Próba USA zrobienia z Ukrainy przyczółka NATO i UE okazała się strategicznym błędem Antyrosyjska histeria w Polsce stoi w zasadniczej sprzeczności z naszą racją stanu, której fundamentem były, są i będą przyjazne stosunki polsko-rosyjskie. W medialnym opisie wydarzeń na Ukrainie dominuje w Polsce jeden punkt widzenia – przyjmuje się argumenty tylko jednej strony tego konfliktu, a komentarze są stronnicze i tendencyjne. Manipuluje się informacją i korzysta z sytuacji, że czytelnicy lub widzowie są zdani na interpretacje jednej opcji politycznej. Tej oficjalnej i prawicowej. Jest to zjawisko groźne dla polskiego bezpieczeństwa narodowego i przyszłości kraju. We wrześniowym numerze renomowanego i opiniotwórczego periodyku politologicznego „Blätter für deutsche und internationale Politik” (nr 9/2014, s. 41-43) została opublikowana ważna analiza sytuacji na Ukrainie autorstwa Williama Pfaffa, zatytułowana „Ukraina – amerykańska wojna”. Ten znany i wielokrotnie nagradzany amerykański analityk, wieloletni publicysta „International Herald Tribune” i londyńskiego „Observera”, przedstawia własną wersję wydarzeń, znacznie odbiegającą od czarno-białych komentarzy w Polsce, często obelżywych i obraźliwych dla prezydenta Federacji Rosyjskiej. Udostępniam polskim czytelnikom moje tłumaczenie tego ciekawego i zmuszającego do refleksji tekstu w przekonaniu, że jedynie pluralizm informacyjny pozwoli zachować resztki obiektywizmu i uniknąć konfliktu z Rosją. Konfliktu dla Polski samobójczego i bezsensownego. Andrzej Młynarski profesor w Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach Wśród zachodnioeuropejskich i amerykańskich komentatorów kryzysu ukraińskiego tylko niewielu niepokoi to, że Stany Zjednoczone wywołały wydarzenia, które mogłyby się zakończyć wojną. To, że nikogo to nie niepokoi, mnie niepokoi w najwyższym stopniu. Jeszcze gorzej: nad wyraz udane demonizowanie Władimira Putina przez Waszyngton i utrzymywanie w tajemnicy roli USA w wydarzeniach w Kijowie skutecznie przekonało opinię publiczną, że chodzi przede wszystkim o skutek rosyjskiej strategii ekspansji na Ukrainie. W rzeczywistości była to sfuszerowana przez USA próba zrobienia z Ukrainy przyczółka NATO i UE i równocześnie podkopania pozycji prezydenta Rosji w jego kraju – co jednak zakończyło się fiaskiem i okazało strategicznym błędem. Ukraiński zamach stanu z lutego br. został wymyślony i przygotowany w Waszyngtonie. Można założyć, że w każdym innym wypadku Victoria Nuland („Fuck the EU”) odpowiedzialna w Departamencie Stanu za sprawy europejskie i euroazjatyckie nie pojawiałaby się na miejscu razem z reprezentantami UE i dużą liczbą przedstawicieli tajnych służb w towarzystwie „umiarkowanych” Ukraińców, którzy byli zaprogramowani, by po planowanym obaleniu wybranego i legalnego prezydenta przejąć rządy. Nawet prezydent Obama w drodze na szczyt północnoamerykański w Meksyku znalazł czas, by przygotować na wideo swoje wystąpienie w celu przyspieszenia obalenia Janukowycza i pogratulowania „demokratycznym” zwycięzcom. Jednak dalszy przebieg tego wieczoru wykoleił sprawę. Utracono kontrolę nad policją i siłami opozycyjnymi. W powstałym wówczas nagraniu wideo amerykański kandydat na urząd premiera w Kijowie, Arsenij Jaceniuk, zawołał z rozpaczą: „Ukraina tkwi w gigantycznym bagnie!”. Wprawdzie bagno, o którym myślał, w końcu opanowano i Jaceniuk (lub Jats, jak nazywa go sekretarz Nuland) wkrótce został premierem Ukrainy, niezwłocznie zaproszono go też do Białego Domu na obiad z amerykańskim prezydentem, ale tym ważniejsze staje się pytanie, co właściwie osiągnięto poza kompromitacją USA i UE oraz gromadzeniem się nad Ukrainą i amerykańskimi wojskami stacjonującymi w Polsce i w krajach bałtyckich chmur bezsensownej wojny. Złamane obietnice Busha Mamy tu do czynienia z najważniejszym (i prawdopodobnie ostatnim) krokiem na drodze, na której Amerykanie i Europejczycy w głupi sposób złamali obietnice prezydenta Busha seniora złożone Michaiłowi Gorbaczowowi w okresie zjednoczenia Niemiec: jeśli Związek Radziecki wyrazi zgodę, by całe zjednoczone Niemcy stały się członkiem NATO, żadne wojska tego sojuszu nie będą stacjonowały na terenie byłej Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Zawarta wówczas umowa zlikwidowała najważniejszą przeszkodę w niemieckim zjednoczeniu. Jednak już w okresie prezydentury Billa Clintona porozumienie to w istotny sposób zostało naruszone; byli członkowie Układu Warszawskiego w Europie Wschodniej zostali zaproszeni do współpracy z NATO w ramach programu Partnerstwo dla Pokoju – Partnership for Peace. W 1999 r. Polskę, Węgry i Czechosłowację (z której wkrótce powstały dwa państwa) przyjęto do NATO. W 2004 r. obok Rumuni i Bułgarii członkami NATO zostały również byłe republiki radzieckie – państwa bałtyckie. W tym samym czasie Waszyngton i UE skierowały uwagę
Tagi:
William Pfaff









