oni. Otwarta, solidarna, racjonalna, roztropna. Przepełniona patriotyzmem, ale nie nacjonalizmem. Dumna, ale umiarkowaniem oświecona. W nienormalnej sytuacji normalna. Pewna swoich racji, ale nie zapiekła zacietrzewieniem. Zdumiewająca. Żywiłem więc nadzieję, że jakoś uporaliśmy się z tym w naszej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Zawirowanie

Ten rząd upadnie. I dobrze. Osobiście wolałbym, żeby trwał. Do jego całkowitej kompromitacji. Ale dla kraju – dobrze, że upadnie Kiedy to piszę, nie znam wyników obrad kierownictwa PiS. Jakikolwiek będzie, nie widzę już perspektywy dla koalicji, w której pan Lepper decyduje o przetrwaniu rządu pana Kaczyńskiego. Obok interesów są w polityce charaktery. Andrzej Lepper wypowiedział słowa, szereg słów, których Jarosław Kaczyński nie zniesie. Słowa go dotykające zawsze były jego słabym punktem. Przytomni czytelnicy znają mój stosunek do PiS i jego lidera. Jeśli ktoś czyta mnie po raz pierwszy – Jarosława Kaczyńskiego mam za znakomitego, bo wnikliwego, poinformowanego i uczciwego analityka polskiej (tylko polskiej, niestety) polityki. I mam go za okrągłe zero, jeśli chodzi o realizację. To dramat. Właściwie obsadzony w roli byłby królem. Źle obsadzony jest porażką. Jak mówił wielokroć Lech Wałęsa – Kaczyński, Jarosław, to destruktor. Niczego trwałego nie zbudował i nie zbuduje. To ponad jego siły. Nie rozumie demokracji. Nie ma pojęcia o gospodarce. Żyje w zaprzeszłej epoce. Uprawia wielką politykę, a gospodarką niech się zajmują mali kupcy. Ale nie prywatyzuje. Sam obsadza. Rządzi. Wszystkim. Nie mając zielonego pojęcia o przedmiocie swoich rządów. O PZU. O Orlenie. O bankowości. Trochę jak Piłsudski. Ale czasy są inne. Dziś premier

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Debaty z widokiem na więzienie

Żaden z członków KOR nie okazał się karmą małych ludzi. Żaden nie ma zafajdanej teczki KOR przeżywałem emocjonalnie. Jako pewien sposób życia, sposób odniesienia do ówczesnych polskich problemów, także jako styl obcowania z ludźmi, do towarzystwa których od lat dziecięcych aspirowałem. I którzy ukształtowali wzory zachowań nierzadko dla mnie za wysokie. Mało mnie obchodzą faktografia, kalendarz, kronika, wiedza poddana rygorom nauki historii. Nie staram się czegokolwiek specjalnie pamiętać. Są jakieś reminiscencje, punkty widzenia, pamięć podstawowych wyborów, facecje. Tak już pozostanie. Historykom zostawiam ich chleb, dla siebie pamięć pięknych ludzi w trudnych czasach. Żaden z członków KOR nie okazał się karmą małych ludzi. Żaden nie ma zafajdanej teczki. W samym środowisku KOR byłem trochę na marginesie. Pośród tylu znakomitości głupio mi było się eksponować. Pewnie też dlatego, że w przeciwieństwie do większości moich młodych kolegów miałem szczęście, mimo rozmaitych kłopotów, szykan i zwolnień, utrzymać zawsze jakąś etatową pracę. Wymagało to w miarę normalnego funkcjonowania, wstawania o 6 rano, ośmiu godzin pracy, czasem więcej. Uniemożliwiało wyjazdy z Warszawy, udział w głodówkach i innych czynnościach, które tworzą więzi szczególne. Ale kochałem tych ludzi. Wszystkich. Byłem szczęśliwy,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Kosztowne milczenie

Przeżyjemy panią Fotygę, gorzej z Macierewiczem Po artykule o polskich kartoflach w niskonakładowym „Tageszeitung” polski MSZ zaprzestał realizacji subskrypcji przedruków z zagranicznych pism. Dotąd każdy, kto był ciekaw, co piszą o Polsce w świecie, mógł poprosić MSZ, aby przesyłano mu pocztą elektroniczną codzienny serwis prasowy. Pani Fotyga uznała, że nie ma potrzeby, by Polacy wiedzieli, co o nas piszą. Serwis prasowy ministerstwa służący dotychczas każdemu, kto zechciał sięgnąć po niego, został zamknięty w klatce budynku MSZ w alei Szucha. Władza strzegąca wiedzy przed obywatelami dobrze jest nam znana. Z taką właśnie władzą, razem z panią Fotygą zresztą, walczyliśmy w pierwszej „Solidarności”. Niestety, jak widać, nieskutecznie. Dawne lata, zapomniane idee. Kultura polityczna istotniejsza niż ustrój. W starych, komunistycznych buciorach niektórym lepiej niż w czółenkach demokracji. To jeden z tych drobiazgów, które trafnie identyfikują ludzi. Teoretycznie każdy sam może przeczytać codziennie te kilkanaście, czasem więcej tytułów. Ale wymaga to nie tylko znajomości języków i codziennego dostępu do prasy z całego świata, ale i czasu. Tymczasem ataszaty prasowe naszych ambasad wyłapują, co istotne, tłumaczą na polski, przesyłają do centrali. Tu biuro prasowe selekcjonuje, układa i rozsyła potrzebującym. Najsamprzód, rzecz jasna, urzędnikom. Dotąd także

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Tajemniczy Ogród

Zjednoczenie SLD, SdPl i podobnych środowisk po wyborach samorządowych musi położyć kres dekompozycji lewicy Kto wie, czy ideologiczna busola polskiej polityki, jakakolwiek ona jest, odnosząca się wszelako do utartych w Europie i świecie kategorii, zachowuje znaczenie? Czy ideowa orientacja partii jest wciąż czynnikiem istotnie wpływającym na wybory? Cztery okoliczności zdają się warte uwzględnienia. 1. Duże, rzadko w demokracjach europejskich obserwowane, przepływy wyborców. Dotyczące, na dodatek, partii deklaratywnie programowo od siebie odległych. Szybkie wzrosty i jeszcze szybsze upadki wielkich projektów (AWS, SLD). 2. Bardzo niski prestiż zawodu polityka i pogłębiająca się obojętność wobec sfery publicznej. 3. Wielka absencja. 4. Konwergencja polityki realizowanej przez deklarujące się jako ideowo obce i wrogie sobie partie. Kto wie? Znak zapytania jest postawiony jak najbardziej właściwie. Mamy bowiem coraz więcej dowodów na to, że większość Polaków nie odnajduje w ofercie szerokiego wachlarza partii czegoś dla siebie. A raz oddane głosy nie „trzymają się” partii tego wyboru. Ale mamy też mocno ostatnio zaakcentowane społeczne oczekiwanie oferty wyraziście zorientowanej ideowo. Takiej, która zdobywa zwolenników, odnosząc się jedynie do emocji. Ostatnią szansą partii

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Może czas się obudzić?

Nie ma powodów, by lewica kapitulowała przed dzisiejszymi Sarmatami 4% dla SLD, gdyby dziś były wybory. SdPl poza zainteresowaniem publiczności. Demokraci istnieją we własnej już tylko wyobraźni. PiS trzyma gardę. Nic mu nie szkodzi. Ani kompromitujące relacje ze światem, ani puste zapowiedzi, ani skok jego aparatczyków na spółki skarbu państwa. Nie żenują jakoś większości bracia Kaczyńscy, pani Fotyga, pracownicy prezydenckiej kancelarii. Wyobraźni nie porusza różnica wizerunków poprzedniej i obecnej pary prezydenckiej na fotografiach dokumentujących kontakty ze światem. Miliony emigrują. Ślą maile na publiczne fora, że mają dość. Mają dość braku perspektyw, ale i umysłowego zaścianka. Codziennego wstydu za własne państwo, za ludzi je reprezentujących, za wizerunek. Polska leci w głąb jakiejś czarnej dziury. W miejsce dumy – oblepiające poczucie wstydu. Żadnego pozytywnego projektu. Zamiast tego eliminowanie konkurentów. Komisje śledcze, prokuratorzy, teczki, pomówienia, oszczerstwa. Faceci, którym niebezpiecznie byłoby powierzyć kierownicę taksówki, nominowani na ważne stanowiska. PZU, radio publiczne, uzdrowiska, banki. Kościół po uszy wmanewrowywany w jakieś rozgrywki. Nigdy tego nie było! Platforma drepcze w miejscu. Żadnej inicjatywy. Tusk wciąż swoje: żadnych sojuszy z Sojuszem. Obojętnie jakim. Obojętnie dla jakiej sprawy. Nie wie jeszcze, że przegrał. Przy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Prawo właściciela

Nie było w czasie polskiej transformacji rządu, w którym partyjniactwo osiągnęłoby takie rozmiary i cechowało się równą bezwstydnością Krystyna Filińska, 26 lat pracy w Uzdrowisku Świnoujście, w 1998 r. po raz pierwszy wygrała konkurs na dyrektora. Rządziła wówczas AWS. Uzdrowisko było państwowe, tak jak dziś. Jego zadłużenie wynosiło 800 tys. zł. W roku ubiegłym wypracowało 300 tys. zysku. Zainwestowało 800 tys. w modernizację. Wymówienie przyszło faksem. Nie podano uzasadnienia. Nie sformułowano zarzutów. Od kwietnia zmieniono w podobny sposób dziewięciu dyrektorów polskich uzdrowisk. Z dwudziestu pięciu. Pani Filińska, mianowana za rządów ministra Wąsacza, przeżyła na stanowisku przynajmniej dziewięciu ministrów z AWS, z SLD, wreszcie z PiS. Zaufany braci Kaczyńskich, ich kolega ze studiów, niejaki Jasiński Wojciech, wreszcie się jej pozbył. Podobnie jak pozbywa się innych nie przez siebie mianowanych dyrektorów, prezesów i członków zarządów. W obronie Filińskiej wystosował list do ministra skarbu Lechosław Goździk. Legenda 1956 r. Legenda warszawskiego FSO. To Goździk animował warszawski Październik. Szybko musiał zwijać manatki ze stolicy. Osiadł w Świnoujściu. Był szyprem kutra rybackiego. Dla ludzi coś z Polską, poza własnym interesem, mających wspólnego, nazwisko Goździka znajduje się pośród kilkunastu,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.