Takie buty

Takie buty

Uwielbiam sztukę Andy’ego Goldsworthy’ego – facet chodzi po lesie i „interweniuje”: układa rzeźby z liści, na plaży z kamieni, na łąkach z patyków; wszystko to nietrwałe, ulotne, najczęściej pozostające tylko na fotografiach. Z buddyjską cierpliwością konstruuje misterne kształty z dziesiątek drobnych elementów, by potem przyglądać się, jak niszczeją. To artysta światowej i stabilnej sławy, który każdym swoim dziełem kontempluje niestabilność, kruchość i przemijanie – taki to paradoks. Łażę po lasach pasjami, niestety w polskim krajobrazie Goldsworthy nie działa, ale ilekroć zdarza mi się znaleźć artefakty porzucone w kniei, pozbawione swojej funkcji i stopniowo pochłaniane przez naturę, myślę o brytyjskim „landartyście”. Słupy, na których wyrosły drzewa, porzucone imbryki, w których zakwitło życie, a nade wszystko omszałe buty – te widuję regularnie i nie przestają mnie zdumiewać. Niegdyś przywoływały skojarzenia zgoła niewinne: a to jakaś para, zapomniawszy się w chruśniaku, wracała do wioski boso, a to dzieciak z wózka majtnął nóżką i matka w domu dopiero zauważyła brak sandałka, a to myśliwemu zacięła się flinta i, uciekając przed odyńcem, zgubił bambosz. Dziś, kiedy z woli narodu i jego demokratycznie wybranych władz w lasach przygranicznych masowo umierają ludzie pozbawieni pomocy, zagubione w gęstwinie buty utraciły niewinność – niezmiennie przywołują skojarzenia żałobne i rozpaczliwe.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 18/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

 

 

Wydanie: 18/2023, 2023

Kategorie: Felietony, Wojciech Kuczok

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy