Tag "Zygmunt Bauman"

Powrót na stronę główną
Andrzej Romanowski Felietony

Toksyczna polskość

W swoich „Dziadach i dybukach” – lekturze obowiązkowej dla polskiego inteligenta – Jarosław Kurski przytacza słowa Edwarda Raczyńskiego o zaprzyjaźnionym z nim Lewisie Namierze: „Zamiast nam szkodzić przez całe życie, mógł być niezmiernie pożyteczny dla spraw polskich”. O tym „szkodzeniu” można po lekturze książki dyskutować, mowa jest jednak o czym innym: o eliminowaniu przez polskie społeczeństwo ludzi wartościowych. Lewis Namier – Ludwik Bernstein Niemirowski – urodził się w rodzinie pochodzenia żydowskiego, lecz uważającej się za polską. Wśród Polaków nie mógł jednak się zakorzenić, nie potrafił przejść obojętnie wobec antysemityzmu, z czasem więc uznał się za Anglika i w okresie I wojny światowej pracował w brytyjskim MSZ. Na paryskiej konferencji pokojowej psuł szyki Romanowi Dmowskiemu, a pochodząc z Galicji wschodniej i znając tamtejsze stosunki, stał się faktycznym pomysłodawcą linii Curzona. Raczyński, wieloletni ambasador RP w Londynie, nawiązał w swoim długim życiu mnóstwo znajomości w sferach brytyjskich, poznał więc także Josepha Conrada. Czy przypadku wielkiego pisarza mógł nie skojarzyć z losem wielkiego historyka? Wszak obaj oni, Korzeniowski i Niemirowski, uciekli od polskości! Pochodzenie nie miało znaczenia: Conrad był polskim herbowym szlachcicem, synem zesłańca i siostrzeńcem powstańca – pod względem polskości był

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Pieski świat otacza słowa

Laureat Nike Jerzy Jarniewicz ze swoim stylem jest na antypodach literackich trendów Jerzy Jarniewicz jest autorem związanym z Łodzią, z bogatym dorobkiem literackim. To także profesor nauk humanistycznych, filolog angielski, tłumacz i autor szkiców o literaturze i o przekładzie. Odbierając jedną z najważniejszych nagród literackich w Polsce, Jerzy Jarniewicz żartował, że czytelników poezji jest tylu, „co poległych pod Termopilami”. Poeta zadeklarował, że przyjmuje tę nagrodę jako nagrodę dla poezji w ogóle. Dla poezji, która jest niszą nisz i ledwie strumykiem wpływającym do oceanu literackich publikacji. Wystarczy wejść do pierwszego lepszego empiku czy innej sieciowej księgarni (tych niezależnych jest coraz mniej), by o tym się przekonać. Poezja zajmuje najwyżej kilka półek, gdzieś na obrzeżach literatury, w bliskim sąsiedztwie foremek do ciasta i gier planszowych. Zwycięska książka, tom poetycki „Mondo cane”, jest opowieścią o wstydzie, słabości, cielesności, przemijaniu, ale i próbach cieszenia się z życia. Tytuł nagrodzonej książki może oznaczać psi świat. Z jednej strony, to świat nędzy i braku perspektyw, ale z drugiej – to rzeczywistość prostych, często fizycznych doznań i przyjemności. Jeśli jest tu melancholia, to rozpięta pomiędzy zwierzęcym witalizmem a widmowością nieistnienia, jeśli miłość, to daleka od emfazy i tanich deklaracji. Kość z kości

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Potężne, niewidzialne potwory

Kiedy siadam do tego tekstu, nie wiem bardzo wielu rzeczy. Nie wiem, kto uszkodził gazociąg Nord Stream, nie wiem, w ilu ostatecznie miejscach, nie wiem, jakie to będzie miało konsekwencje dla sytuacji politycznej Europy, świata, ale wygląda na to, że bliżej jest do przekroczenia kolejnej groźnej granicy. Czy podmorskie eksplozje w dniu otwarcia innego gazociągu przywołują strzały do księcia Ferdynanda w Sarajewie w 1914 r.? W mojej głowie – owszem. Dla świata, nie tylko Europy, nadciągnęła potem straszliwa 30-letnia wojna, dla szkolnego ułatwienia zwana I i II wojną światową. W tej kwestii niewiele albo jeszcze mniej mogę zrobić. Nie wiem, kto dostanie literackiego Nobla, chociaż akurat na tę niezmieniającą naszego, globalnego, ludzkiego życia informację czekam, bo mam taki przywilej. Albo się zachwycę, jeśli znam twórczość nagrodzonej osoby, albo skrzywię, albo zaciekawię. Tak czy owak, świat bez tej nagrody przetrwa. Nie wiem także, kto zostanie uhonorowany nagrodą Nike, akurat tegoroczny skład finałowych książek zaciekawia i intryguje. Między „Baumanem” Domosławskiego a „Chamstwem” Pobłockiego, między powieściami „Rozpływaj się” Anny Cieplak, „Pulverkopf” Edwarda Pasewicza oraz „Golem” Macieja Płazy a wierszami Jerzego Jarniewicza z „Mondo cane” trwa niewidoczna rozmowa. I jeszcze odkrywcza epopeja historyczna „Oni. Homoseksualiści w czasie II wojny światowej” Joanny

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Reporter nie może bać się człowieka

Reportaż w swym duchu zawsze był lewicowy, stał po stronie ludzi często trudnych do sformatowania Mariusz Szczygieł Ostatnio debaty w literaturze to głównie spory o formę. Nudzi się nam czy naprawdę już nie ma o czym gadać? – Debata o formie to haust świeżego powietrza, a nawet haust normalnego powietrza. W jednym z dawnych reportaży Hanny Krall, a były to lata 60., wypowiadała się kwiaciarka z Wrocławia, która przyjechała jako przesiedlona z Kresów. Powiedziała, że kwiaty po wojnie nie sprzedawały się w ogóle, bo ludzie mieli ważniejsze rzeczy na głowie i zupełnie niedawno zaczęli kupować kwiaty dla przyjemności. A wcześniej to tylko z okazji chrzcin, ślubów, imienin czy pogrzebów. Teraz kupują kwiaty po prostu dla samych siebie. Ja uważam, mówi kwiaciarka, że od tego momentu zaczęła się normalność, której nie było po wojnie. Jeśli sobie dyskutujemy o formie w literaturze, o literaturze, reportażu, czy reportaż jest fikcją, czy faktem, to znaczy, że trwa normalność, taką analogię bym zrobił. W książce cytujesz Hannę Krall, że „rzeczy bez formy są bezwstydne”. Dodajesz od siebie, że „forma jest jedną z głównych bohaterek reportażu”. Czy można tworzyć reportaż, w którym forma jest ważniejsza od bohatera, forma jest bohaterem? – Forma nie może być nigdy ważniejsza od bohatera, ma mu pomóc, żeby zaistniał w taki sposób, aby czytelnik go zapamiętał,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Andrzej Szahaj Felietony

San Francisco

Czytelnik moich felietonów łatwo zauważy, że wolę pisać o jakiejś sprawie niż o sobie. Czasami robi mi się z tego zarzut. Przyjmuję go z pokorą. Nadal jednak uważam, że dyskrecja jest lepsza niż narcystyczne skupianie się na sobie. Ponieważ jednak jestem już stary, coraz częściej sięgam myślami wstecz, do wspomnień. Tak jak dziś. Dlatego dziś wyjątkowo będzie bardziej osobiście. A nawet nieco patetycznie i pretensjonalnie, kiczowato i łzawo. Chodzi bowiem o miłość. Otóż kocham San Francisco. Znam to miasto dobrze, mieszkałem w jego pobliżu prawie półtora roku (w miejscu, które zasługuje na osobny felieton – w Oakland). W każdy weekend, a czasami także w środku tygodnia, odwiedzaliśmy Miasto, jak po prostu mówiliśmy z R., po to, by zwiedzać jego zakamarki. Wspaniałe to były przygody, radosne chwile, szczęśliwy czas. A niekiedy doświadczenia jedyne w swoim rodzaju. Jak nagłe znalezienie się w mniejszości, gdy zwykle jest się w większości. Na przykład seksualnej. Zostaje się wtedy wytrąconym z poczucia swojskości, normalności, zwykłości, co pozwala choć na chwilę poczuć to, co musi czuć cały czas ktoś przynależący do mniejszości i zmuszony do życia w stanie ciągłej niewygody psychologicznej, a często wręcz w ukryciu. Z ową zmianą perspektywy konfrontuje się każdy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Fort Trump Budapeszt

Od półtora roku amerykańska altprawica buduje przyczółek na Węgrzech. Po co? O wzajemnym zafascynowaniu europejskich narodowych populistów i doradców Donalda Trumpa wiadomo od lat. Jego dowodem były liczne wizyty oraz inspiracje polityczne. Na byłym amerykańskim prezydencie wzorował się Matteo Salvini, pierwszy europejski polityk, który, choć sprawował władzę (jako wicepremier i szef MSW), robił to w ciągłym trybie kampanijnym. Trumpa chwalił w przemówieniach Viktor Orbán, zakochany w sposobie prowadzenia za oceanem polityki tożsamościowej. Trumpiści tę miłość wyraźnie odwzajemniali. Jej ewangelistą był Steve Bannon, doradca polityczny, publicysta i troll w jednym. Nieliberalną Europę odwiedzał regularnie, snując wizje międzykontynentalnego sojuszu, którego chciał być głównym ideologiem. Nad Atlantykiem aura populistycznej współpracy unosiła się od dawna. Jednak zupełnie czym innym jest uścisk dłoni po wspólnej konferencji prasowej, a czym innym inwestowanie zasobów (ludzkich i finansowych) w stworzenie stałych kanałów współpracy. A te amerykańska prawica od półtora roku z niebywałą intensywnością buduje w Budapeszcie. Uwerturą była ofensywa medialna. Latem 2021 r. telewizja Fox News zorganizowała coś na kształt „tygodnia węgierskiego” na swojej antenie. Przez równo siedem dni twarz Viktora Orbána była wklejona do czołówki programu Tuckera Carlsona, najbardziej wpływowego i popularnego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Rewolucje pożerają ojców

Bauman: Jakość społeczeństwa mierzy się nie przeciętnym standardem życia, lecz standardem najsłabszego z jego ogniw Ćwierć wieku po studiach spotkałam prof. Baumana ponownie. Wiosną 1993 r. przyjechał do Polski i po prostu przyszedł do naszej redakcji. Skromny, siwy, elegancki starszy pan z dawną bezpośredniością i poczuciem humoru. I z nowym atrybutem: długą fajką. „Cieszę się bardzo, że mimo 25 lat banicji nie przestałem być polskim socjologiem, przynajmniej za granicą”, powiedział, nawiązując do przyznania mu za książkę „Nowoczesność i Zagłada” nagrody Amalfi, której fundatorzy nazwali go „socjologiem polsko-angielskim”. I on, i my wiedzieliśmy, że zamiast „przynajmniej” powinno być „wyłącznie”, bo z krajowej nauki został wymazany, ale… Najważniejsze było to, że jest z nami i zgodził się na wywiad. Przeprowadziliśmy go z kolegą, który również był studentem profesora. Oczywiście najbardziej zależało nam na komentarzu do sytuacji w kraju, na diagnozie i prognozie wybitnego uczonego. Profesor odwołał się do antropologicznej koncepcji tzw. rytuałów przejścia, które składają się z trzech stadiów. Pierwsze to stadium niszczenia starych symboli, znaków i pojęć, mających ustalone znaczenie w danej kulturze. Jak gdyby całkowite odarcie człowieka z dotychczasowej szaty społecznej. Trzecie polega na przyjęciu nowych symboli i znaków – czyli przystrojeniu się w nowy, zmieniony status społeczny. A drugie stadium? Ono

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Biedny inteligent patrzy na Dodę

Celebryci – czy tego chcemy, czy nie – są odbiciem stanu polskiego społeczeństwa Facet wyglądał jak inteligent – ubrany był w jasnoniebieską koszulę i tweedową szarą marynarkę – i w rzeczy samej był inteligentem. A dokładnie profesorem AGH w Krakowie. Jechaliśmy pociągiem z nowej do starej stolicy Polski, rozmawiając o wystawie Sasnala, konkursie chopinowskim i bieżącej polityce. Gdy kurtuazyjna rozmowa dobiegła końca, ów profesor schował się za płachtą zagranicznego periodyku naukowego. Traf chciał – a raczej nie traf, lecz stan polskich kolei – że pociąg nagle stanął. Wówczas towarzyszowi podróży wypadło świeżutkie wydanie „Życia na Gorąco”, tygodnika specjalizującego się w barwnym opisywaniu życia gwiazd. Profesor spąsowiał, do końca drogi nie odezwał się ani słowem. Bał się, że wyszedł na jaw jego wstydliwy sekret? Zainteresowanie życiem celebrytów bynajmniej mnie nie zdziwiło ani nie zniesmaczyło. Celebrytami bowiem mniej lub bardziej interesujemy się wszyscy. Śledzenie celebryckich newsów jest egalitarne i powszechne, choć wielu z nas boi się do wstydliwej fascynacji przyznać. W dobrym tonie jest interesowanie się ambitną literaturą, a nie plotkami. Zgodnie z bon motem, że inteligentni ludzie interesują się ideami, a głupi innymi ludźmi. Czy jednak jest coś bardziej ludzkiego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Książki

Więcej niż testament

Walicki odrzuca propagandę i proponuje nowy sposób myślenia o najnowszej historii Polski Pierwszy tom trzytomowego wyboru pism Andrzeja Walickiego jest skomponowanym przez samego Autora zbiorem fragmentów książek, artykułów, niepublikowanych listów, wpisów w dzienniku z lat 1981-2018. Pełno tu znajomych nazwisk: Hannah Arendt, Leszek Balcerowicz, Zygmunt Bauman, Isaiah Berlin, Zbigniew Brzeziński, Friedrich Hayek, Wojciech Jaruzelski, Jarosław Kaczyński, John M. Keynes, Leszek Kołakowski, Tadeusz Kowalik, Jacek Kuroń, Karol Marks, Adam Michnik, John Stuart Mill, Jan Olszewski, Mieczysław Rakowski, John Rawls, Adam Schaff i wielu, wielu innych. Mamy do czynienia z panoramicznym obrazem historii Polski po 1956 r. W tym „testamencie politycznym” Walickiego znajdziemy informacje dla wielu czytelników zapewne nowe. Moją uwagę zwróciły np. fragment listu Adama Schaffa o Jacku Kuroniu w 1982 r. z Białołęki wzywającym w „Kulturze” do „powstania narodowego”, ubolewanie Gustawa Herlinga-Grudzińskiego nad „odmową zapłacenia ceny krwi” przez Solidarność, która w stanie wojennym nie sięgnęła po radykalne formy walki politycznej w rodzaju terroryzmu i partyzantki miejskiej, słowa Adama Michnika z 2001 r. o „wielkim mistrzu humanistyki polskiej” Włodzimierzu Brusie, wypowiedzi Józefy Hennelowej i Wiktora Osiatyńskiego po 2000 r. piszących w „Tygodniku Powszechnym”, że „domaganie się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia Z dnia na dzień

Co w Polsce powinno być bezpłatne?

Co w Polsce powinno być bezpłatne? Paulina Matysiak, posłanka Lewicy Razem Bezpłatne w Polsce powinny być żłobki i przedszkola. Obecnie bezpłatnych jest tylko kilka godzin w przedszkolu, za resztę rodzice muszą dopłacić. Państwo powinno gwarantować równy start wszystkim dzieciom – wiemy przecież, że dzieci, które chodzą przedszkoli, szybciej się rozwijają, szybciej zaczynają socjalizację i po prostu są lepiej przygotowane przed rozpoczęciem szkolnej edukacji. Niewątpliwie dużą zaletą takiego rozwiązania jest możliwość szybkiego powrotu do pracy ich opiekunów, powstają nowe miejsca pracy w budżetówce, dzieci są bezpieczne i otoczone opieką. Korzysta z takiego rozwiązania całe społeczeństwo. Takie usługi publiczne powinny być dostępne dla wszystkich dzieci i rodziców w kraju. Dr Edward Karolczuk, filozof, publicysta Kapitalizm uczynił bezpłatnym to, co było celowe z punktu widzenia reprodukcji siły roboczej, ochrony własności prywatnej oraz interesów burżuazji jako klasy. Dlatego z czasem zaczęły funkcjonować: bezpłatne uzbrojenie dla żołnierzy, szkolnictwo i oświata, służba zdrowia, komunikacja miejska, żywienie i dożywianie dzieci w szkołach oraz bezrobotnych i bezdomnych, bezpłatne wczasy i sanatoria, bezpłatne podręczniki szkolne, zwiedzanie muzeów, szwedzki stół w restauracjach i sanatoriach itd. W Polsce bezpłatna komunikacja miejska istnieje w Żorach oraz 50

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.