Tag "język polski"

Powrót na stronę główną
Świat

Dwujęzyczni podwójnie fantastyczni

Mnóstwo polskich szkół w USA z powodów finansowych do dziś jest związanych z polskimi parafiami. A tam ostatnie słowo ma proboszcz Korespondencja ze Stanów Zjednoczonych Dwujęzyczność jest dziś modna, co wcale nie znaczy, że dwujęzyczna edukacja to bułka z masłem. Zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie przybywa polonijnych dzieci urodzonych już na miejscu i coraz częściej w rodzinach, gdzie tylko jedno z rodziców włada polskim. Polonijna edukacja traktująca język polski jako wykładowy jest na rozdrożu. Jeśli pójdzie w dobrą stronę, może ugrać dużo więcej niż samą znajomość języka. Może pomóc odświeżyć wizerunek Polski, a nawet zbudować go od nowa. Kapitał dodatkowy W trzeci weekend października Polonia na świecie po raz piąty obchodziła nowe święto, Polonijny Dzień Dwujęzyczności. Jego bohaterem jest uczeń, a wszystkie wydarzenia i atrakcje mają go zachęcić do nauki polskiego i kultywowania związków z ojczyzną przodków. Pomysł święta narodził się w fundacji kulturalno-oświatowej Dobra Polska Szkoła (DPS) w Nowym Jorku. Niecałe 10 lat temu DPS zaczęła działać jako portal informacyjny dla rodziców dzieci ze szkół polskich w Nowym Jorku, dziś jest największym na świecie polonijnym hubem do szerzenia i propagowania informacji o dwujęzycznym wychowaniu. – Idea polonijnego święta, które

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Austriak w Warszawie

Polska dla Austriaków jest krajem wciąż do odkrycia Dr Werner Almhofer – od 2017 r. ambasador Republiki Austrii w Polsce Austria jest popularna w Polsce, Polska w Austrii mniej. – Do Austrii, m.in. dzięki działalności organizacji promujących turystykę, bez wątpienia trafia więcej polskich turystów niż Austriaków do Polski. Te proporcje jednak się zmieniają. Zainteresowanie Polską bardzo wzrosło, także dzięki możliwościom komunikacyjnym, bezpośrednim połączeniom kolejowym i lotniczym do Warszawy, Krakowa czy Gdańska. Trudno znaleźć porównywalny kraj, z którym stosunki gospodarcze tak się rozwijają. Pozostaje pytanie o związki emocjonalne, krystalizowanie się określonych tematów. Kwestie historyczne nie są już tak istotne i chociaż każdy w Wiedniu zna Sobieskiego, to np. tematyka związana z Galicją nie jest powszechnie obecna, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Zastanawiamy się, jak wzmocnić zainteresowanie Polską. Pomagają zarówno kontakty osobiste, jak i te między instytucjami. Uważam również, że bardzo ważne są wymiana młodzieży w ramach programu Erasmus oraz fakt, że oba nasze kraje są członkami Unii Europejskiej. Jest pan jednym z honorowych patronów obchodów 60-lecia Towarzystwa Polsko-Austriackiego. Mówi się, że to „Austriacy z serca”. – Bardzo cenne z punktu widzenia każdego Ministerstwa Spraw Zagranicznych i każdej ambasady jest to, że istnieją ludzie, którzy interesują się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

SZOŁKEJS

Trampowisko

Trampy wyszły z użycia. Już nie zdarza się, aby na widok podrdzewiałej łajby, wyraźnie sfatygowanej wałęsaniem się pomiędzy nieodległymi przystaniami, ktoś krzyknął na nabrzeżu: o, zobacz, tramp! Chyba rodzice przestali czytać Conrada, jak tylko Rok Conradowski się skończył, bo nie ma już tego słowa na lądzie ani tych pożytecznych stateczków na wodzie. Razem poszły na dno. W ogóle tramp wychodzi z mody. Owszem, są jeszcze ludzie włóczący się po świecie, może nawet jest ich więcej niż kiedykolwiek, ale nie słyszę, by ktoś się przedstawiał jako tramp. Na krakowskim Kazimierzu dostałem w poniedziałek „Południki szczęścia” Elżbiety i Andrzeja Lisowskich, książkową sumę pierwszych 30 lat wspólnego podróżowania tego małżeństwa po świecie. Zostało mi jeszcze kilkadziesiąt stron lektury, a dotąd nie spotkałem ani jednego trampa. Lisowscy co prawda włóczą się profesjonalnie, więc nie wypada, by się „wyrażali” o swoim zajęciu, ale kto choć raz w życiu spotkał tę kolorową parę, musiał pomyśleć: trampowie, trampka i tramp. Dzisiaj powie na ich widok po prostu: Lisowscy, a jak solidnie zaprzyjaźniony, to krócej: Liski. Zanim się ucieszę, że tramp się wyprowadza z naszego języka, a zaraz potem podejmę próbę zatrzymania go w celu zatrudnienia na nowym stanowisku znaczeniowym, muszę uczynić

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Rzeczpospolita ruska

Pozamykaliśmy niemal wszystkie okna na świat Wschodu. Powszechna po roku 1989 nieznajomość cyrylicy jeszcze ten proces pogłębia Prof. Andrzej Romanowski – polonista, redaktor naczelny „Polskiego Słownika Biograficznego”, publicysta Panie profesorze, woła pan o szerszy oddech kultury polskiej. – Wołam o uwzględnienie ruskiego komponentu, szczególnie literackiego, w kulturze Rzeczypospolitej. To wołanie słyszę szczególnie w książce „Wschodnim pograniczem literatury polskiej. Od średniowiecza do oświecenia”, która ukazała się w serii Biblioteka Literatury Pogranicza jako 27. tom redagowanej przez pana serii. Wychodzi pan tu poza granice wytyczane przede wszystkim przez język polski. Dlaczego? – Bo jeśli Rzeczpospolita była projektem wspólnotowym, to jej kultura, w tym literatura, musiała przekraczać ramy jednego języka. Czy wystarczą kryteria językowe, by danego pisarza nazwać np. polskim? – Oczywiście, że nie wystarczą, bo jeśli pisarz tworzył w kilku językach, jak szczególnie na wschodzie tego polsko-litewskiego dwójpaństwa, tworzącego od 1569 r. Rzeczpospolitą, to jak go klasyfikować? Przecież w dawnej Rzeczypospolitej używano w piśmie, więc i w literaturze, mowy ruskiej, cerkiewnosłowiańskiej, litewskiej, polskiej, łaciny, potem i tzw. mowy prostej, wyrastającej z ruskiej, która wchłonęła wiele polonizmów z pogranicza. Ale według Alfredasa Bumblauskasa w Wielkim Księstwie Litewskim używano także dwóch języków niemieckich – pruskiego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Biedanauka, biedahumaniści

Jeśli polityka Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego się nie zmieni, z polskiej humanistyki niewiele zostanie Dr hab. Nicole Dołowy-Rybińska – profesor Instytutu Slawistyki Polskiej Akademii Nauk, kulturoznawczyni i socjolingwistka. Wiceprzewodnicząca Akademii Młodych Uczonych PAN. Zajmuje się językami i kulturami mniejszościowymi w Europie. Po co nam właściwie humanistyka? – Humanistyka ma odpowiedzieć na pytania o to, kim jesteśmy, w jaki sposób praktykujemy i tworzymy kulturę. Krótko mówiąc, na wszystkie pytania dotyczące naszego życia w jego wymiarze myślowym, kulturowym i społecznym. Myślę, że humanistyka też wychowuje i skłania do refleksji, która jest częścią naszego człowieczeństwa, naszej tożsamości. Dlatego nie możemy sobie pozwolić na ignorowanie tych pytań. A czy obecny system umożliwia w ogóle zajmowanie się takimi pytaniami? – Jest skonstruowany w taki sposób, żeby punktować to, co się opłaca finansowo, co przynosi wymierne zyski. Humanistykę – podobnie jak inne dziedziny nauk – traktuje się jak inwestycję, która ma się zwrócić. Tylko że to jest sprzeczne z jej misją. Humaniści są oceniani dokładnie według tych samych kryteriów, wedle których ocenia się dorobek w naukach ścisłych, bez uwzględnienia specyfiki naszych dyscyplin i przedmiotów badań. To jasne, że w takich warunkach zawsze będziemy w tyle za naukami ścisłymi i przyrodniczymi. Humanistyka nigdy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Pytanie Tygodnia

Którzy politycy najgorzej mówią po polsku?

Którzy politycy najgorzej mówią po polsku? Prof. Jerzy Bralczyk, językoznawca, UW Dobrze, jeśli politycy poprawnie mówią po polsku, ale jeszcze lepiej, gdy ich wypowiedzi mieszczą się w granicach normy przyzwoitości. Niepoprawność jest czasem wynikiem tylko nieuwagi, a nie trwałego niedowładu językowego. Czasem jej się czepiamy, mimo że ważniejsze są te elementy wypowiedzi, które wskazują na agresywność, brak empatii i życzliwości czy arogancję lub są jawnie kłamliwe. Bardzo poruszyło mnie to, że Jarosław Kaczyński zabrał głos „bez żadnego trybu”, bo okazał w ten sposób lekceważenie dla pozostałych osób w sali sejmowej. Niezwykle rażąca jest wulgarność czy prowokacje takich posłów jak Dominik Tarczyński, którzy na tym budują popularność. Byłoby dobrze, gdyby władze ich partii nie promowały tych językowych agresorów, a one traktują ich jak frontmenów. Henryk Martenka, publicysta „Angory” Język potoczny dzisiejszej klasy politycznej odzwierciedla jej brak tożsamości, bo środki językowe używane przez wszystkich aktorów sceny publicznej są niemal identyczne. Wszyscy komunikują się płaskim, ubogim językiem, pozbawionym cech indywidualnych. Na poziomie językowym nie sposób odróżnić wypowiedzi wicepremiera Sasina od wypowiedzi byłego ministra Siemoniaka. Kierwińskiego od Kownackiego również. Dzielić je może jedynie ekspresywność. Różnice językowe dzielące wypowiedzi premier

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

SZOŁKEJS

Czy gargulec da radę

Piękne słowo: gargulec. Zaraz zobaczę, co znaczy, ale już je lubię. Wcale nie pochodzi z dzisiejszej literatury pełnej cudownych wyzwisk, ale z książki głęboko ubiegłowiecznej, i to wcale nie napisanej po polsku. Najpierw więc ukłon dla tłumaczki – Ewy Horodyskiej – że szukając polskiego odpowiednika jeszcze bardziej mi nieznanego słowa angielskiego, właśnie postawiła na gargulca. Miejsce akcji jest jak najbardziej polskie, bo przedwojenny Lwów. I hotel jest nasz, bo oczywiście George, ale autorka amerykańska, z Nowego Jorku. Pisze tak: „W ogromnej, pozbawionej okien jadalni, gdzie zimą żaden powiew świeżego powietrza nie rozpraszał zmieszanych woni jedzenia, dymu i wilgotnych ubrań, stoliki były zajęte przez ludzi, których podstawową rozrywkę stanowiło rozpoznawanie innych gości”. Dalej jest opis pojedynczych modeli zwieńczony zdaniem: „Ogólnie rzecz biorąc, ta parada gargulców, jakkolwiek każdy typ był inny, miała jednorodny charakter”. Autorka nazywa się Virgilia Sapieha, a we Lwowie bywa przejazdem, w drodze do majątku męża Pawła Sapiehy w Siedliskach, albo przyjeżdża tu na zakupy, kiedy jej osobisty arystokrata udaje się do obowiązków dyrektorskich w browarze. Wspomnienia zatytułowane „Amerykańska księżna. Z Nowego Jorku do Siedlisk” wydał Ośrodek KARTA w serii „Świadectwa”. Teraz już biegnę do „100 tysięcy potrzebnych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Język w walce politycznej

Na paskach w „Wiadomościach” TVP 1 ocenę podaje się zamiast faktów Dr hab. Rafał Zimny – profesor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, członek Rady Języka Polskiego, współautor sprawozdania o języku informacji politycznej w Polsce w latach 2016-2017 Najnowszy raport Rady Języka Polskiego dotyczący stanu ochrony języka polskiego został opracowany wyłącznie na podstawie analizy pasków głównych wydań „Wiadomości” TVP z lat 2016-2017. Co wyszło z państwa badań? – To, co napisaliśmy we wnioskach – autorzy pasków w „Wiadomościach” traktują język nie jako dobro społeczne, ale jako instrument w walce politycznej, służący jednemu podmiotowi politycznemu w celu kreacji własnej wizji świata i narzucania jej obywatelom. Powszechną praktyką staje się przemoc symboliczna, czyli narzucanie debacie publicznej zespołu znaczeń zinterpretowanych ideologicznie. Krytyka przeciwników nie ma charakteru merytorycznego. Służy tylko zdyskredytowaniu poprzez kpinę, ironię, oskarżenie, ośmieszanie, kompromitowanie. Dlaczego Rada Języka Polskiego zajęła się właśnie językiem informacji politycznej? – Rada jest ustawowo zobowiązana do tego, żeby co dwa lata przedkładać parlamentowi sprawozdanie ze stanu ochrony języka polskiego. Sama wybiera tematy. Wcześniej zajęła się m.in. promocją polszczyzny przez polskie ambasady i konsulaty oraz sprawnością komunikacyjną materiałów kierowanych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

SZOŁKEJS

Oikodespota i polskie recepty

Pewnie dopiero po latach, kiedy ktoś z Episkopatu oceni, że Polska jest już zbawiona, przyjdzie czas na odpowiedź, jakąż to funkcję w państwie sprawował człowiek, który doprowadził do stanu zbawienia. Nieuchronność nadeszła, kiedy pojawił się problem, co napisać na postumencie bliźniaczego pomnika na placu Piłsudskiego. Toruńska grupa narodowców ciągle nie godzi się na zbawcę. Argumentuje, że nie ma takiego stanowiska w konstytucji, ale i tak wszyscy wiedzą, że Toruń chce zachować tytuł dla własnego salwatora, też już ciosanego w kamieniu specjalnie sprowadzonym z Kalabrii. Wnuk byłego premiera, teraz poseł klubu Kukiz 66, przypomina, że jego dziadek kiedyś używał terminu gospodarz, włodarz albo jakoś tak, i może to słowo by się nadało na podpis pod figurą. Zaprotestował poseł PSL, domagając się przy okazji powrotu do macierzy obu słów ukradzionych Stronnictwu podczas wojny hybrydowej, która wybuchła na wsi wkrótce po ogłoszeniu przez Jarosława Kaczyńskiego, że PiS jest partią wiejską. W debacie zauważono, że Kaczyńskiemu zabrakło do kompletu tylko jednego tytułu, jakim zwyczajowo wdzięczne narody obdarzają najukochańszych wodzów i nauczycieli. Niesłusznie nie został Wielkim Językoznawcą, którym w istocie był. Przez całe lata co miesiąc trafnym słowem obdarzał cykliczną golgotę, która go zaprowadziła do prawdy, od kościoła do pałacu, między szpalerami mord zdradzieckich. Zapobiegł ucieczce

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Od czytelników

„Naprawdę” przepotwarza prawdę

Język jest formą świadomości społecznej, swoistą etykietą; odzwierciedlają się w nim zarówno wszelki lęki i obawy społeczne, jak i poczucie siły, nadzieja na lepsze życie, sukcesy osobiste i zbiorowe. Wyraża on tonację nastroju w społeczeństwie, jest czułym