Zmiana prezesów sądów nie zmieni

Zmiana prezesów sądów nie zmieni

Warszawa, 22.09.2017. Barbara Piwnik – prawniczka. Fot. Krzysztof Zuczkowski

Czy PiS opanuje sądy? I co będzie z tego miało? Barbara Piwnik – sędzia O co chodzi w pisowskich ustawach sądowych? O reformę sądów, czy o to, żeby mieć je swoje? – Politycy mówią: reformy. A co to jest naprawdę? Zapisy w projektach ustaw to nie są żadne reformy, to nie są zmiany, które mogłyby usprawnić tok postępowania przed sądami. Czyli chodzi o kadry. Mówiłam o tym od początku – że tak naprawdę chodzi o to, kto jakie będzie zajmował stanowisko, poczynając od Krajowej Rady Sądownictwa. Ale nie zmieni to sytuacji, jeśli chodzi o codzienność w sądach. A jeśli chodzi o samych sędziów? – Rozmawialiśmy już o tym prawie dwa lata temu, w lutym 2016 r. Mówiłam, że dla sędziów nadchodzi czas próby. Tu nic się nie zmieniło. Ludzie mało interesują się rozgrywkami na linii politycy-sędziowie. Za to zdecydowanie bardziej samym funkcjonowaniem sądów. I to decyduje, po czyjej stronie są sympatie społeczne. – Obywateli interesuje to, co przekłada się na ich sytuację. Na przykład czas oczekiwania na rozpatrzenie sprawy, długość procedowania… Tylko że zmiany proponowane przez PiS w żaden sposób w ten obszar nie wkraczają. Politycy mogą uchwalić projektowane ustawy – a nic się nie zmieni. Przecież parę razy dziennie słyszymy: reformy, reformy. Ludzie sądzą, że o to w tym wszystkim chodzi. – To się rozczarują. Wielu Polaków, słysząc te burzliwe dyskusje, pewnie myśli, że coś się zmieni na lepsze w sądach, na styku obywatel-sądy. Ale dyskusje są o czym innym. O kadrach. – Kadry są bardzo ważne. Tylko że ja, mówiąc o kadrach, myślę przede wszystkim o sędziach, którzy codziennie sądzą, stykają się z obywatelami. To nie ci, którzy pełnią funkcję prezesa, wiceprezesa, nie ci, którzy będą zasiadać w Krajowej Radzie Sądownictwa, mają wpływ na wizerunek wymiaru sprawiedliwości i na to, jak sądy są oceniane. Bo obywatel widzi, słyszy, doświadcza działań tego sędziego, który… …sądzi jego sprawę. – I to na gruncie złego, szybko zmieniającego się prawa, przytłoczony ogromną liczbą spraw różnego kalibru, pracujący często w warunkach niewłaściwych. I żadne marzenia władzy, tej czy innej, żeby podporządkować sobie kadry, niczego nie zmienią, jeśli chodzi o codzienność. Sądowa codzienność Zaskoczyła panią obecność I prezes Sądu Najwyższego na ślubowaniu nowego sędziego Trybunału Konstytucyjnego Justyna Piskorskiego, sędziego dublera? I tłumaczenie rzecznika SN – że „w trudnym okresie stresów i przepracowania każdemu z nas zdarzają się kroki podjęte bezrefleksyjnie”? – Obecność – nie. Tłumaczenie – tak. Czy środowisko sędziów ma kręgosłup? Postawi się władzy, a może pokornie schyli czoło? – Nadchodzi czas próby. Najważniejsze jest to, żeby sędzia wychodzący na salę, rozpatrujący określoną sprawę, miał na uwadze tylko tę sprawę, dokładne zapoznanie się z nią, obowiązujące prawo i żeby nie zważał na to, jak jego rozstrzygnięcie zostanie odebrane. A tak będzie? – Ci, którzy przeżyli w zawodzie bardzo dużo, którzy mają długi staż pracy i dla których zawsze największą wartością było to, że są sędziami, rozterek przeżywać nie będą. Wiedzą, że historia kołem się toczy, swoje widzieli i przeżyli, wiedzą, co jest wartością najwyższą. Natomiast żyjemy w świecie pogoni za sukcesem, awansem, jakąś pozycją wyróżniającą w społeczeństwie. Sędziowie także są nieodrodnymi dziećmi swoich czasów. Ale żeby nie powiało smutkiem – pracuję z sędziami znacznie ode mnie młodszymi, dzieli nas duża różnica wieku, jednak mogę stwierdzić, że mają podobne podejście do zawodu jak ja. Jak w każdym środowisku ludzie są różni. Różnie reagują na atmosferę. – Dlatego wolałabym, żeby sędziowie, działający w stowarzyszeniach lub będący rzecznikami prasowymi, kiedy zabierają głos publicznie, mniej czasu poświęcali dyskusji dotyczącej stanowisk, natomiast więcej mówili o tym, co przeszkadza pracować tak, aby wyroki były postrzegane jako sprawiedliwe, a przewlekłość postępowania nie była główną bolączką. Szkoda czasu w debacie publicznej na to, jak trafić do Krajowej Rady Sądownictwa, bo obywatela interesuje co innego. To, dlaczego jego sprawa miesiącami zalega w sądzie. – Proszę pana, np. ja, z moim stażem pracy, ostatnio zajmowałam się sprawą za 19 zł, rozstrzygając o tajemnicy bankowej. To jest dzień powszedni polskich sądów – rosnąca ilość pracy, zawalanie nas sprawami, które można rozstrzygnąć gdzie indziej i inaczej. Podam przykład sądu i wydziału, w którym orzekam. Tegoroczny wpływ

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 39/2017

Kategorie: Wywiady