Wszyscy mają lepiej niż my

Wszyscy mają lepiej niż my

31.07.2019 Grecja, wyspa Rodos. Fot. Piotr Kamionka/REPORTER

Pięć największych polskich grzechów wyjazdowych 1. Kłopoty z posługiwaniem się językami obcymi Hanna Janicka, pilotka, trenerka, autorka podręczników: Wciąż jest problem ze znajomością języków obcych. Turyści z innych krajów potrafią się porozumieć, a „nasi” ciągle nie bardzo. Wychodzą z założenia, że jeżeli będą mówili po polsku, ale głośno i wyraźnie, to może ktoś ich zrozumie. To jest naprawdę zabawne. Byłam kiedyś z grupą na degustacji wina we Francji. Francuz opowiada, a jedna pani pyta po polsku: „A jaki to smak?”. Widzi, że Francuz dziwnie reaguje, więc powtarza jeszcze raz – wolniej i głośniej: „Ja­ki­to­smak?”. W końcu patrzy na mnie z wyrzutem i mówi: „Ale ten pan mnie nie rozumie, jak to?!”. Radosław Szafranowicz-Małozięć, pilot, wykładowca, autor podręczników: Wydawało mi się, że młode pokolenie turystów nie będzie już potrzebować pilota czy rezydenta, bo oni sobie wszystko sami załatwiają przez booking.com czy Trivago. Przyznam, że bałem się, co będzie, gdy zawód pilota wycieczek nie będzie już potrzebny, bo wszyscy wszystko załatwiać będą samodzielnie. Tymczasem wciąż miewam w Stanach Zjednoczonych honeymooners, czyli ludzi, którzy przyjeżdżają na miesiąc miodowy. I oni nie mówią po angielsku! Trzeba z nimi pójść do McDonalda i zamówić im hamburgera. A wydawało mi się, że całe młode pokolenie mówi po angielsku. (…) * Jeśli chodzi o nasze turystyczne zabawy językami obcymi, to sporo ciekawych sytuacji wywołuje słowo „sex”. Przy zakwaterowaniu w hotelu dostajemy kartę, na której wpisujemy swoje imię, nazwisko, adres, no i… sex, czyli po angielsku płeć. Rodakom kojarzy się to oczywiście zupełnie inaczej. A więc w kartach meldunkowych znajdujemy następujące wpisy: sex – chętnie, sex – raz w tygodniu, sex – nie dotyczy, sex – wdowa. Przy nazwach hoteli i miejscowości jest jeszcze weselej. Słynny egipski kurort Szarm el Szejk to najczęściej „Szark end Szejk”. Wśród Wysp Kanaryjskich nasz wybór pada często na Fuerteventurę, czyli „Furarurę” lub „Fjuczer Wenczer”. Może być też Teneryfa, czyli „Terefere”. Jeśli Grecja to obowiązkowo Zakynthos, w polskiej wersji językowej „Zakrętos”. Turcja, wiadomo, to najpopularniejsza z wakacyjnych destynacji, choć tureckie nazwy są dla nas nie lada wyzwaniem. Kurort Alanya na Riwierze Tureckiej to najczęściej „Analja” lub „Analje”. Bywa, że ponosi nas ułańska fantazja i tureckie Side, zamiast czytać zgodnie z pisownią „Side”, czytamy z angielskiego „Sajd”. Podobnie jest z tunezyjską wyspą Djerbą, która w ustach rodaków przybiera czasem formę The Dżajro. Bawimy się nie tylko językiem angielskim, ale i hiszpańskim. Miejscowość Morro Jable (czyt. Morro Hable) na Wyspach Kanaryjskich to dla nas „Moro Dżebel”, a hotel Bajara Beach (czyt. Bahaja Bicz) jest hotelem „Badżara”. Skoro przy hotelach jesteśmy, to przylatujemy na Kretę, gdzie mamy zakwaterowanie w hotelu Syrios Village (czyt. Syrios Wilidż), i rozmawiamy z rezydentem. Rezydent: Do którego hotelu Państwo jadą? Odpowiedź – wersja 1: Do poważnej wsi (z ang. serious – poważny). Odpowiedź – wersja 2: Do Syriusza. Odpowiedź – wersja 3: Do Syrios Wilaaaaaaaż. Miasteczko Rethymnon na Krecie bardzo często zyskuje u naszych rodaków nazwę „Richmont”, a kreteńska Chania (czyt. po prostu Chania) to „Czania”. Piękna i uwielbiana przez turystów plaża Elafonisi to „Elefanty”. Jeden z moich rozmówców usłyszał nawet: „No to kiedy pojedziemy na tę piękną plażę Fąfąsi?”. 2. Pretensje, roszczenia, podejrzliwość, narzekanie Hanna Janicka, pilotka, trenerka, autorka podręczników: Uważam, że byliśmy i wciąż jesteśmy zakompleksieni. To widać w restauracji. Siedzi polska grupa, obok grupa niemiecka, która ma inne menu, np. z winem. Po prostu zapłacili więcej. A jaka jest reakcja turystów? „Proszę! Nas się tu dyskryminuje!”. Nasze poczucie bycia gorzej traktowanymi wychodzi na każdym kroku. Idziemy do muzeum. „Jak to?! Dlaczego tu nie jest nic po polsku napisane!? Jest po niemiecku, jest po angielsku, a po polsku nie!”. (…) Radosław Szafranowicz-Małozięć, pilot wycieczek, wykładowca: Wszyscy mają lepiej niż my – Niemcy, Francuzi, Anglicy… Mają lepsze pokoje, widok za oknem, jedzenie, a my jesteśmy klientami drugiej kategorii. Tyle że nie bierzemy pod uwagę tego, że pokoje w hotelach są o różnym standardzie. Jest economy, standard, de luxe (oczywiście nazwy mogą się różnić, w zależności od hotelu i kraju). I kiedy niemieckie biuro podróży rezerwuje

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 47/2021

Kategorie: Obserwacje