Zagrabić i wycisnąć

Zagrabić i wycisnąć

To jedna z najbardziej bezczelnych kradzieży w ostatnim 30-leciu. Choć konkurencja była spora, moją nominację dostaje ograbienie społeczeństwa z mediów publicznych. Kradzież na raty. Kawałek po kawałku. Najpierw metodą, którą lud opisuje jako „na łyżeczkę”, pozbawiono Polaków wpływu na to, co się dzieje w TVP, Polskim Radiu i Polskiej Agencji Prasowej. Bo właśnie te media powinny pełnić funkcję mediów publicznych. Najdłużej i najbliżej tego była PAP. Ale i to już jest historią. Bo od rządów PiS zaczęło się zagrabianie mediów na całego. Grabienie chochlą, jak by to określił wspomniany wyżej lud. Co i tak jest nieaktualne, bo władza osiągnęła kolejny etap. Grabi, kto tylko może, i tyle, ile da radę. Podporządkowanie sobie mediów publicznych przyszło politykom łatwo. Opór społeczeństwa i samych dziennikarzy był skromny. Społeczeństwo miało i ciągle ma bardziej dla siebie dokuczliwe problemy niż stan mediów. Łatwiej to pojąć, gdy obserwujemy apatię, z jaką większość Polaków traktuje zagrabienie przez PiS Trybunału Konstytucyjnego i obecne dorzynanie Sądu Najwyższego. Sędziom, a wcześniej dziennikarzom, nie udało się pozyskać większości obywateli do współpracy w sprawie reform tych instytucji. Nie potrafili pójść wprost do obywateli po pomoc i wsparcie. No i teraz mamy kwadraturę koła. By zmienić tę patologię, potrzebne są decyzje polityków. I ustawy przyjęte przez Sejm i Senat, podpisane przez prezydenta. A ci przecież są zarówno sprawcami obecnej sytuacji, jak i jej beneficjentami. Można sobie wyobrazić zmianę obowiązującego dziś partyjnego nadzoru nad mediami pod wpływem bardzo silnej presji społecznej. Presji obywateli, którzy wreszcie docenią swój wpływ na kształt i treść mediów publicznych. Bo bez tych mediów demokracja najpierw będzie kulała, a później nieuchronnie przekształci się w coraz silniejsze rządy autokratów. W systemach demokratycznych wolne media i media publiczne są najważniejszymi bezpiecznikami przed zamordyzmem i dyktaturą. Odwrócenie patologii, do której doprowadzili politycy prawicy, jest niezbędne. I wbrew głosom wielu pesymistów możliwe. Zacząć trzeba od otwartej, szerokiej i niczym nieskrępowanej debaty. Oraz odpowiedzi na trzy podstawowe pytania. Dlaczego i do czego są nam potrzebne media publiczne? Kto ma nimi zarządzać i w jakim trybie ma być powoływany? Jakie mają być podstawy finansowania tych mediów? To nie są jakieś Himalaje trudności. Rozcięcie tego splątanego węzła zależy od tego, czy Polacy dalej będą pokornie zginali karki przed każdą władzą, która ma siłę i potrafi narzucać swoją, najgłupszą nawet, wolę. Także przez prymitywne urabianie ludzi poprzez rządowe media. Za pieniądze tych ludzi. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 22/2020

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański