Wóda, seks, historia i władza

Wóda, seks, historia i władza

2014 może się okazać drugim z rzędu znakomitym rokiem polskiego kina. I znów rozpocznie go film Wojtka Smarzowskiego Mówi, że zabiera się do filmów, gdy coś go boli i uwiera. Niespełna rok temu do kin wchodziła „Drogówka”, w której Wojciech Smarzowski, uchodzący za jednego z kultowych reżyserów, rozprawiał się z siedmioma grzechami głównymi naszego społeczeństwa (m.in. z korupcją, cudzołóstwem i hipokryzją oraz zgnilizną władzy). Tym razem na warsztat wziął jeden, ale jakże powszechny: alkoholizm. – Z powieści Jerzego Pilcha oraz z mojego – sądzę, że mogę tak napisać – niegrzecznego widzenia kina można zmontować ekstramocny koktajl. Będzie miał sporo kolorów, bo pracuję z aktorami na półtonach i niuansach, będzie międzynarodowy, bo wierzę, że są szanse na festiwale, i zapewniam, że będzie popularny, bo picie to jednak cały czas nasz sport narodowy. Tylko z kacem każdy będzie musiał radzić sobie sam – zdradza reżyser. W głównej roli obsadził rozchwytywanego ostatnio Roberta Więckiewicza, którego w minionym półroczu mogliśmy podziwiać jako lidera „Solidarności” w „Wałęsie. Człowieku z nadziei” Andrzeja Wajdy, a następnie jako Adolfa Hitlera w „AmbaSSadzie” Juliusza Machulskiego. Teraz będzie typowym polskim alkoholikiem. Grany przez niego Jerzy jest pisarzem, który ulega zgubnemu nałogowi. Pewnego dnia poznaje jednak młodą dziewczynę (Julia Kijowska). W imię miłości do niej postanawia zerwać z piciem. Na krótko. Niebawem ponownie odnajdujemy go w barze Pod Mocnym Aniołem… Taki też tytuł nosi najnowszy film twórcy „Domu złego” i „Róży”. – Chciałbym, żeby przez pierwszą część filmu widz świetnie się bawił (kto z nas się nie śmiał z pijaka?), przez następną czuł narastające zażenowanie, a na koniec, żeby przerażony milczał – opowiada Smarzowski. Czy tak się stanie, sprawdzimy 17 stycznia. I lekko, i kontrowersyjnie Zanim zobaczymy jeden z najbardziej oczekiwanych polskich filmów tego roku, tuż po sylwestrze warto się wybrać na dwie zagraniczne produkcje. Najpierw coś dla miłośników władzy, namiętności i ogromnych pieniędzy. Martin Scorsese zabiera widza w bezwzględny świat wielkiej finansjery pokazany przez pryzmat historii Jordana Belforta, cudownego dziecka amerykańskiej giełdy. W roli tytułowego „Wilka z Wall Street” ulubiony aktor amerykańskiego mistrza X muzy Leonardo DiCaprio, który za tę kreację już zdążył otrzymać nominację do Złotych Globów. Z kolei „Smak życia 3, czyli chińska układanka” to film z zupełnie innej parafii. Cédric Klapisch kontynuuje romantyczno-komediowo-obyczajową opowieść o przystojnym Xavierze (Romain Duris) oraz jego trzech przyjaciółkach (Audrey Tautou, Kelly Reilly, Cécile De France). W pierwszej części cała czwórka poznała się na studenckim stypendium w Barcelonie. W drugiej, pięć lat później, wszyscy podróżują po Europie, by w końcu bawić się na weselu jednej z dziewczyn w Petersburgu. A tym razem spotkają się w wielokulturowym Nowym Jorku. Xavier rozstaje się z Wendy, ale żeby nie tracić kontaktu z dziećmi, leci za nimi do Ameryki. Tam mieszka u przyjaciółki lesbijki, która prosi go, by został biologicznym ojcem jej dziecka. Życie wrażliwego i uczuciowego paryżanina znowu zaczyna się gmatwać. Premiera obu tytułów 3 stycznia. Tydzień później w kinach pojawi się pierwsza z dwóch części (drugą zaplanowano na 31 stycznia) jednego z najbardziej kontrowersyjnych tytułów 2014 r. – „Nimfomanki”, thrillera erotycznego Larsa von Triera, porównywanego do „Wstydu” Steve’a McQueena. Duński reżyser znowu postanowił zaszokować. Nakręcił tyleż naturalistyczną, co wstrząsającą opowieść o podporządkowaniu życia poszukiwaniu rozkoszy. Próbuje zdemitologizować bożka współczesności, wszechobecny seks. Epatuje przy tym scenami ocierającymi się o pornografię. W obsadzie gwiazdy światowego kina: Charlotte Gainsbourg, Uma Thurman czy Willem Dafoe. Wiatr historii Na przełomie stycznia i lutego ze świata seksualnych uniesień przeniesiemy się do krainy wielkiej historii i polityki. Najpierw za sprawą biograficznych filmów Margarethe von Trotty oraz Władysława Pasikowskiego. Niemiecka reżyserka przedstawiła sylwetkę Hannah Arendt, jednej z najwybitniejszych filozofek XX w. W roli tytułowej, podobnie jak 27 lat wcześniej w znakomitej „Róży Luksemburg”, obsadziła Barbarę Sukową. Graną przez nią bohaterkę poznajemy na początku lat 60., kiedy z mężem mieszka na Manhattanie. Tam dowiaduje się, że w Argentynie schwytano Adolfa Eichmanna odpowiedzialnego za plan masowej eksterminacji Żydów w czasie II wojny światowej. Arendt jedzie na jego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2014, 2014

Kategorie: Kultura