Testowanie to podstawa

Testowanie to podstawa

Jesienią będziemy mieli mieszankę koronawirusa, grypy i mnóstwa wirusów przeziębieniowych. Będzie problem, jak to wszystko zdiagnozować


Prof. Krzysztof Tomasiewicz – kierownik Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, były członek Rady Medycznej ds. COVID-19


Od początku epidemii koronawirusa wykorzystano w Polsce łącznie 56,2 mln dawek szczepionek. 5 września wykonano w kraju dokładnie 156 szczepień. Mało.
– W wypadku covidu, żeby mówić o odporności zbiorowej, powinniśmy być zaszczepieni na poziomie 80%. Ale teraz, przy tej fali, która dominuje, przy nowych, bardziej zaraźliwych wariantach, poprzeczka idzie w górę. Obecnie, żeby mieć odporność zbiorową, zaszczepionych powinno być ponad 90%.

Kiedy okazało się, że omikron jest bardziej zaraźliwy, ale mniej zjadliwy, przebieg choroby jest łagodniejszy – przestaliśmy się szczepić.
– To wszystkich uspokoiło, ale to jest przyjmowanie do wiadomości tylko tego, co nam pasuje. Ktoś, kto rozważał, czy się zaszczepić, czy nie, zyskał argument, żeby się nie szczepić. Nas, lekarzy, to zadziwia. My tak naprawdę nie wiemy, jaki będzie przebieg choroby u danego pacjenta, często jesteśmy zaskakiwani. Mówi się sporo o niedoborach odporności, ale wiele z nich jest niezdiagnozowanych. Niedobór odporności to nie tylko zakażenie HIV czy ciężka choroba nowotworowa. Mamy wiele pacjentów z chorobami autoimmunologicznymi, przewlekłymi nieswoistymi zapaleniami jelit, pacjentów na terapiach biologicznych. One mają leczyć daną chorobę, ale czasami to broń obosieczna. Są dowody, że odporność spada tak bardzo, iż dochodzi do reaktywacji utajonych zakażeń HBV, czyli wirusowego zapalenia wątroby typu B. Może być tak, że ktoś chodzi z wirusem całe życie, a po jakiejś terapii zakażenie się uaktywnia. Wszystko to musimy brać pod uwagę. Jeśli na jednej szali mamy kwestię zaszczepienia, a na drugiej własne widzimisię, bo uważam, że już nabyłem/nabyłam odporność – to jest słabe, egoistyczne myślenie.

Siedzimy w maseczkach. Najczęściej jednak w pociągu czy autobusie jestem jedyną osobą – albo jedną z bardzo niewielu – w maseczce. Reakcje są zwykle prześmiewcze, zdarzają się komentarze. Nosić?
– Nosić. Dla siebie i przede wszystkim dla innych, bo nawet jeśli uważamy, że mamy znakomite zdrowie, to myślę, że nikt nie chciałby być zagrożeniem np. dla pacjenta onkologicznego. Te teorie o grzybicy płuc i inne o szkodliwości maseczek można włożyć między bajki, natomiast mamy coraz więcej dowodów, że maseczki działają. Skuteczność nie jest stuprocentowa, zdajemy sobie z tego sprawę – generalnie nie ma metod profilaktycznych o takiej skuteczności – ale nawet 70% to dużo. Są więc dowody na skuteczność i liczne badania, które wykluczyły ryzyko infekcji związanej z noszeniem maseczek.

Ale obostrzenia zostały zniesione, obowiązek noszenia maseczek też.
– Musimy rozróżnić dwie rzeczy: zasady, które powinniśmy stosować jako zalecenia, i obostrzenia. Od obostrzeń odeszło się prawie na całym świecie, ale zalecenia są realizowane. I słusznie. Miałem nadzieję, że pewne postawy w trakcie pandemii się wypromują. To, co się działo w roku 2020, napawało optymizmem. Ludzie sami, nieprzymuszeni, stosowali się do zasad. Bardzo prostych, typu niedotykanie bułek w sklepie gołymi rękami. W ciągu kilku miesięcy doszliśmy do poziomu higienicznego krajów Europy Zachodniej, nikt nie protestował, nie zastanawiał się, chroniliśmy się nawzajem. To było na początku, kiedy liczba zakażeń i zgonów nie była duża.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 38/2022, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

Fot. archiwum prywatne

Wydanie: 2022, 38/2022

Kategorie: Zdrowie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy