Tag "starożytność"

Powrót na stronę główną
Nauka

Życie z patogenami

Pomysłowość neolitycznych ludzi zaprowadziła ich bardzo daleko, ale nie uwzględnili obecności bakterii

W 2011 r. antropolodzy odkryli liczącą 5 tys. lat osadę w Hamin Mangha w północno-wschodnich Chinach. Odkopali fundamenty 29 domostw, z których większość to proste jednoizbowe konstrukcje z paleniskiem i otworem wejściowym. W jednej z tych siedzib, mierzącej zaledwie 19,5 m kw., naukowcy znaleźli szczątki 97 ciał. Zmarli byli w wieku od 19 do 35 lat; przyczyna ich śmierci nie jest znana. Miejsce to zostało opuszczone i pozostawione bogom lub antropologom, w zależności od tego, kto zjawi się pierwszy.

Podobnie makabrycznych odkryć z mniej więcej tego samego okresu dokonano w całej Europie. Gdy łowcy-zbieracze z epoki kamienia zaczęli uprawiać rolę, ich styl życia radykalnie się zmienił. Około 7 tys. lat temu neolityczne „klasy średnie” przeniosły się do Europy Środkowej wraz ze swoim udomowionym bydłem i roślinami, aby tam zamieszkać, i prowadziły osiadły tryb życia. Rodziny domagały się szerszego dostępu do jedzenia (które przynajmniej można było zbierać w przewidywalny sposób), rozrywki i przedmiotów zbytku. Wynikiem tego był postęp technologiczny w ceramice, zastosowanie zwierząt do transportu, wynalezienie koła i wytapiania metali. Handel stał się koniecznością, a to spowodowało pojawienie się jeszcze większej innowacji: pieniędzy. Ich pierwsze wcielenie przybrało formę krzemienia; można go było trzymać w dłoni lub ustach, podobnie jak banknot jednodolarowy, który również ma swój własny, odrębny mikrobiom.

Liczne kolonie bakterii na papierowych pieniądzach są podtrzymywane dzięki kontaktowi ze skórą człowieka, dostarczając zapisu ludzkiego zachowania i zdrowia. Pieniądze i transport umożliwiły tworzenie sieci handlowych i po raz pierwszy w historii doszło do połączenia wielu niezależnych populacji ludzkich. Oznaczało to z kolei, że zarówno chorobotwórcze, jak i symbiotyczne drobnoustroje mogły stać się wspólne dla rozproszonych geograficznie populacji ludzkich na niespotykaną dotąd skalę i z niesamowitą szybkością.

Ograniczone zasoby, konkurencja, bogactwo i współistnienie doprowadziły do pojawienia się polityki i przemocy. Odkrycie masowego grobu sprzed 7 tys. lat w Schöneck-Kilianstädten, niedaleko Frankfurtu w Niemczech, dostarcza na to przerażających dowodów. Znaleziono 26 ciał, z których 13 to dzieci, a 10 z nich miało mniej niż sześć lat w chwili śmierci. Zginęły gwałtownie, o czym świadczą ślady urazów zadanych tępym narzędziem i celowo połamane nogi, co sugeruje pierwsze znane przypadki tortur i okaleczania zwłok. Nie wiemy, kto popełnił tę zbrodnię ani dlaczego. Wiemy tylko, że był to początek szalenie makabrycznej praktyki, która zyskała na popularności i trwa do dziś. Masowe uśmiercanie oznaczało, że sposoby pochówku stały się bardziej zaawansowane, a nekrobiom (zbiór mikroorganizmów rozkładających zwłoki) miał więcej pracy do wykonania. Jednak sama przemoc nie wyjaśnia schyłku neolitu ani wydarzeń w Hamin Mangha.

Pomimo wojowniczej reputacji tamtych czasów, życie we wspólnotach stało się codziennością, a rynek nieruchomości „rozkwitł”. Po raz pierwszy w historii urbanizacja zaczęła postępować w szybkim tempie, a w latach 6100–5400 p.n.e. na terenach dzisiejszej Mołdawii, Rumunii i Ukrainy pojawiły się megaosiedla. Zostały zbudowane przez ludność znaną jako kultura trypolska i mogły pomieścić między 10 a 20. tys. osób. Jednak wraz ze wzrostem skali warunki sanitarne uległy pogorszeniu, co w nieunikniony sposób doprowadziło do rozprzestrzeniania się patogenów. Rewolucji neolitycznej towarzyszył wzrost liczby chorób zakaźnych, wynikający z istotnych zmian w ludzkiej ekologii, geografii, demografii, warunkach mieszkaniowych, higienie i diecie. Współczesne choroby endemiczne, takie jak gruźlica, pierwotnie uważano za wynik przeniesienia chorób odzwierzęcych od bydła ok. 6 tys. lat temu – choć może to nie być prawdą.

W rzeczywistości zakażenia gruźlicą pojawiły się po raz pierwszy u wczesnych ludzi co najmniej 35 tys. lat temu, a my mogliśmy współewoluować z tą bakterią nawet przez 2,6 mln lat. Miało to miejsce na długo przed pojawieniem się jej u zwierząt domowych. Jej sukces u ludzi mógł mieć mniej wspólnego z udomowieniem bydła, a więcej ze wzrostem wielkości i gęstości populacji neolitycznej.

Wspólnoty późnego neolitu i wczesnej epoki brązu stanowiły również idealne miejsce rozwoju bakterii o nazwie Yersinia pestis, powodującej dżumę. Pierwszy dowód o tym wielkim nemezis wczesnego człowieka znaleziono w kościach neolitycznych rolników w Szwecji; niedawna analiza tej śmiercionośnej bakterii wykazała, że w okresie schyłku neolitu wiele szczepów Y. pestis zmutowało i rozprzestrzeniło się w całej Eurazji. Najprawdopodobniej przenosiły się za pośrednictwem wczesnych sieci handlowych i możliwe, że tego rodzaju patogen był powodem śmierci rodzin w Hamin Mangha. Pomysłowość neolitycznych ludzi zaprowadziła ich bardzo daleko, ale nie uwzględnili obecności bakterii. Zamiast niezakłóconego wzrostu, ich innowacje społeczne doprowadziły do nagłego i nieoczekiwanego spadku populacji.

Niektóre patogeny wywarły również ewolucyjny wpływ na ryzyko chorób przewlekłych. Najbardziej intrygującym przykładem jest niedokrwistość sierpowatokrwinkowa (SCD, sickle cell disease), grupa chorób krwi wywołanych mutacjami w białkach tworzących hemoglobinę. Powoduje ona powstawanie nietypowych krwinek w kształcie sierpa, prowadzących do anemii i bardzo bolesnej niedrożności tętnic. Szacuje się, że niedokrwistość sierpowatokrwinkowa pojawiła się ponad

Fragmenty książki Jamesa Kinrossa Świat Mikrobiomu przeł. Tomasz Lanczewski, Helion, Gliwice 2025

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura

Naśladowcy

Rzymianie standardowo praktykowali kopiowanie dzieł i uprawiali recykling wcześniejszych pomysłów artystycznych

Czas: rok 210 p.n.e. Właśnie zmarł bezlitosny chiński cesarz Qin Shi Huangdi. Zgromadził armię, która ma go poprowadzić w zaświaty – tysiące żołnierzy stoi teraz w równych szeregach. Są tu łucznicy i oficerowie, piechota i jazda, wszyscy zwróceni twarzą w stronę ziem, które Qin podbił, jednocząc pod swoim sztandarem całe Chiny. Gwardia cesarska stoi w czterech szeregach w dziesięciu pozornie niekończących się kolumnach, z włóczniami w dłoniach, gotowa odeprzeć atak. Ta armia nigdy nie śpi, bo nie są to zwykli żołnierze, ale naturalnej wielkości pomalowane kopie ludzi wykonane z terakoty (wypalonej gliny). Stanowią część ogromnego mauzoleum, które Shi Huangdi nakazał zbudować, gdy w wieku 13 lat objął władzę i został królem państwa Qin.

36 lat później armia strzegła już repliki stolicy Qin, Xianyangu, z pałacem cesarza, w którym go pochowano. Przejścia łączą pogrzebany pałac z resztą zduplikowanego miasta, które ciągnie się kilometrami. W dołach stoją rydwany z brązu zaprzężone w konie z brązu w pełnej uprzęży i z woźnicą zawsze gotowym do wożenia zmarłego cesarza. 26 muzyków i akrobatów z terakoty zapewnia rozrywkę; w pobliżu kręcą się dworzanie i służba Pierwszego Cesarza gotowi do usług. Gliniane gęsi i łabędzie „pływają” po podziemnym jeziorze, aby władcy nigdy nie zabrakło pożywienia.

Wcześniej władcy nakazywali składanie po ich śmierci ofiar z ludzi, którzy mieli ich obsługiwać w zaświatach, natomiast Huangdi zlecił wykonanie mogących mu służyć po wieczne czasy tysięcy terakotowych ludzkich sobowtórów. Do ich wytworzenia wykorzystano glinę zmieszaną z piaskiem w celu jej wzmocnienia podczas wypalania, a materiał rozdzielono pomiędzy poszczególne warsztaty, aby zapewnić tę samą jakość na różnych liniach produkcyjnych. Ponad tysiąc robotników wykonało rzeźby z identycznych części, ale różnie skonfigurowanych, tak aby jeden żołnierz w zbroi nabijanej ćwiekami mógł mieć wąsy, a inny nie, albo żołnierz z włosami związanymi w węzeł miał grubszy szal niż jego sąsiad. Te różnice sprawiają, że figury wydają się bardziej ludzkie. Ślady farby na glinie wskazują, że pierwotnie były one pomalowane, a kolory – realistyczne. Dziś znamy tych żołnierzy pod nazwą Terakotowej Armii, a od 1974 r., kiedy dokonano odkrycia tego miejsca, odkopano ich tysiące.

W tym samym czasie, gdy Pierwszy Cesarz budował swoje imperium, w zachodniej Afryce, na północ od rzeki Niger (obecnie środkowa Nigeria), kwitła kultura Nok. Wiele rzeźb Nok, również wykonanych z terakoty, przetrwało do dziś. Artystkami Nok były kobiety, które zwijały wałki z gliny, tworząc puste w środku postacie w ceremonialnych strojach. Niektóre z nich pierwotnie miały ponad metr wysokości. Gdy rzeźby wysychały, w glinie wycinano detale, takie jak wypukłe naszyjniki, bransoletki na dłoń i stopę, broń, warkocze i rysy twarzy. Twarze rzeźb były stylizowane i charakterystyczne. Każda głowa miała wysokie łukowate brwi, duże trójkątne oczy z wyłupiastymi gałkami ocznymi i wydrążonymi źrenicami. W wypadku większych rzeźb wiercono otwory w ustach, uszach, nozdrzach i oczach, aby powietrze mogło uchodzić z wnętrza podczas wypalania w piecu, co zapobiegało pękaniu wyrobu.

Rzeźby Nok istnieją obecnie głównie w postaci fragmentów, przeważnie głów, uważa się więc, że mogły zostać zniszczone i pochowane w ramach jakiegoś rytuału, np. obrzędów ku czci przodków lub pogrzebu. Niestety, nie ma żadnych pisemnych wzmianek na temat tej kultury. Atrybuty wyrzeźbionych postaci, takie jak dekoracja głowy w formie muszli i berło faraona umieszczone na naramienniku, oznaczają, że lud Nok miał szerokie kontakty handlowe, które zaowocowały wymianą kulturalną rozciągającą się od Oceanu Atlantyckiego po Egipt.

Rzymianie, zamiast budować sieć kontaktów handlowych, woleli najeżdżać sąsiednie terytoria i powiększać własne państwo. Rzym wyrósł z małego miasteczka na imperialną superpotęgę, która w II w. p.n.e. kontrolowała rozległe obszary basenu Morza Śródziemnego. Apetyt na rzeźbę w Rzymie był nienasycony. W mieście mieszkało ponad milion ludzi i wszędzie stały posągi: bogowie w świątyniach, rzymscy wodzowie na rogach ulic, popiersia greckich filozofów w domach i rzeźbione grobowce przy drogach. Z każdego podbitego miasta zabierano rzeźby jako łup wojenny i paradowano z nimi ulicami Rzymu w efektownych pochodach zwanych triumfami. Rzeźbiarzom zlecano wykonanie marmurowych replik najsłynniejszych greckich rzeźb Polikleta i Praksytelesa, które przewożono statkami do Rzymu. Zaczęły krążyć gipsowe odlewy słynnych dzieł, dzięki czemu rzymscy artyści mogli tworzyć kolejne repliki: przetrwały dosłownie tysiące nagich Afrodyt i Wenus (…).

W miarę rozrastania się imperium rzymskiego datowanie rzeźb staje się coraz trudniejsze. Dlaczego? Rzymianie standardowo praktykowali kopiowanie dzieł i uprawiali recykling wcześniejszych pomysłów artystycznych. Ponieważ bardzo podziwiali grecki styl życia, każdy chciał posiadać greckie rzeźby, ale po prostu nie starczało ich dla wszystkich. Powszechne więc było ich kopiowanie i tworzenie nowych na podstawie greckich oryginałów.

Jedno dzieło szczególnie dotyka istoty tej trudności: „Grupa Laokoona”. To fantastyczna rzeźba, pełna energii i wielkiego dramatyzmu. Trzy wijące się postacie męskie – kapłan Laokoon i jego synowie – usiłują się uwolnić ze splotów olbrzymich węży morskich wyciągających pyski, by ich ukąsić. Mężczyźni są nadzy, a mięśnie mają napięte ze strachu. Centralną postacią jest Laokoon, skazany na śmierć przez mściwego boga Apollina za próbę ostrzeżenia oblężonego miasta Troi, aby nie przyjmowało daru w postaci gigantycznego drewnianego konia. Gdy Laokoon i jego synowie zostają zaatakowani przez węże, brzuch konia się otwiera, a greccy wojownicy wchodzą do Troi i wygrywają wojnę.

Historia wojen trojańskich

Fragmenty książki Charlotte Mullins, Krótka historia sztuki, przeł. Ewa Hornowska, Rebis, Poznań 2024

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Stanisław Filipowicz

Garść obrazków z epoki cezarów ku refleksji i umileniu

Święta – czas nacieszyć oczy świecidełkami. Trzymając się tej myśli, pomówmy przez chwilę o tradycji rzymskiej. Nasi przodkowie chętnie przywdziewali szaty Rzymian. Akcentując swoją łacińskość, wkraczali do świata marzeń. Splendory rzymskiej tradycji stały się polskim strojem paradnym. Widzieliśmy siebie w blasku, w aureoli wzniosłości. No cóż, miłość – jak wiemy – jest ślepa. Co tak naprawdę pokochaliśmy? Poddając się świątecznym pokusom, otwieram wiersz Herberta „Kaligula”. Wspaniały i jednocześnie bardzo okrutny,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Stanisław Filipowicz

Los Aten – czy najpotężniejsi mogą upaść?

Podkreślmy już na wstępie – Ateny tę wojnę przegrały. Wojna trwała długo, była okrutna i wyniszczająca. Mówimy o wojnie peloponeskiej, która toczyła się pomiędzy 431 a 404 r. p.n.e. Stała się ona początkiem końca Aten. Ateny były potężne, stały na czele Związku Morskiego, miały licznych sojuszników. Dzięki swojej flocie królowały na morzach. Przeżywały rozkwit, były dumne z własnych osiągnięć. Słynna mowa Peryklesa, wygłoszona pod koniec pierwszego roku wojny ku czci poległych, była

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Sylwetki

Sto lat prof. Krawczuka

Był niezwykłym popularyzatorem wiedzy o antyku, posłem, ministrem, czarującym telewizyjnym gawędziarzem Na cmentarzu Rakowickim w Krakowie pożegnaliśmy w miniony piątek, 3 lutego, prof. Aleksandra Krawczuka, nestora polskich historyków, wielkiego znawcę starożytności, byłego ministra kultury. Każda jego książka: „Poczet cesarzy rzymskich”, „Poczet cesarzy bizantyjskich”, „Pan i jego filozof” czy „Cesarz August”, była wydarzeniem na rynku księgarskim. Miliony widzów z zapartym tchem oglądały cykl telewizyjnych filmów „Antyczny świat profesora Krawczuka”. Historię

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Opinie

Heroizm a polityka

W Polsce wielbiony jest każdy rębajło. Choćby działał lekkomyślnie czy niezdarnie Tak zwani dynastycy, jeden z monarchistycznych odłamów Wielkiej Emigracji, zagorzali zwolennicy księcia Jerzego Adama Czartoryskiego, głosili: „My Niemców i Moskali pędzić w Prusach i Imperium, palić, niszczyć możemy; sprawić eksterminację Austriakom w Węgrzech i w Czechach; wszędzie tępić okrutnych najezdników; pływać (skoro to nasz żywioł) w tej krwi, w której ich topić będziemy. Ma Polska figurę i naród, ciało i duszę, wszelką możność i łatwość wielkiego mocarstwa. Skoro

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Andrzej Romanowski Felietony

Książka na Gwiazdkę

Ta książka rzeczywiście kojarzy mi się ze świętami z paru ostatnich lat; dwa jej tomy – z trzech dotąd wydanych – czytałem w tym właśnie okresie. Już za pierwszym razem zdumiał mnie tyleż tytuł, „Dzieje kultury europejskiej. Prehistoria, starożytność”, co i zapowiedź ukazania się kolejnych tomów: aż do Oświecenia (potem już do XIX w.). Jednak największe zdumienie wywołało autorstwo. Bo tego typu przedsięwzięcia są zwykle zespołowe, a tu autor był jeden: Wojciech Lipoński. Starsze pokolenia pamiętają

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Gwałt jako narzędzie walki

Wojna wydarza się na różne sposoby, a śmierć nie musi być najgorszym losem Gwałt stosowano na wojnie „tak długo, jak istnieją konflikty” – głosi raport ONZ „Kobiety”, podmiotu Organizacji Narodów Zjednoczonych na rzecz Równości Płci i Wzmocnienia Kobiet z 1998 r. Współczesne angielskie słowo rape, oznaczające gwałt, pochodzi od średnioangielskiego rapen, rappen – uprowadzić, zniewolić, porwać – a to z kolei od łacińskiego rapere, czyli ukraść, pochwycić lub zabrać. Jakby kobiety były własnością,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Historia Wywiady

Plagiaty w Biblii

Odtworzenie tego, co w Starym i Nowym Testamencie zapożyczono z innych religii, nie jest specjalnie trudne Prof. Kazimierz Banek – historyk religii, były dyrektor Instytutu Religioznawstwa UJ Panie profesorze, gdyby Biblię przepuścić przez program antyplagiatowy, to… – Jeżeli byłby szeroko zakreślony, obejmowałby geografię, osoby, wydarzenia, piśmiennictwo, odkrycia archeologiczne itd., wskazałby splagiatowane treści, zapożyczenia w bardzo wielu miejscach. Zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie. Czy te zapożyczenia trudno odszyfrować? – Nie, sprawa ich

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Obserwacje

Prezenty z historią

Brakuje ci pomysłu na podarunek dla najbliższych? A pomyślałeś o pandzie pod choinkę? Zdecydowana większość z nas prezenty kupuje na ostatnią chwilę, często z duszą na ramieniu. Co roku zresztą w okolicach Bożego Narodzenia media pęcznieją od złotych porad, zestawień podarków, które aktualnie dominują na listach przebojów, prezentów „dla niego”, „dla niej”, „dla obojga”, tych alternatywnych i tych najłatwiejszych do kupienia. Czasem jednak prezent musi być szczególny. Przemyślany, podszyty kilkoma warstwami znaczeń albo przynajmniej unikatowy. Taki,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.