Wielka gra Tuska

Wielka gra Tuska

Odejście Tuska ułatwia Platformie zwrot w lewo, sojusze z lewicą Jeszcze dwa tygodnie temu, patrząc na sondaże, a także na inne badania, m.in. te pokazujące stopień nieufności do premiera, mogliśmy w ciemno wróżyć, że Platforma Obywatelska w wyborach samorządowych poniesie porażkę. Że skończy się jej trwająca od 2007 r. dobra passa, że Donald Tusk zacznie przegrywać. Sytuacja odwróciła się w jeden dzień. Tusk przyjął funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej. Od 1 grudnia będzie urzędował w Brukseli. Szach-mat! To oczywiście zmienia w polskiej polityce niemal wszystko. Tusk: z premiera prezydent Po pierwsze, zmienia pozycję samego Tuska. Nagle z poziomu premiera średniego europejskiego kraju wskoczył piętro wyżej, na brukselskie salony. Czyli gdzie? Akurat w tej sprawie mamy w Polsce wielki medialny szum, po części będący efektem gry politycznej, po części zaś emocji zwolenników i przeciwników premiera. Są tacy, którzy wołają, że ucieka, zostawiając bałagan i problemy. Ale inni opowiadają, że jego nominacja to prawie tak jak wybór Karola Wojtyły na papieża. Padło też zdanie, że Tusk to pierwszy od czasów jagiellońskich polityk europejskiego formatu. Wszystkie te opinie są mocno egzaltowane. Szaleństwem jest przecież porównywanie pozycji papieża, czyli władcy nieomylnego i absolutnego (i z zasady dożywotniego) największej na świecie struktury, z pozycją przewodniczącego Rady Europejskiej, którego kompetencje są ściśle określone i niewielkie. Mogliśmy zresztą przez ostatnie pięć lat obserwować w działaniu ustępującego przewodniczącego, Hermana Van Rompuya. Czy wbił nam się w pamięć? Czy zapamiętaliśmy jakieś jego słowa, jakieś czyny? Czy kojarzyliśmy go jako prezydenta Europy, wielkiego przywódcę Unii Europejskiej, czy też jako kolejnego unijnego urzędnika? Od strony stricte formalnej pozycja Donalda Tuska w strukturach unijnych wyglądałaby dość skromnie. Dużo splendoru, mało wpływów. Ale tak nie będzie – szef Rady Europejskiej jest postacią znacznie bardziej wpływową, niż wynika to z literalnych zapisów. To on przewodniczy posiedzeniom RE, więc to on będzie godził interesy największych europejskich graczy. Znajdzie się zatem w centrum najważniejszych negocjacji i będzie najlepiej zorientowany, kto jakimi kartami gra. Jeżeli będzie umiał tę wiedzę i te możliwości wykorzystać, może się stać jednym z głównych europejskich rozgrywających. Nawiasem mówiąc, wiele świadczy o tym, że tak się stanie. Sam fakt, że Tusk dość szybko został wybrany na to stanowisko, mając poparcie i Davida Camerona, i Angeli Merkel, na pewno dobrze o nim świadczy. Probierzem jego możliwości była też gra o skład Komisji Europejskiej. Na jego konto trzeba zapisać stanowiska wiceprzewodniczącej Komisji Europejskiej i jednego z ważnych komisarzy zajmujących się sprawami gospodarczymi, zaproponowane Elżbiecie Bieńkowskiej przez Jeana-Claude’a Junckera. Tusk odchodzi, porządki w PO Druga zmiana dotyczy polskiej polityki wewnętrznej, duopolu, który praktycznie od 2005 r. organizował nasze życie polityczne. Przez dziewięć minionych lat bój Kaczyński-Tusk stanowił główną oś polskiej polityki. Można było być albo po jednej, albo po drugiej stronie, albo na marginesie. Wojna Kaczyński-Tusk była też źródłem siły obu polityków, wzajemna niechęć napędzała nie tylko ich, ale także ich zwolenników. Teraz ta oś się rozpada. Tusk odchodzi. Jakie będą tego konsekwencje? Jeżeli chodzi o PiS – na razie niewielkie. Kaczyński już nie woła, że jego głównym wrogiem jest Tusk, teraz jego głównym wrogiem jest Platforma. Prezes dodaje, że do zwycięstwa blisko. Ale czy tak jest rzeczywiście? Jeśli popatrzymy na to, co robi w ostatnich dniach Donald Tusk, nie dostrzeżemy w jego działaniach odwrotu. Widać raczej pewien przemyślany plan. Tusk w tym tygodniu ma się podać do dymisji. Ale zadbał o to, kto go zastąpi. Jego następczynią będzie Ewa Kopacz, dotychczasowa marszałek Sejmu i I wiceprzewodnicząca PO. Innymi słowy, oddaje rząd w zaufane ręce. Jednocześnie zapowiedział, że do końca, czyli do 1 grudnia, zachowa stanowisko przewodniczącego Platformy. Ta data ma znaczenie – 16 listopada odbędą się wybory samorządowe. Do tego czasu, a nawet dwa tygodnie dłużej, to Donald Tusk będzie kierował partią. Będzie miał w ręku długopis, który pozwoli mu dyscyplinować ewentualnych buntowników. Będzie mógł też po listopadowych wyborach dokonać ostatnich korekt. Premier zadbał także, by wybory nowego przewodniczącego odbyły się za rok, po wyborach parlamentarnych. Oznacza to, że teraz na stanowisku szefa

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 37/2014

Kategorie: Kraj